Plagiaty w Biblii

Plagiaty w Biblii

Odtworzenie tego, co w Starym i Nowym Testamencie zapożyczono z innych religii, nie jest specjalnie trudne


Prof. Kazimierz Banek – historyk religii, były dyrektor Instytutu Religioznawstwa UJ


Panie profesorze, gdyby Biblię przepuścić przez program antyplagiatowy, to…
– Jeżeli byłby szeroko zakreślony, obejmowałby geografię, osoby, wydarzenia, piśmiennictwo, odkrycia archeologiczne itd., wskazałby splagiatowane treści, zapożyczenia w bardzo wielu miejscach. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie.

Czy te zapożyczenia trudno odszyfrować?
– Nie, sprawa ich odtworzenia nie jest specjalnie trudna. Wystarczy znać sąsiednie cywilizacje i ich religie, zwłaszcza Egipt, Mezopotamię i cały starożytny Bliski Wschód. Biblia, a dokładnie Stary Testament, to tekst sakralny 12 plemion żydowskich. Plemiona te nie funkcjonowały w jakiejś próżni historycznej i geograficznej. Obok Kananejczyków, Fenicjan i Aramejczyków należały do większej grupy Semitów zachodnich. Mieli oni podobne panteony, podobne bóstwa. Głównym bóstwem wszystkich zachodnich plemion semickich był El, który w Biblii występuje jako Elohim, co jest liczbą mnogą od El. Dlatego mamy w judaizmie dwie tradycje: jahwistyczną i elohistyczną. U Semitów termin El z czasem zaczął być rozumiany jako Bóg, bóstwo. Te plemiona czciły, co mamy przekazane w Biblii, również innych bogów, głównie Baala, Aszerę i Astarte, a więc bóstwa kananejskie, które zwalczali kolejni prorocy izraelscy. To są obce bóstwa z punktu widzenia religii monoteistycznej, jaką stanie się religia żydowska. Ale ów program antyplagiatowy wychwyciłby też, że Psalm 104 jest wzorowany na egipskim „Wielkim hymnie do Atona”, że opis potopu przypomina potop z sumeryjskiego „Eposu o Gilgameszu”, że idea monoteizmu została zaczerpnięta od Echnatona i Zaratusztry, że idea Sądu Ostatecznego wzorowana jest na zaratusztrianizmie itd.

Zacznijmy od Egiptu, w którym żyła niemała diaspora żydowska.
– Była w jego niewoli przez dłuższy czas i musiała przesiąknąć kulturą egipską. Dowodzi tego choćby postać Mojżesza, który jest prorokiem i który miał się spotkać z Jahwe i przyjąć od niego nowe nauki. Mojżesz to postać tajemnicza, prawdopodobnie nie był Żydem, lecz Egipcjaninem. Został przejęty przez dwór faraona – opieram się na Biblii – kiedy miał trzy miesiące, i tam się wychowywał. Został więc wychowany w kulturze egipskiej i wierzeniach Egipcjan. Nie mówił po hebrajsku i reprezentował kulturę egipską. To widać nawet później. Kiedy ma objawienie Jahwe, Mojżesz mówi: „Jestem ciężkiej mowy i ciężkiego języka”. Dlaczego? Bo nie znał hebrajskiego albo znał go bardzo słabo.

Mojżesz zaszczepił w plemionach semickich monoteizm.
– To jest sprawa kluczowa dla religii żydowskiej. Jak Mojżesz mógł wpaść na pomysł albo otrzymać objawienie o jednym Bogu – Jahwe? Otóż w tradycji Egiptu był taki ważny epizod w czasie panowania faraona Amenhotepa IV, co znaczy „Amon się cieszy”. Amon był wtedy głównym bogiem egipskim. Amenhotep wprowadził rewolucję religijną, przyjął nowe imię, Echnaton („miły Atonowi”), i zaczął głosić chwałę jednego boga, Atona. Wprowadził więc monoteizm w Egipcie. Kapłanom związanym z kultem Amona, Ozyrysa, Izydy, Hathor, Atuma czy Re odebrano funkcje, świątynie i bogactwa. Warto tu przypomnieć, że Aton ukazywany jest w hymnach jako bóg jedyny, łaskawy i troskliwy, wszechwiedzący stwórca nieba, Ziemi i całego życia. To wszystko działo się pod koniec pierwszej połowy XIV w. p.n.e. A Mojżesz, jeśli faktycznie wyprowadził plemiona żydowskie z niewoli egipskiej, dokonał tego ok. 1270 r. p.n.e. Czyli 80 lat po śmierci Echnatona, pierwszego potwierdzonego źródłami faraona monoteisty. Monoteizm Mojżesza jest, jak się uważa w świecie nauki, zaczerpnięty z przemiany religijnej Amenhotepa w Echnatona.

Mojżesz dokonał więc w pewnym sensie rewolucji religijnej.
– Czytamy o niej w biblijnej księdze Exodus. Jahwe miał powiedzieć Mojżeszowi: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie. Nie będziesz się im kłaniał ani nie będziesz im służył, gdyż ja, Jahwe, jestem bogiem zazdrosnym i za występki ojców zsyłam kary na ich dzieci aż do trzeciego i czwartego pokolenia”. A w księdze Leviticus jest napisane: „Ja jestem Jahwe, jestem Wasz Bóg, nie będziecie czynić tego, co czyni się w Egipcie, gdzie i Wy mieszkaliście kiedyś, nie będziecie czynić też tego, co czyni się w Kanaanie, do którego was poprowadzę. Nie wolno wam stosować się do ich obyczajów. Macie przestrzegać moich nakazów, zachowywać moje prawa”.

Jak widzimy, Jahwe nie mówi do Mojżesza, że nie ma innych bogów, on wie, że są inni bogowie w Egipcie i u Kananejczyków. Nie twierdzi, że to nie są bogowie, chce natomiast być jedynym bogiem dla plemion izraelskich. To nie jest klasyczny monoteizm, tylko monoteizm skierowany na jeden naród. Monoteizm narodowy.

Jak silne były wpływy religii ludów Mezopotamii na plemiona semickie?
– W Biblii są mocno zarysowane. Ważną postacią jest tu Abraham, który wyruszył z Ur do Harranu, a potem na tereny późniejszej Palestyny. Wielość wzmianek o Mezopotamii dowodzi, że Żydzi czuli swoją więź z dawną ojczyzną. I z niej zaczerpnęli motyw potopu, który opisany jest w „Eposie o Gilgameszu”, bardzo starym tekście sumeryjskim, datowanym na XXVII w. p.n.e., spisanym prawdopodobnie już w XXV w. p.n.e. Znają też prawo talionu (oko za oko, ząb za ząb), wprowadzone w Kodeksie Hammurabiego, o czym wspomina jeszcze Jezus w którejś Ewangelii.

Biblię datuje się na 1200 r. p.n.e.
– W tym czasie powstały tylko pewne jej fragmenty. Natomiast cały tekst był tworzony przez kolejne pokolenia. Na przykład Księga Daniela powstała dopiero w II w. p.n.e. Czyli tworzenie Biblii to proces długotrwały. Jest to przecież nie tylko święta księga, ale również kronika tego narodu.

Co Biblia przejęła z Mezopotamii, np. z Babilonu?
– Od czasów, kiedy wyłoniło się państwo babilońskie, dzięki Hammurabiemu w XVIII w. p.n.e., wśród dawnych, znanych bogów Mezopotamii (takich jak Anu, Enlil, Enki, Izyda) pojawiła się nowa postać – bóg Marduk. Żeby wyjaśnić, skąd się wziął i dlaczego stanął na czele panteonu, spisano poemat o stworzeniu świata „Enuma elisz”, pochodzący prawdopodobnie z XVII-XVI w. p.n.e. Jest to skomponowana przez kapłanów Marduka opowieść o stworzeniu świata i ludzi. Marduk pokonał potwora żeńskiego Tiamat, ciało rozciął mieczem na dwie połowy i z jednej uczynił niebo, z drugiej ziemię. W „Enuma elisz” mamy więc pierwszy opis powstania świata. A co potem spotykamy w Biblii? Pierwsze zdanie jest takie: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”, czyli dokładnie to, co było w „Enuma elisz”. Mamy tu wyraźnie zarysowane dwa podstawowe aspekty świata: niebo i ziemię. I to niebo jest traktowane jako pewna stała konstrukcja, coś w rodzaju nieboskłonu. Widocznie tak sobie wówczas niebo wyobrażano. W Biblii mamy zatem bezpośrednie odwzorowanie tego, co wcześniej Babilończycy wprowadzili do swojego systemu religijnego.

Na terenach Mezopotamii pojawił się również monoteizm.
– I z nim Żydzi zetknęli się po znalezieniu się w niewoli asyryjskiej, co zdarzyło się w 722 r. p.n.e., oraz w niewoli babilońskiej, kiedy w 586 r. p.n.e. Nabuchodonozor II zdobył Jerozolimę. Wtedy w Mezopotamii panował już zaratusztrianizm. Mamy więc monoteizm od strony Egiptu, przejęty przez Mojżesza od Echnatona, a od wschodu plemiona żydowskie poznają religię zaratusztriańską, która też uchodzi za jeden z najstarszych systemów monoteistycznych.

To w niej pojawia się wątek Noego.
– Zgadza się. Biblijny Noe to odpowiednik sumeryjskiego Utanapisztima, z opowieści o Gilgameszu, któremu bóg Enki miał polecić zbudowanie statku – arki i zgromadzenie w nim rodziny oraz zwierząt. Czyli mamy tu spuściznę sumeryjsko-babilońską, która trafiła do Biblii. Ale w czasach niewoli asyryjsko-babilońskiej, która zakończyła się pod koniec VI w. p.n.e., przenikały też do judaizmu i do Biblii przeróżne idee wschodnie, głównie zaratusztriańskie. Chodzi tu zwłaszcza o Sąd Ostateczny, kwestię nagrody i kary pośmiertnej (niebo i piekło), czystość duchową i rytualną, zmartwychwstanie ciał, duszę nieśmiertelną. I te idee ukształtowały kulturę i wiarę żydowską, z czasem stały się dla religii żydowskiej pierwszoplanowe. Dowodem tego niech będzie masziah, którego później zgrecyzowano w Mesjasza. W biblijnej myśli żydowskiej to pomazaniec, człowiek, którego głowę pomazano olejem, przez co staje się królem. Ale pod wpływem zaratusztrianizmu, gdzie też jest podobna myśl o przyszłym zbawicielu ludzkości – Saoszjancie, Mesjasz będzie już nie tylko królem, lecz także Zbawicielem.

W historii religii odnotowuje się też wpływy irańskie, stosując teraźniejszą terminologię geograficzną, na plemiona semickie.
– Słusznie pan użył słowa irańskie, bo właśnie zaratusztrianizm powstał na terenie Iranu, później zdominowanego przez Persów, więc wpływy zaratusztriańskie to w rzeczywistości wpływy irańskie. Nie bardzo wiemy, kiedy żył Zaratusztra. Jego żywot datowany jest na XIV-VII w. p.n.e. Jeśli to XIV w., mamy wówczas epokę podobną jak egipskiego Echnatona. Generalnie przeważa pogląd, że Zaratusztra żył między XII a IX w. p.n.e. Pojawia się wówczas idea jednego boga, Ahura Mazdy, boga, który jest dobry i walczy ze złem. Ten dualizm – dobro i zło – który wprowadzili Irańczycy, mocno zaciążył na myśli żydowskiej i bliskowschodniej (np. manicheizm). Właśnie z zaratusztrianizmu Żydzi przejęli koncepcję występowania w człowieku dobra i zła. Dobro to jest duchowość, a zło to cielesność. Po śmierci ciała zmartwychwstaną, będzie Sąd Ostateczny oraz nagroda lub kara. Wiele wskazuje, że z zaratusztrianizmu zaczerpnięto też ideę Anioła Stróża. W zaratusztrianizmie były frawaszi, byty duchowe, które miały opiekować się konkretnymi ludźmi.

Żydzi uznali, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga.
– Nie tylko Żydzi.

Rzeczywiście, w wierzeniach egipskich człowiek został ulepiony z gliny przez Chnuma lub Ptaha.
– Bardziej Chnuma, bo na kole garncarskim ulepił człowieka. Poglądy na temat powstania świata i człowieka obserwujemy również w zaratusztrianizmie, gdzie człowiek został stworzony w postaci Gajomarta a po jego śmierci z ziemi wyrosła para ludzka, Maszja i Maszjana. W Chinach było trochę inaczej, uważano, że bogini o nazwie Nügua stworzyła człowieka z błota albo gliny. Ci z błota to biedota, a ci z gliny to bogaci. W ten sposób usiłowano dokonać interpretacji rzeczywistości, a więc wyjaśnić, skąd się wzięły bieda i bogactwo.

Raczej tłumaczono podział klasowy.
– Owszem. W Biblii mamy natomiast Ewę, powstałą z żebra Adama. Skoro Bóg stworzył człowieka, to określił, jaki on ma być. Nie wiemy, jaki kolor skóry mieli Adam i Ewa, wobec tego pojawia się pytanie, skąd się wzięła np. czarna rasa bądź żółta, bo przecież wszyscy powinni mieć ten sam wygląd co Adam i Ewa.

Genetyka powinna to potwierdzić.
– Ale genetyka to już jest nauka.

Teraz duchowni mogą powiedzieć, że istnienie ras to wynik ewolucji człowieka.
– Którą to ewolucję ich poprzednicy jeszcze nie tak dawno mocno zwalczali. W ogóle nauka bardzo przeszkadza w trakcie upowszechniania koncepcji religijnych, ponieważ pokazuje, że są niespójne, mało racjonalne lub wręcz irracjonalne, jak to było chociażby z geocentryzmem uparcie popieranym przez Kościół aż do XIX w.

Wróćmy do Biblii. Gdzie widać więcej zapożyczeń: w Starym czy w Nowym Testamencie?
– To zależy, co rozumiemy przez Nowy Testament. On nie jest jednolity. Weźmy postać Jezusa. Jeśli w ogóle istniał, to miał na imię Joshua lub Jehoszua, które to imię zostało później zgrecyzowane na Jezus. W Ewangelii św. Łukasza czytamy, że do Marii przyszedł anioł Gabriel i oznajmił jej: „Oto poczniesz i urodzisz syna, i nadasz Mu imię Jezus. Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca Dawida. Będzie królował nad domem Jakuba na wieki, a Jego królestwo nie będzie miało końca”. Nie ma tu mowy o tym, że Jezus będzie Bogiem, Zbawicielem, panem całego świata. On miał panować w Jerozolimie. Dopiero po śmierci Jezusa Paweł, który nie znał go w ogóle, rozpoczął działalność misyjną, w wyniku której z czasem rozbudowano doktrynę do tego stopnia, że Jezusa przemieniono w Boga. Dla mnie Nowy Testament to jedynie Ewangelie. Nie uznaję listów Pawła, ponieważ wykoślawił on pierwotną opowieść o Jezusie i to, kim on był. A był kimś w rodzaju działaczy społeczno-politycznych na terenie Palestyny. Opisuje ich żydowski historyk Józef Flawiusz (ur. w 37 r. n.e., po 94 r.), wspomina o ludziach, którzy nawoływali do wyzwolenia Żydów spod obcego panowania, ale nie ma tam Jezusa.

Dlatego wielu poważnych badaczy kwestionuje historyczność Jezusa.
– To temat na osobną rozmowę. Nie ma dowodów historycznych, że Jezus istniał, a dowodzić, że nie istniał, nie ma sensu, bo w nauce dowodzi się, że coś istnieje, a nie że nie istnieje.

Motyw Heraklesa, syna Zeusa i śmiertelnej Alkmeny, to chyba niejedyne podobieństwo między religią helleńską a żydowską.
– Da się dowieść, że pewne myśli zawarte w ewangeliach zostały zaczerpnięte z religii greckiej. W niej jest np. Asklepios, najpierw heros, potem bóg, który leczył. Był synem boga Apollona i kobiety śmiertelnej, Koronis. W Grecji, toczącej wiele wojen, medycyna nabierała coraz większego znaczenia, toteż kult Asklepiosa umacniał się. Jezus ma wiele wspólnego z Asklepiosem, bo w ewangeliach ukazany jest jako teurg, mag, który leczył i uzdrawiał ludzi. Szczególnie interesujący jest tu jednak przypadek Apolloniosa z Tyany, maga, cudotwórcy i filozofa neopitagorejskiego z I w. n.e., którego żywot i dokonania opisał Flawiusz Filostratos.

W jakim stopniu źródła historyczne i odkrycia archeologiczne potwierdzają zapożyczenia Biblii z innych religii?
– Wspomniałem już, że Psalm 104 w Biblii to właściwie odwzorowanie egipskiego „Hymnu do Atona”. W nauce przyjęte jest to jako pewnik. W Paheri w Egipcie odnaleziono grobowiec z ok. 1500 p.n.e. z przedstawieniem faraona zamieniającego wodę z sześciu dzbanów w wino. Inne inskrypcje mówią, że bóg Sobek chodził po wodzie. Odkrycia potwierdzają nie tylko zapożyczenia, ale również wiele różnych przekłamań, a nawet oszustw.

Oszustw?
– Tak. W tym miejscu warto wspomnieć o Ewangelii św. Marka. Ludzie mają w domu Biblię i nie wiedzą, że mają tekst, w którym jest ewidentne oszustwo. Wyszło ono na jaw dopiero w połowie XIX w., kiedy to niemiecki badacz Konstantin von Tischendorf odkrył na Synaju najstarszy tekst Pisma Świętego z połowy IV w., tzw. Kodeks Synajski. W obowiązującej do dziś Ewangelii św. Marka w XVI rozdziale jest mowa o Jezusie, który wstał z grobu i pokazał się Marii Magdalenie i uczniom. Miał on powiedzieć wtedy: „Idźcie na cały świat, głoście ewangelię całemu stworzeniu” itd. Otóż w tym najstarszym znanym tekście Pisma Świętego nie ma tego fragmentu, nie ma takiego zakończenia Ewangelii św. Marka. Kończy się ona na 16,8. Jeśli Marek, który żył na przełomie I i II w., napisał tę Ewangelię, to tego fragmentu (czyli 16,9-19) nie zawarł. Znalazł się on w Kodeksie Waszyngtońskim z V w. Ktoś go zatem dopisał. W jakim celu?

Wzmocnienia siły przekazu, a raczej nakazu religii chrześcijańskiej i pozycji kleru.
– I dochodzimy do centralnej kwestii. Trzeba przekonać ludzi, że opowieści zawarte w ewangeliach są prawdziwe. Kiedy więc okazało się, że w dziele Józefa Flawiusza, historyka żydowskiego z I w. n.e., „Dawne dzieje Izraela”, nie ma wzmianki o Jezusie i jego działalności, jakiś zaangażowany kopista lub tłumacz chrześcijański postanowił to „naprawić” i w odpowiednim miejscu dopisał taki akapit. Jest to tzw. Testimonium Flavianum (XVIII 3,3), mające potwierdzić autentyczność Jezusa. Pomyślmy chwilę: w starożytności żyli sobie Persowie, Babilończycy, Hetyci, Grecy itp. Oni wiedzieli, że mają swoich bogów, ale nie mieli zapędów do narzucania innym swoich wierzeń. Grekom nie przychodziło na myśl namawiać np. Egipcjan, by porzucili swoich bogów na rzecz helleńskich. Misyjność zaczęła się od religii monoteistycznej. Prawdziwy monoteizm jest wtedy, kiedy głosi się, że jest tylko jeden Bóg, a wszyscy inni to bałwany. Taki monoteizm wprowadził misyjność, bo jeżeli ktoś wierzy w bogów nieprawdziwych, to trzeba go od nich odciągnąć. Stąd się wzięły misje i wojny religijne.

Wiedza o tym, w ogóle o pochodzeniu religii, o zapożyczeniach czy wręcz przekłamaniach, jest wśród Polaków znikoma. Czym pan to tłumaczy?
– Właśnie tym monopolizmem religijnym. Musimy pamiętać, że w naszym kraju od tysiąca lat dominuje jedna religia i instytucja tej religii. Struktury Kościoła odgrywają ważną rolę w procesie kształcenia społeczeństwa. W interesie Kościoła, jego kleru i ludzi z nim związanych (vide minister Czarnek) było i jest takie nauczanie w szkołach, by służyło ich interesom, zachowaniu ich pozycji w państwie i społeczeństwie. Dlatego wiedza o innych religiach, jak również tej u nas dominującej, jest tak niewielka. U nas zaufanie do nauki jest bardzo małe, w dodatku religia jest w kontrze do niej. Nauka to ciągłe poszukiwanie, sprawdzanie, odrzucanie nieprawdy. Szukanie nowych rozwiązań. Natomiast religia daje gotowe rozwiązania, człowiek nie musi myśleć. I w ten sposób nie ma zachęty, by się rozwijać, poznawać prawdę.

Bo ją zastępują wierzenia.
– O to chodzi. Na swój użytek przeprowadziłem badania na temat stanu polskiej nauki w XVII i XVIII w. w porównaniu do europejskiej. Po lekturze zarysu rozwoju nauki przedstawionego przez Marię Uklejską doszedłem do wniosku, że wśród ówczesnych wybitnych europejskich naukowców jest tylko jeden Polak – Heweliusz, a inne nacje miały ich znacznie więcej: Francja 39, Anglia 32, Włochy 14, Niemcy 13, Holandia 10. Nawet niewielka Szwajcaria mogła się pochwalić pięcioma wybitnymi uczonymi, a Dania i Szwecja miały ich po dwóch. A przecież w tym czasie państwo polskie było największe na Starym Kontynencie. W innych krajach, gdzie Kościół nie odgrywał takiej roli, gdzie wiara nie była tak ważna dla funkcjonowania państwa, nauka mocno się rozwijała i widać było efekty. A u nas panowało przeświadczenie, że Bóg i Matka Boska nam pomogą, więc nauka nie jest nam do niczego potrzebna. Dziś też niewiele się zmieniło i kler nie za bardzo chce, by Polacy dociekali, jak jest z tą ich religią.

Ponieważ boi się, że prawda ich wyzwoli?
– Pewnie nie tylko od religii. Bo to jest taka sama sytuacja jak z eleganckim, nowiutkim samochodem albo z piękną dziewczyną. Kiedy miłośnik samochodów spogląda na jakiś atrakcyjny model, ulega urokowi jego wyglądu zewnętrznego, ale mechanik zna słabości tego egzemplarza i jest bardziej sceptyczny. Kiedy młodzieniec podziwia śliczną dziewczynę, jest na nią napalony, za to lekarz wie, co się kryje pod tą zewnętrzną formą i jakie mało ciekawe bebechy są pod skórą upchane. Podobnie jest z religią: człowiek mało obeznany z tym zagadnieniem może być pod wrażeniem opakowania, dobrze przemyślanego, atrakcyjnego i zadbanego, ale religioznawca, a zwłaszcza historyk religii, wie, jakie bebechy, jaka historia i ukryte cele są pod tym opakowaniem, i nie jest taki skłonny do podziwiania.

p.dybicz@tygodnikprzeglad.pl

Fot. AKG/East News

Wydanie: 2021, 52/2021

Kategorie: Historia, Wywiady

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy