Tag "Jezus"

Powrót na stronę główną
Historia Wywiady

Plagiaty w Biblii

Odtworzenie tego, co w Starym i Nowym Testamencie zapożyczono z innych religii, nie jest specjalnie trudne Prof. Kazimierz Banek – historyk religii, były dyrektor Instytutu Religioznawstwa UJ Panie profesorze, gdyby Biblię przepuścić przez program antyplagiatowy, to… – Jeżeli byłby szeroko zakreślony, obejmowałby geografię, osoby, wydarzenia, piśmiennictwo, odkrycia archeologiczne itd., wskazałby splagiatowane treści, zapożyczenia w bardzo wielu miejscach. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie. Czy te zapożyczenia trudno odszyfrować? – Nie, sprawa ich odtworzenia nie jest specjalnie trudna. Wystarczy znać sąsiednie cywilizacje i ich religie, zwłaszcza Egipt, Mezopotamię i cały starożytny Bliski Wschód. Biblia, a dokładnie Stary Testament, to tekst sakralny 12 plemion żydowskich. Plemiona te nie funkcjonowały w jakiejś próżni historycznej i geograficznej. Obok Kananejczyków, Fenicjan i Aramejczyków należały do większej grupy Semitów zachodnich. Mieli oni podobne panteony, podobne bóstwa. Głównym bóstwem wszystkich zachodnich plemion semickich był El, który w Biblii występuje jako Elohim, co jest liczbą mnogą od El. Dlatego mamy w judaizmie dwie tradycje: jahwistyczną i elohistyczną. U Semitów termin El z czasem zaczął być rozumiany jako Bóg, bóstwo. Te plemiona czciły, co mamy przekazane w Biblii, również innych bogów, głównie Baala, Aszerę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Cicha noc, święta noc

W gazetach informacja o kolejnym dramacie na granicy. Tym razem o zaginionej w lesie czteroletniej dziewczynce. Wcześniej był przypadek ciężarnej kobiety, którą znaleziono „na linii granicznej”, by posłużyć się ulubionym zwrotem pani rzecznik Straży Granicznej. Kobieta poroniła i niedawno zmarła w szpitalu, zostawiając piątkę dzieci. A przed nią jeszcze 19-letni chłopak, który utonął w Bugu, i dwóch innych imigrantów zmarłych z zimna i wyczerpania. Nie znamy losu dzieci z Michałowa wywiezionych na „linię graniczną”, czyli, mówiąc po prostu, do lasu. Na dalszą poniewierkę, na głód, zimno, być może śmierć. Pan minister jest dumny. Skutecznie strzeżemy granicy. No, chyba nie tak skutecznie, skoro co najmniej kilka tysięcy osób jakoś się przedarło do Niemiec, gdzie umieszczono ich w ludzkich warunkach w kontenerach obozu dla uchodźców. Z dziećmi idzie lepiej. Propaganda rządowa ostrzega, że uchodźcy to terroryści i sodomici. Na ohydnej konferencji prasowej dwóch ministrów „siłowników” demonstruje zdjęcia, które mają uwiarygodnić tę tezę, uciekając się nawet do fałszerstw i manipulacji. Pokazany przez TVP obrazek z konferencji prasowej, ów sodomiczny akt z krową, niezależni dziennikarze zidentyfikują później jako obrazek znany od dawna z internetu. Władza ogłasza stan wyjątkowy na granicy z Białorusią. Na teren nim objęty nie mają wstępu dziennikarze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Droga do wolności. Waryński

Sprawa niepodległości Polski była Waryńskiemu droższa niż rewolucja ogólnoeuropejska 2 marca 1889 r. rano, gdy więźniowie odbywali spacer, Waryński umarł w samotności w swojej celi numer 14. Sześć lat krótkiego życia (33 lata) spędził w więzieniu, 15 lat w ruchu socjalistycznym. Losy jego współwięźniów różnie się potoczyły. Kazimierz Puchewicz już pięć lat wcześniej zszedł do grobu – zmarł na gruźlicę (1884). [Ludwik] Janowicz po dziesięciu latach Szlisselburga został zesłany na Kołymę, gdzie popełnił samobójstwo. Na Sachalinie wystrzałem z rewolweru odebrał sobie życie współorganizator zabójstwa [Michała] Skrzypczyńskiego, Piotr Dąbrowski, nie mogąc dłużej znieść prześladowań przez strażników. Zbiegł z zesłania organizator nieudanej próby uwolnienia Waryńskiego z warszawskiego więzienia Michał Wojnicz. Po osiedleniu się w Londynie zawarł związek małżeński z córką światowej sławy matematyka, Ethel Boole, autorką głośnej powieści „Szerszeń”. Ci, którzy z zesłania powrócili do kraju, przyczynili się do odrodzenia ruchu socjalistycznego. Wielu z nich, już w wolnej Polsce, po 1918 r., sprawowało najwyższe urzędy. Wraz ze śmiercią Waryńskiego zakończył się heroiczny okres pierwszej partii robotniczej na ziemiach polskich. Pewien robotniczy trybun ludowy mówił z patosem: „Sprawa socjalno-rewolucyjna zaczęła się jeszcze od Jezusa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Literatura bez hamulców

Jak Kościół obraża ludzi Jakub Żulczyk – autor książki „Czarne słońce” Polska w „Czarnym słońcu” to republika konkordatowa, rządzona przez Ojca Premiera i podległych mu księży, Kościół wykorzystuje przywileje do dokonywania i tuszowania rozmaitych zbrodni, manifestowanie europejskości, otwartości i tolerancji jest zakazane. Na ile to tylko mroczna dystopia, a na ile scenariusz możliwy do zrealizowania w naszym kraju? – Wszystko może się wydarzyć, Polska z „Czarnego słońca” również, ale książka jest celowo przegięta, satyryczna, kampowa. W końcu pojawiają się w niej harleyowcy kanibale. Do tego kompletna zależność od Kościoła, system wodzowski, półlegalne zbrojne bojówki terroryzujące wszystkie możliwe mniejszości. Nie spodziewałbym się takiego odjazdu, ale mogę się mylić. Faktem jest jednak, że PiS, o którym nie należy mówić, że jest partią faszystowską, skrajnie prawicową itd., czyni ukłony w stronę zarówno Kościoła, jak i radykalnej prawicy, próbując zachować elektorat. Polexit jest możliwy. Nigel Farage zapowiedział, że kolejna z Unii wyjdzie Polska. Z drugiej strony Marian Turski mówił, że „Auschwitz nie spadł z nieba, Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się”. Może taka brunatna Polska też się zbliża? – Członkostwo w Unii na razie skutecznie hamuje takie zapędy. Rząd, który by się zdecydował

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Biedroń najlepszy, bo jedyny

Kiedy słucham, czytam, oglądam lamenty, dąsy i grymasy nad Robertem Biedroniem jako kandydatem lewicy w wyborach prezydenckich, zaczynam doceniać pomysły skrajnej prawicy, która chce Jezusa uczynić królem Polski. Jezus oznacza poprzeczkę zawieszoną tak wysoko, gdzieś niebiańsko, ponad stratosferą z całą pewnością, że nikt nie podskoczy, poza tym kto by pomstował na Jezusa? W Polsce nawet antyklerykałowie i ateiści go lubią, cytują, przypominają i powołują się na niego, kiedy chcą przywalić pedofilom w sutannach, biskupom, którzy ich kryją, czy nienawistnikom w purpurze, takim jak Jędraszewski, całej tej „antyewangelicznej” szczujni. Jezus jest spoko. Nawet jako król. Nikt mu niczego nie wytyka, no, może celibat, ale w końcu jak z tą Marią Magdaleną było, nie tylko Nikos Kazandzakis czy ekranizujący „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martin Scorsese wiedzą lub się domyślają. I tak wtedy Jezus korzysta. A Robert Biedroń, choć ma mnóstwo zalet i paletę potężnych wad, nie podoba się elektoratowi. Bo ten to nie ta. Bo nawet jak ten, to nie taki ten. A nawet jak taki ten, to nie tak ten jak ten, co tak ten. Był kiedyś taki żarcik, sprzed 2001 r., czyli zamachu na WTC i wojny z terrorem (na której zagubieni Polacy są do dzisiaj w Iraku). Między bliźniaczymi wieżami w Nowym Jorku rozpięto stalową linę, po której,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Kiedy Baltazar stał się czarnym królem

Na malowidłach w rzymskich katakumbach pojawia się dwóch, trzech lub czterech podróżników do Betlejem Jeśli do tematu Trzech Króli podejdziemy przez pryzmat sztuki i zapisów religijnych, to okaże się, że tylko w jednej z czterech Ewangelii mówi się o adoracji Trzech Króli. Nie wchodząc w szczegóły, św. Mateusz wspomina mimochodem o magach, którzy kierowani gwiazdą przyszli ofiarować Jezusowi złoto, kadzidło i mirrę. Przy czym nie wymienia ich imion, nie opisuje ich wyglądu, nie wspomina o ich rasie ani wieku. Nie podaje nawet, ilu ich było. Odpowiedzi na te pytania trzeba szukać w legendach i apokryfach. Poważną pracę wykonała w tym zakresie hiszpańska historyczka Clara González Freyre. Posłużmy się zatem dziełami sztuki, aby prześledzić, jaką metamorfozę przeszli podróżnicy do Betlejem, by stać się królami reprezentującymi trzy ludzkie rasy. Początkowo byli oni tylko czarnoksiężnikami, magami. Najprawdopodobniej znali astrologię. Królami zostali nazwani w „Adversus Marcionem” Tertuliana, ojca Kościoła z II i III w. Łaciński teolog z Afryki Północnej chciał w ten sposób odejść od wiązania chrześcijaństwa z magią i czarami. Odtąd przybysze, którzy odwiedzili nowo narodzonego Jezusa, zaczęli być pokazywani w koronie, a nie w czapce frygijskiej, nawiązującej do ich orientalnego pochodzenia. Ilu magów przybyło do Dzieciątka? Na malowidłach w katakumbach rzymskich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Chcieli dziewczynkę

Z dowcipów opowiadanych w czasie świąt spodobał nam się ten Andrzeja Grabowskiego w „Polsce The Times”. „Wchodzą Trzej Królowie do stajenki, a tam Maria płacze, Józef płacze. Więc Melchior pyta: »Co wy, Żydzi, tak płaczecie? Przecież macie takie ładne, zdrowe dziecko«. Na co św. Józef mówi: »Bo myśmy chcieli dziewczynkę«”.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Ludwik Stomma

Nie boję się Wigilii

Zbliża się Boże Narodzenie, a wraz z nim wszystkie intelektualne kłopoty. 25 marca Anioł Pański (podług apokryfów Gabriel mu było, jak Narutowiczowi albo Márquezowi) poinformował męża Maryi, cieślę Józefa, że „z Ducha Świętego jest to, co się w niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus”. Czy więc Jezus jest z Ducha Świętego, czy z Boga Ojca, bo Trójcy Świętej (Jezus dopiero miał przyjść na świat) jeszcze nie było (co najwyżej Dwójca, a Bóg nie był jeszcze Bogiem Ojcem, tylko najzwyczajniejszym Bogiem)? Bardzo to skomplikowane i wręcz jakimś in vitro trąci, ale przynajmniej tajemnicze i uroczyste. O moich związkach z Basią zawiadomił przyszłą teściową jasielski nauczyciel matematyki pan Laskowski (jego córka studiująca na UJ niejedno o mnie słyszała). Nie twierdził wprawdzie, że odznaczam się narcyzmem i pyszałkowatością – te cechy charakteru wykrył we mnie jak dotąd jedynie Tomasz Jastrun – ale pośpieszył donieść, że jestem rozwodnikiem, rozpustnikiem, niedowiarkiem, lekkoduchem i w ogóle osobnikiem wysoce wszetecznym. Przerażona tym zwiastowaniem mama Basi, z którą dopiero później się poznaliśmy i serdecznie polubiliśmy, zaproponowała córce, że sama będzie wychowywać dziecko (w Jaśle, na pobożnym Podkarpaciu!), byle tylko z dala ode mnie. Wypisz wymaluj historia króla Heroda, ale może i cieśli Józefa, o którym tyle wiadomo,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Odczarowujemy hasło katolewica

Język społecznego chrześcijaństwa i język społecznej lewicy to dwa różne kody. Staramy się wykonywać pracę tłumaczy Jezus był pierwszym socjalistą. Czy środowisko „Kontaktu”, definiujące się jako katolewica społeczna, podpisałoby się pod tym zdaniem? – Raczej nie. Nazaret dzieli od Trewiru kilka tysięcy kilometrów, a Jezusa od Marksa – kilkanaście stuleci. Stwierdzenie, że Jezus był socjalistą, jest do tego stopnia ahistoryczne, że więcej chyba zaciemnia, niż rozjaśnia. Nie sądzę też, by niosło ze sobą jakiś szczególny potencjał polityczny w społeczeństwie, w którym słowa „socjalizm” – zresztą nie bez przyczyny – używa się w sposób nacechowany negatywnie. Gra toczy się o zbyt wysoką stawkę, żeby sprowadzać ją do poziomu facebookowych memów. Zarazem jednak za tym stwierdzeniem kryje się kilka trafnych przeczuć. Po pierwsze, działalność Jezusa miała charakter polityczny. Podążali za nim przede wszystkim wyzyskiwani chłopi i miejska biedota, a on sam nieustannie konfrontował się z przedstawicielami politycznych i religijnych elit, co ostatecznie zaprowadziło go na krzyż. Po drugie, uwagę zwraca uniwersalizm jego nauczania, który w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie rozszerza zakres pojęcia bliźni na wszystkich ludzi, bez względu na ich tożsamość kulturową, polityczną i religijną. Szczególne znaczenie ma fakt uznania przez niego podmiotowości kobiet, co było wyzwaniem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Lulanie na ostro

Świeżo narodzone Chrystusiki miały okrągłe pupki bobasów, rozkoszne policzki i papuśne kolanka. Leżały równo w kartonowych pudłach i okropnie brudziły, bo całe były z gipsu, białe i trzeba sobie było wyobrażać, że są różowe, mają rzęsy i pachną. W ogóle w kościele trzeba było sobie dużo wyobrażać i to było ogromnie sympatyczne. Wyświetlać sobie przed oczami a to anioły, a to ciało i krew, a to jak ktoś pomnaża dukaty. No i wiele razy, jak ktoś umiera: w obronie swojego dziewictwa albo na krzyżu. Białe Chrystusiki były więc i tak cudownie materialne. Niedrogie, choć kiedy ktoś chciał mieć wszystkie warianty – musiał jednak swoje wybulić. W parafialnym sklepie na plebanii sprzedawano Chrystusiki na sianku, w kołysce i klasyczne. Małe i trochę większe. A kolekcjonowanie zawsze jest wyczerpujące. No i trzeba pamiętać, że w tym czasie na rynek ostro wchodziły inne dewocjonalia: zimowe edycje świętych obrazków, które były po prostu rajcowne! Teraz dziwi mnie, że nie malowaliśmy tych figurek lakierem do paznokci ani farbkami. Pewnie ze strachu przed karą bożą lub ziemską represją rodziców. Oczywiście największy bobas leżał w kościele i nie był biały. Wszyscyśmy podchodzili nabożnie, żeby pogapić się na prawdziwe siano i wrzucić monetę do rasistowskiej skarbonki. Pieniądz wkładało się w dziurę na plecach porcelanowego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.