Odczarowujemy hasło katolewica

Odczarowujemy hasło katolewica

Misza Tomaszewski fot. Zofia Mironiuk

Język społecznego chrześcijaństwa i język społecznej lewicy to dwa różne kody. Staramy się wykonywać pracę tłumaczy Jezus był pierwszym socjalistą. Czy środowisko „Kontaktu”, definiujące się jako katolewica społeczna, podpisałoby się pod tym zdaniem? – Raczej nie. Nazaret dzieli od Trewiru kilka tysięcy kilometrów, a Jezusa od Marksa – kilkanaście stuleci. Stwierdzenie, że Jezus był socjalistą, jest do tego stopnia ahistoryczne, że więcej chyba zaciemnia, niż rozjaśnia. Nie sądzę też, by niosło ze sobą jakiś szczególny potencjał polityczny w społeczeństwie, w którym słowa „socjalizm” – zresztą nie bez przyczyny – używa się w sposób nacechowany negatywnie. Gra toczy się o zbyt wysoką stawkę, żeby sprowadzać ją do poziomu facebookowych memów. Zarazem jednak za tym stwierdzeniem kryje się kilka trafnych przeczuć. Po pierwsze, działalność Jezusa miała charakter polityczny. Podążali za nim przede wszystkim wyzyskiwani chłopi i miejska biedota, a on sam nieustannie konfrontował się z przedstawicielami politycznych i religijnych elit, co ostatecznie zaprowadziło go na krzyż. Po drugie, uwagę zwraca uniwersalizm jego nauczania, który w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie rozszerza zakres pojęcia bliźni na wszystkich ludzi, bez względu na ich tożsamość kulturową, polityczną i religijną. Szczególne znaczenie ma fakt uznania przez niego podmiotowości kobiet, co było wyzwaniem rzuconym zwyczajom panującym w patriarchalnym społeczeństwie. Wreszcie po trzecie, Jezus ponad wszelką wątpliwość kierował się tzw. opcją na rzecz ubogich, która ma bardzo długą tradycję biblijną. Kiedy na początku działalności publicznej definiował swój program, mówiąc, że został posłany, aby „głosił więźniom uwolnienie i niewidomym przejrzenie”, aby „uciśnionych wypuścił na wolność i ogłosił rok miłosierdzia Pana”, nie były to tylko metafory. Konsekwentny chrześcijanin powinien mieć zatem lewicowe poglądy społeczno-gospodarcze? – Myślę, że tak, choć pytanie, co i dla kogo to znaczy. Język społecznego chrześcijaństwa i język społecznej lewicy to dwa różne kody. Mimo że nie brakuje w nich wzajemnych zapożyczeń, ich użytkownicy stracili do tego słuch, bo w ostatnich dekadach dość rzadko mieli okazję ze sobą rozmawiać. W tych warunkach nasza redakcja stara się wykonywać pracę tłumaczy. Choćby opcja na rzecz ubogich. Jeśli kojarzy ci się ona z działalnością charytatywną, to tylko dlatego, że polski katolicyzm zagubił społeczny i ekonomiczny wymiar chrześcijaństwa. Teologowie wyzwolenia, którym w Kościele jedną ręką grożono, a drugą od nich przepisywano, stawiali sprawę jasno: nie można uwolnić człowieka od grzechu, jeśli nie uwolni się go także od nędzy, wykluczenia i podporządkowania. Zresztą zostawmy teologów wyzwolenia i sięgnijmy do Pisma Świętego. Pięcioksiąg projektuje wiele instytucji, które miały stać na straży interesów osób najuboższych: zniesienie prywatnej własności ziemskiej, ograniczenie niewoli za długi, opodatkowanie na cele socjalne w postaci dziesięciny i pokłosia. To wszystko ma znacznie więcej wspólnego ze społeczną sprawiedliwością niż z miłosierdziem. Jakie kwestie społeczne powinny być przedmiotem szczególnej wspólnej troski katolików – również tych, którzy identyfikują się z prawicą – oraz lewicy, także radykalnie świeckiej? – Jeżeli mówiąc o prawicowych katolikach, masz na myśli konserwatystów, to najważniejszym obszarem współpracy byłaby chyba polityka ekologiczna. Myślę, że wywiad z eksministrem Janem Szyszką pod tytułem „To ja jestem ekologiem”, który ukazał się w wysokonakładowym „Gościu Niedzielnym” mniej więcej wtedy, gdy harwestery rozjeżdżały Puszczę Białowieską, nie jest ostatnim słowem polskiego katolicyzmu na ten temat. Ostatecznie wszyscy, a w największym stopniu ubodzy, ponosimy konsekwencje zmian klimatycznych i zanieczyszczenia środowiska naturalnego. Przekonuje o tym w encyklice Laudato si’ papież Franciszek i wydaje się, że polski Kościół daje się do tego przekonać. Już trzy lata temu biskupi czterech śląskich diecezji napisali wartościowy list dotyczący jakości powietrza. O ile więc nie spodziewałbym się, że konserwatywni katolicy zaczną utrudniać polowania i przykuwać się do drzew ramię w ramię z lewicowymi ekologami, o tyle nie zdziwiłbym się, gdyby spotkali się z nimi na gruncie tzw. sprawiedliwej transformacji energetycznej. Ani jedni, ani drudzy nie byliby pewnie tym spotkaniem zachwyceni, ale przecież nie o to chodzi. Porozmawiajmy o tym, jakie zadania dla państwa, Kościoła instytucjonalnego oraz ludzi wierzących wypływają z katolewicowej wizji dobrego społeczeństwa. – Zygmunt Bauman, który na swój sposób wyrażał treści bliskie społecznie zaangażowanemu chrześcijaństwu, napisał w jednej z książek,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 36/2018

Kategorie: Wywiady