Nie prywatyzujmy partii – rozmowa z doc. dr. Ryszardem Piotrowskim

Rezygnując z dotowania partii z budżetu, torujemy drogę do rzeczywistości, w której polityką będą zajmowali się prawie wyłącznie zamożni obywatele Ponad 90% obywateli sprzeciwia się utrzymywaniu partii z budżetu państwa. Skoro partie sprawują mandat z ich nadania, to obowiązkiem Sejmu jest pójście za głosem ludu. Czy to nie oczywiste? – Partie polityczne niewątpliwie nie są najlepszym wynalazkiem stworzonym przez ludzkość. Przyniosły wiele złego, ale z drugiej strony wniosły do życia politycznego i demokracji wiele dobrego. I co najważniejsze – przynajmniej w tej chwili nie da się ich niczym zastąpić. Nie ma bowiem innego wolnego od ryzyka patologii pomysłu na urządzenie życia politycznego. Jakbym słyszał Winstona Churchilla, który mówił, że demokracja jest fatalna, ale dotąd nie wymyślono lepszego systemu rządów. – Przyznaję, że to usprawiedliwienie jest trochę żałosne, bo nie staramy się szukać nowych rozwiązań ustrojowych. Dlaczego? – Politycy, media, także spora część ludzi nauki wmawia nam, że to, co mamy, jest najlepsze. A skoro tak, to nie powinniśmy zawracać sobie głowy poszukiwaniem alternatywy dla istniejących systemów: mamy iść na wybory i głosować. Ta nachalna propaganda otaczającego nas hierarchicznego świata, który więcej problemów stwarza, niż rozwiązuje, zniechęca wiele osób do instytucji politycznych. Znam badania, z których wynika, że 65% Polaków nie ufa żadnej partii politycznej, jedynie 30% zaś uważa polityków za ludzi uczciwych. Skoro jednak, przynajmniej na razie, nie ma alternatywy dla istniejącego świata, nie należy go burzyć, lecz starać się poprawić. Może zacząć od zakręcenia partiom państwowego kurka z pieniędzmi? – Podjęcie takiej decyzji nie wpłynie na wzrost akceptacji systemu politycznego, bo on zależy od sposobu ich funkcjonowania, a nie finansowania. Polityka kosztuje Prof. Piotr Winczorek przekonuje, że partie są kośćcem, osnową demokracji parlamentarnej i od jakości partii zależy jakość demokracji. Odcięcie partii od finansowania budżetowego psuje partie, a w konsekwencji także demokrację. – Jestem podobnego zdania. Przy całym krytycyzmie wobec partii politycznych uważam, że w otaczającym nas świecie należy je traktować jak dobro narodowe, instytucje pożytku publicznego i tworzyć takie rozwiązania prawne, by owo dobro narodowe nie zostało uszczuplone, by obywatele nie traktowali go jak zła narodowego. Odmówienie partiom finansowania budżetowego doprowadzi niechybnie do ich prywatyzacji – będą musiały przecież pokrywać rosnące koszty polityki z prywatnych pieniędzy. A może po likwidacji zasilania państwowego koszty polityki wydatnie się zmniejszą? – One nie mogą zmaleć, bo to oznaczałoby, że zrezygnowalibyśmy z przeprowadzania demokratycznych wyborów, które wymagają od partii ogromnych nakładów związanych z kampaniami medialnymi i z całym przemysłem wyborczym. Partie muszą też organizować swoje życie wewnętrzne, zwoływać konferencje i kongresy, prowadzić działalność wydawniczą, korzystać z ekspertów itd. Polityka wymaga nieustannie pieniędzy. Jeśli partie nie otrzymają ich z budżetu, sięgną po zasoby prywatne, bo przecież nie zdobędą wystarczających środków ze składek. W ubiegłym roku partie otrzymały z budżetu łącznie 125 mln zł, ze składek zebrały niewiele ponad 4 mln. – A więc partie staną wobec problemu: skąd wziąć środki na działalność. Ci, którzy mają pieniądze, kierują się zasadą maksymalizacji zysku i minimalizacji ryzyka, bo gdyby działali inaczej, nie byliby bogaci. Trudno sobie zatem wyobrazić, że potraktują inwestowanie w partie jako przedsięwzięcie czysto filantropijne. Partie, aby odwdzięczyć się proporcjonalnie do zaciągniętych zobowiązań, będą musiały w jeszcze większym stopniu niż dotychczas prowadzić handel prawem. Prawo dla bogatych Prywatyzacja partii prowadzi zatem do prywatyzacji państwa. – W wielu krajach uznawanych za demokratyczne funkcjonuje zjawisko nazywane ekonomią wpływu. Zorganizowane interesy oddziałują za pośrednictwem lobbystów na członków parlamentu, którzy uchwalają ustawy odpowiadające grupom interesów. I tak to się kręci – bogaci tworzą prawo korzystne dla bogatych. Taki stan rzeczy powoduje coraz głębsze pęknięcia w systemie demokratycznym, a poza tym wywołuje załamania ekonomiczne. Drogę do obecnego kryzysu światowego utorowało stworzenie niezwykle korzystnych rozwiązań prawnych dla rynków finansowych, sektora bankowego. Posłowie PO przekonani do celowości zniesienia finansowania partii z budżetu wskazują na przykład USA – choć tamtejsze partie obywają się bez państwowych pieniędzy, nikt nie kwestionuje amerykańskiej demokracji. – W odległej przeszłości popularne było powiedzenie: „Co Francuz