Nie oddamy dyrektorki

Nie oddamy dyrektorki

Jedna anonimowa skarga ojca narkomana zniszczyła terapię w Ośrodku Leczenia  Uzależnień Barbara Karaczyńska, od ponad 20 lat prowadząca ośrodek w Zapowiedniku pod Gdańskiem, została odwołana z funkcji dyrektora. Wicemarszałek województwa pomorskiego, Bogdan Borusewicz, odpowiedzialny za służbę zdrowia, zarządził kontrolę w ośrodku po otrzymaniu anonimu od rodziców pacjenta, który leczył się w ośrodku. W obronie dyrektorki stanęli terapeuci z ośrodka, składając wypowiedzenia, oraz wielu rodziców uzależnionych dzieci. Do redakcji „Przeglądu” dotarł list jednego z nich. „Zapowiednik bez Barbary jako dyrektora ośrodka nie będzie już tym samym miejscem. To jej udało się stworzyć w Zapowiedniku niezwykle ciepłą rodzinną atmosferę. Aby stało się to możliwe, trzeba profesjonalizmu, entuzjazmu i serca, trzeba całego siebie dać w służbie innym. Barbara to zrobiła”, napisał do wicemarszałka Borusewicza Wojciech Olszewski, ojciec uratowanego w Zapowiedniku dziecka. 24 godziny w pracy Barbara Karaczyńska przyjechała do Zapowiednika z Głoskowa, pierwszego ośrodka Monaru, który tworzył Marek Kotański. Podjęła wyzwanie bez przekonania, że jej się uda. Tym bardziej że XIX-wieczny dworek w Zapowiedniku przekazany na ośrodek leczenia dla osób uzależnionych był w stanie katastrofalnym. Remontu wymagało niemal wszystko – od piwnicy po dach. Powoli, latami, wysiłkiem pacjentów i kadry obiekt wyremontowano. Dziś wygląda imponująco. Przez kilka lat funkcjonował jako placówka monarowska, później dyr. Karaczyńska zdecydowała się na przejście pod finansową opiekę Ministerstwa Zdrowia, a tym samym najpierw władz wojewódzkich, później samorządowych. Ostatni znaczący zastrzyk finansowy dla Wojewódzkiego Centrum Leczenia Uzależnień w Zapowiedniku przekazał wojewoda. To za te pieniądze kupiono nowe meble dla pacjentów, duży telewizor i dwa służbowe samochody. Wcześniej do ośrodka ukrytego wśród lasów wszystko dowożono starą nysą i sędziwym fiatem 125 p. Ale od czasu, kiedy placówka przeszła pod opiekę władz samorządowych, nie dostała na bieżące utrzymanie ani grosza. Przekazywano tylko pieniądze z Ministerstwa Zdrowia na leczenie pacjentów, pensje dla pracowników, ZUS i inne świadczenia. Trudno uwierzyć w malwersacje dyr. Karaczyńskiej i to, że jest złym gospodarzem, bo nic w ośrodku nie jest jej własnością. Także niewielkie mieszkanie bez łazienki, które tam wynajmuje. Ale wątpliwości wicemarszałka budzi niska cena najmu – 80 zł na miesiąc – i nie przekonuje go argument, że w umowie wyraźnie zaznaczono, że dyr. Karaczyńska ma obowiązek służyć pomocą pacjentom ośrodka przez całą dobę. W ośrodku leczy się przede wszystkim młodzież. Przychodzą tu zagubieni, bez wiary w siebie, uzależnieni od narkotyków, alkoholu. Jak wynika z badań ośrodka, niemal 80% z nich – co zdaniem prof. Adama Bilikiewicza, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie psychiatrii, jest wynikiem imponującym – wychodzi z uzależnienia. – Zakładają własne firmy, rodziny. Przyjeżdżają tu potem po optymizm i wiarę, że zawsze można zmienić swoje życie – mówi Przemysław Wajda, terapeuta w Zapowiedniku. Nuda zabija Wicemarszałek Borusewicz zarządził kontrolę w ośrodku po otrzymaniu informacji od Henryka Wojciechowskiego, wówczas szefa Pomorskiej Kasy Chorych, obecnie NFZ. – Przyszedł do mnie ojciec dziecka leczącego się w ośrodku. Zarzucał dyr. Karaczyńskiej wykorzystywanie pacjentów z Zapowiednika do pracy w podobnym, ale prywatnym ośrodku w Opaleniu, prowadzonym przez jej córkę i zięcia. Miał obawy przed podpisaniem się – potwierdza Henryk Wojciechowski. – Zarządziłem kontrolę w Zapowiedniku, ale nie mamy podpisanego kontraktu z tym ośrodkiem i dlatego wnioski pokontrolne są wymijające – tłumaczy. Dodaje, że po potwierdzeniu tych zarzutów przez Urząd Marszałkowski odwołanie dyr. Karaczyńskiej jest zasadne, a tego rodzaju praktyki nie do zaakceptowania. Pracownicy Zapowiednika zauważają natomiast, że kontrola obejmowała także okres od 2001 do września 2002 r., czyli czas, kiedy ośrodek miał kontrakt z kasą chorych, a pokontrolne sformułowanie: „Nie stwierdzono uchybień” jest wyraźne. – Nigdy nie ukrywaliśmy, że w Opaleniu pracują pacjenci z Zapowiednika – odpiera zarzuty Krzysztof Jakubus, zięć dyr. Karaczyńskiej. – Opalenie to ośrodek niepubliczny i finansowany z Ministerstwa Zdrowia. Nie jest naszą własnością, lecz dzierżawą na 15 lat. Sprzedaliśmy własnościowe mieszkanie, wzięliśmy kredyt i zapożyczyliśmy się u rodziny. Po to, żeby stworzyć nową placówkę, bo w Zapowiedniku powinno leczyć się 30 osób, a obecnie jest tam ponad 40 pacjentów. Na razie do porządku doprowadziliśmy parter starego dworku i mamy 10 pacjentów, a pan marszałek

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 24/2003

Kategorie: Kraj