Najkrótsza droga z Rosji na Zachód prowadzi przez Polskę, niezależnie od polskich fobii Rozmowa ze Stanisławem Cioskiem, byłym ambasadorem Polski w Moskwie, doradcą Prezydenta RP ds. międzynarodowych – Są w Polsce politycy, ale i wciąż wielu zwyczajnych ludzi, którzy uważają, że w stosunkach polsko-rosyjskich jest niemożliwy do usunięcia problem… – …cierń, chciał pan powiedzieć. – No właśnie. I to prowadzi takie osoby do wniosku, że nigdy nie będziemy mieli z Rosją wspólnych interesów na długą metę. Że możliwe są w naszych kontaktach tylko chwilowe okresy dobrej współpracy. – Tak kiedyś zapewne było. W czasach, kiedy o pozycji i sile państwa decydowała wielkość terytorium. Ale przy współczesnym rozwoju nauki i najnowszej technologii terytorium nie ma już nawet drugorzędnego znaczenia. – Czy chce pan powiedzieć, że ta gigantyczna obszarowo Rosja rozpościerająca się między Bałtykiem a Morzem Południowochińskim nic już z tego swojego terytorium nie ma? – Nie w tym rzecz. Najważniejsze są możliwości ekonomiczne. – Rosja ich nie ma? – Rosja ma wszelkie szanse, by być prawdziwą potęgą. Ale przez znaczną część swojej historii, mając wielkie bogactwa naturalne i miliony utalentowanych ludzi, rozwijała się ekstensywnie. Nie wykorzystywała swoich możliwości. – Kto przegląda statystyki, widzi to od razu. Dochód narodowy liczony na jednego mieszkańca w Polsce i w Rosji dzieli przepaść. Jeśli brać pod uwagę globalny PKB, niespełna 40-milionowa Polska nie jest dużo gorsza od Federacji Rosyjskiej, mającej, było nie było, ponad 150 mln mieszkańców. – To jest wyzwanie, jakie stoi przed Rosją. Ten kraj musi dogonić inne. I ów proces się zaczął. Ale w Moskwie dobrze wiedzą, że ten nowy, intensywny rozwój nie może odbywać się kosztem zawłaszczania cudzych terytoriów. Nikt nie poluje na Kremlu na ziemie Ukrainy czy Białorusi, że nie wspomnę o Polsce. – Ale mówi się, że Rosjanie wykupują np. ukraińskie przedsiębiorstwa. – Być może. Jednak podobnie wykupują potrzebne im firmy Amerykanie czy Niemcy. Nie tylko na Ukrainie, ale np. na Filipinach albo w Polsce. Zastanawiam się zresztą, czy należałoby mówić dzisiaj: „wykupują Rosjanie”. Wykupuje kapitał. Ostatnio odwiedzili mnie w Pałacu Prezydenckim w Warszawie przedstawiciele wielkiej rosyjskiej grupy kapitałowej, obsługującej m.in. naftowego giganta Łukoil. Po pierwsze, tych dwóch ludzi w ogóle nie mówiło po rosyjsku, tylko po angielsku! Byli absolwentami Harvardu, jeden z nich wcześniej był doradcą ekonomicznym premiera Nowej Zelandii. Kapitał był rosyjski, moi goście mówili „our Russian capital”, ale byli wynajęci do pracy. Mogę powiedzieć, że przy okazji wizyty tych, w cudzysłowie, rosyjskich wysłanników, widziałem globalizację Rosji na własne oczy. – O co pytali ci pana goście? – Czy są warunki do inwestowania w Polsce. – I co pan im odpowiedział? – Pokazałem im nagłówki polskich gazet, gdzie akurat pełno było polskich fobii i agresywnych podejrzeń, że Rosjanie chcą nam zrobić krzywdę np. z dostawami gazu itp. Powiedziałem: „Sami osądźcie”. – A pana goście? – Uśmiechnęli się i powiedzieli: „Proszę pamiętać, że prawdziwy kapitał, zwłaszcza duży kapitał nie ma obywatelstwa”. Warto o tym pomyśleć, kiedy dyskutujemy o możliwościach współpracy z Rosją i (rzekomych) zagrożeniach, jakie mogą z tego tytułu wynikać. Rosja uczestniczy dziś we wszystkim, co ważnego dzieje się w świecie. I to uczestniczy więcej niż Polska, bo jest od naszego kraju większa i mimo wszystko bogatsza. I dysponuje surowcami, których my po prostu nie mamy. A niektórzy Polacy ciągle chcieliby wołać przy każdej okazji: „Bij Moskala!”. – Tak w Polsce krzyczy się już coraz rzadziej… – I dobrze, bo to anachronizm. Słyszę to hasło czasem w Kabarecie Olgi Lipińskiej. Szczęśliwie to tylko kabaret. Bo coraz mniej takiego myślenia jest w nas w rzeczywistości. – Wróćmy do miejsca Rosji we współczesnym świecie. Po terrorystycznych atakach z 11 września 2001 r. coraz głośniej mówi się, że rosyjski prezydent kieruje swój kraj w stronę Zachodu. Już wcześniej także o tym mówiono, takie tezy od momentu objęcia przez Putina funkcji prezydenta prezentuje też „Przegląd”. Ale – co chyba znowu jest przejawem polskich fobii – niektórzy podejrzewają, że to zwrot jedynie chwilowy. – Taki sposób myślenia, podejrzliwy wobec intencji Rosji, razi straszną powierzchownością. Strategicznym interesem Rosji jest rozwój własnego państwa, rozwój narodu. I Rosjanie dobrze wiedzą, że nie są im do tego potrzebne żadne podboje terytorialne. Proszę
Tagi:
Mirosław Głogowski









