Nie możemy o wszystko obwiniać Francuzów

Nie możemy o wszystko obwiniać Francuzów

Mandatory Credit: Photo by David Fisher/Shutterstock (12200593ak) Mounia Meddour Un Certain Regard Jury photocall, 74th Cannes Film Festival, France - 08 Jul 2021

W Algierii dotykają nas konsekwencje wojny domowej, jesteśmy pękniętym społeczeństwem, które ma trudności z pojednaniem Mounia Meddour w wieku 18 lat przeniosła się z rodziną do Francji – do emigracji zmusiły ich pogróżki, jakie dostawali w czasie wojny domowej. Studiowała dziennikarstwo, a potem uczęszczała na letni kurs reżyserii w La Fémis w Paryżu. Jej film „Papicha” (2019) dostał nagrodę m.in. na MFF Tofifest. Teraz w kinach można oglądać „Hourię”. Mieszka pani we Francji, wychowała się w Algierii, a na świat przyszła w Rosji. Bardzo ciekawe połączenie. – Przyzwyczaiłam się już, że dla osób z innych krajów taki miks jest nieoczywisty. Jednak dla ludzi pochodzących z Algierii to nic nadzwyczajnego. Po odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości w 1962 r. rządzili u nas przedstawiciele Frontu Wyzwolenia Narodowego, którzy adaptowali idee socjalistyczne na grunt arabski. Mieli dobre stosunku ze Związkiem Radzieckim, więc rząd wysyłał sporo Algierczyków na uniwersytety w ZSRR. To przypadek mojego ojca, jak i rodziców wielu moich przyjaciół, którzy kształcili się tam na kierunkach inżynieryjnych czy naukowych. Mój tata wyjechał do Moskwy, gdzie studiował reżyserię na słynnym VGIK (Wszechrosyjski Państwowy Uniwersytet Kinematografii im. S.A. Gierasimowa – przyp. AZ). Tam poznał moją mamę – niebieskooką, piękną, miłą Rosjankę, więc teraz już rozumiesz, dlaczego urodziłam się w Moskwie. Największe zacieśnienie stosunków algiersko-rosyjskich przypadało na początek lat 70. Jeśli ma się algierskich rodziców, którzy studiowali właśnie w tamtym czasie, to na pewno mają w wśród znajomych ludzi, którzy uczyli się w ZSRR. Algieria była wtedy w zapaści. Odzyskanie niepodległości okupiliście śmiercią tysięcy ludzi i zniszczeniem kraju. Młodzi ludzie wyjeżdżali do sytej Moskwy, widzieli, że można żyć dostatniej, a i tak decydowali się wracać do ojczyzny? – Tak, bo wierzyli w odbudowę kraju, w to, że Algieria też może być miejscem, gdzie dobrze się żyje, tylko trzeba w to zainwestować czas, siłę i pieniądze. Po dekadach okupacji kolonialnej Francuzów wreszcie uzyskaliśmy wolność. Studenci byli bardziej ciekawi tego, jak to jest być wolnym we własnym kraju niż życia na emigracji w ZSRR, która pewnie byłaby możliwa, bo współpraca między komunistycznymi krajami układała się wówczas w miarę pomyślnie. Mój ojciec nie miał wątpliwości, że chce wrócić do kraju i tutaj działać. Skończył studia i gdy miałam roczek, przeprowadziliśmy się do Algierii, gdzie mieszkałam z rodziną do 18. roku życia. Dlaczego wyprowadziliście się do Francji? – Z przyczyn politycznych. Moja rodzina została właściwie zmuszona do emigracji. Dostawaliśmy groźby. Wyjazd do Francji wydawał się najlepszym rozwiązaniem. I rzeczywiście Francuzi zapewnili nam pomoc, zaopiekowali się nami. Ale zmiana miejsca zamieszkania jest zawsze trudna. Musiałam porzucić świat, który meblowałam sobie przez kilkanaście lat życia, i przenieść się do miejsca, gdzie wszystko było nowe, inne i obce. To doświadczenie obciążające psychicznie i wiele osób nie potrafi sobie z nim poradzić. Mnie jakoś to się udało – we Francji dalej się kształciłam, poszłam na studia, zdobyłam dyplom reżyserski i zaczęłam pracować za kamerą. Nie jest jednak tak, że teraz jestem stuprocentową Francuzką. Algierka dalej we mnie siedzi. Właściwie czuję się zawieszona gdzieś pomiędzy Algierią a Francją. Czasami czuję się zbyt algierska dla Francuzów, a dla Algierczyków zbyt francuska. Pani filmy – świetnie przyjęta „Papicha” i „Houria” – opowiadają jednak nie o doświadczeniu emigranckim, tylko o tym, jak trudno jest młodym Algierkom realizować się w kraju naznaczonym przeszłością wojny domowej. – Interesuje mnie dziedzictwo mojego kraju. A jako że wywodzę się z rodziny dokumentalistów, to chcę je badać poprzez doświadczenia młodych Algierek, bo to coś, co znam z własnego życia najlepiej. Wiem, w jaki sposób dążą do wyzwolenia, jak bardzo są silne, jakie mają potrzeby. Oba filmy traktuję jako dyptyk, kolejne rozdziały tej samej historii. Imię Houria oznacza wolność, co traktuję symbolicznie. Z pani filmów wynika, że nie jest łatwo być kobietą we współczesnej Algierii. Houria doświadcza nawet pobicia ze strony mężczyzny, który w wojnie domowej był terrorystą. Wyszedł na mocy amnestii, ale i tak wszyscy go się boją. – Doświadczenie Hourii nie jest czymś niezwykłym. Sama miałam dwa razy złamaną kostkę, więc wiem, o czym opowiadam.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 27/2023

Kategorie: Kultura, Wywiady