Nie jestem naiwniakiem

Nie jestem naiwniakiem

Dojdzie do sporej polaryzacji i ciężkiej bijatyki politycznej z obozem Kaczyńskich, ale trzeba przestać liczyć na wcześniejsze wybory parlamentarne Marek Borowski, przewodniczący Socjaldemokracji Polskiej – Dlaczego jest, jak jest? W mediach mamy krytykę PiS i jego koalicjantów, tymczasem ludzie popierają Kaczyńskich, to im się podoba. A opozycja sprawia wrażenie zagubionej. – Zacznijmy od tego, że Kaczyńskich popiera tylu mniej więcej wyborców, ilu popierało. W Polsce nastąpiła polaryzacja. Z jednej strony, mamy blok katolicko-narodowo-populistyczny, z drugiej – obóz, nazwijmy go, liberalno-demokratyczny. Na ten pierwszy składa się PiS (27% w wyborach), Samoobrona (11%) i LPR (8%). Więc było to poparcie rzędu 46%. Przeciwnicy to PO (24%), SLD (11%) SdPl (4%). Razem daje to 39%. Czyli mamy układ 46-39. Niezdecydowany jest PSL – w wyborach 7%. – I to się utrzymuje… – PiS wchłania LPR, więc może się wydawać, że ludzie popierają Kaczyńskich. Popierają ci, którzy popierali Ligę. Nie tragizowałbym więc, nie mówił, że Kaczyńscy robią straszne rzeczy, a im rośnie. Otóż nie rośnie. A nawet trochę spada. Dziś te procenty są już wyrównane. Niemniej jednak nie ma czegoś, czego się niektórzy spodziewali – że po pół roku ludzie przejrzą na oczy i powiedzą, aleśmy wybrali! Tego nie ma. DLACZEGO PiS? – Dlaczego nie ma? – Z paru powodów. Po pierwsze, w gospodarce jest lepiej. Oczywiście, nie za przyczyną Marcinkiewicza! Lekkość, z jaką bierze on na swoje plecy zasługi poprzedników – zdumiewa! Wejście do UE, obniżenie podatków dla firm, co zwolniło pieniądze na inwestycje – te czynniki spowodowały, że zaczęliśmy szybciej wychodzić z traumy. Otworzyły się rynki pracy, ileś ludzi wyjechało, bezrobocie zaczęło spadać. Drugi element to igrzyska. Stworzenie ponurego obrazu, że jesteśmy opętani przez układ, przez sitwy i to jest przyczyną naszych nieszczęść, ale ten rząd to wszystko powyjaśnia, powypala gorącym żelazem. W związku z czym wielu ludzi myśli sobie: to nie zaszkodzi, niech wypalają. – Jak długo można rządzić metodą takich igrzysk? – To będzie przez jakiś czas działało, są nowe komisje, teraz powstała komisja do spraw banków. Będą epatować. Ta metoda w wielu krajach sprawdzała się przez wiele lat. To taka strategia Busha – najpierw przestraszyć, a potem uratować ludzi przed grożącym niebezpieczeństwem, bez względu na to, czy ono istnieje, czy nie. W USA co pewien czas z CIA coś wycieka, gazety piszą, że niedługo będzie atak. – Ale ataku nie ma. – Więc się tłumaczy: nie ma, dlatego że służby działały, wykrywa się jakichś podejrzanych Arabów itd. I buduje się atmosferę. Trzecim elementem taktyki obecnej ekipy są obietnice. Każdy minister uznał za stosowne naobiecywać. Wychodzą z tego dziesiątki miliardów złotych, rzeczy nierealne. Te obietnice przez jakiś czas będą działać. Bo ludzie myślą sobie: trzeba poczekać, może dadzą? Czwartym czynnikiem jest sam premier Marcinkiewicz. To dodatkowa figura na szachownicy. Po siedmiu-ośmiu miesiącach od wyborów tak to wygląda. Wszystko działa. – A kiedy przestanie działać? – Pierwszą próbą będzie przyszłoroczny budżet. Kiedy okaże się, że tych wszystkich złożonych przez ministrów obietnic tam nie ma. Co wówczas powie się ludziom? Przeciwwagą będą cały czas igrzyska, które będą się nasilały, to nie ulega dla mnie wątpliwości. Ten rząd jest sprawny socjotechnicznie, on doskonale wie, jak odwracać uwagę. Mistrzem socjotechniki jest niewątpliwie Ziobro. Patrzę na niego z najwyższym podziwem, ten młody człowiek jest tak cyniczny, on każdy fakt zinterpretuje tak, jak chce… Z wewnętrznym żarem. – Jeżeli w dzisiejszym życiu politycznym tak wiele zależy od odwracania uwagi, od socjotechniki, to przyszłość przed Kaczyńskimi. Bo mając media, można to wszystko robić. A PiS właśnie je bierze. – Sprawność socjotechniczna, posiadanie mediów, opanowanie innych demokratycznych instytucji kontrolnych bardzo pomaga przedłużyć żywot. Jednak nie załatwi problemu. Polska nie jest izolowanym krajem. Teraz wszystko wiemy, niezależnie od tego, co kto powie w telewizji publicznej, bo jeżeli nakłamie, to w telewizjach prywatnych powiedzą coś innego. Nie dlatego, że ich szefowie są anty-PiS-owscy, ale dlatego, że będzie to szansa rynkowa na przejęcie widzów. Myślę więc, że dojdzie do sporej polaryzacji i do ciężkiej bijatyki politycznej z obozem Kaczyńskich. Ale też trzeba przyjąć, że mamy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 22/2006

Kategorie: Wywiady