Nie straszmy atomem

Nie straszmy atomem

Fachowcy są pewni, że do awarii typu Czarnobyla w reaktorach, które mają być budowane w Polsce, dojść nie może W „Przeglądzie” nr 7/2009 ukazał się artykuł prof. Ludwika Tomiałojcia pt. „Nie śpieszmy się z atomem”. Pisząc o dostępnych źródłach energii, profesor słusznie stwierdza, że opcje atomowa i węglowa nie wyczerpują istniejących możliwości, po czym przytacza dane dezawuujące energetykę jądrową i promujące energetykę odnawialną. Na koniec prof. Tomiałojć prosi o rzetelną dyskusję, zwierzając się równocześnie, że zawierzył źródłom trudnym dla niego do sprawdzenia. Pozwolę więc sobie podzielić się informacjami posiadanymi przeze mnie, rozumiejąc, że uczciwa dyskusja jest dziś, w dobie kryzysu ekonomicznego na świecie, niezwykle potrzebna, ponieważ czekają nas decyzje określające kształt polskiej energetyki na całe pokolenia. Czarnobyl W dyskusjach o energetyce jądrowej ciągle wraca argument, że w Czarnobylu wybuchł reaktor, powodując ofiary w ludziach i straty ekonomiczne. Argument jest prawdziwy, ale na szczęście ma niewielki związek ze współczesną energetyką jądrową. Reaktor czarnobylski miał tę fatalną cechę, że w razie awarii chłodzenia jego moc rosła zamiast maleć. Natomiast we wszystkich innych typach reaktorów, np. w reaktorach PWR pracujących w USA, w Europie Zachodniej czy też w Czechach, na Słowacji, Węgrzech itd., w podobnej sytuacji moc reaktora maleje. Dlatego fachowcy są pewni, że do awarii typu Czarnobyla w reaktorach, które mają być budowane w Polsce, dojść nie może. Do katastrofy w Czarnobylu doszło na skutek karygodnych naruszeń zasad bezpiecznej eksploatacji tego reaktora, ale gdyby podobne błędy popełniono w nowoczesnym reaktorze PWR, nastąpiłoby tylko wyłączenie reaktora – bez awarii. W reaktorach lekkowodnych koncepcji amerykańskiej (PWR i BWR), najpopularniejszych obecnie na świecie, zdarzyła się co prawda jedna awaria ze zniszczeniem rdzenia (w 1979 r. w elektrowni Three Mile Island w Harrisburgu), ale nie spowodowała ona zagrożenia dla okolicznej ludności. Częściowo stopiony rdzeń radioaktywny został zatrzymany w zbiorniku reaktora, a na zewnątrz elektrowni wydostały się niegroźne ilości gazów radioaktywnych. Rok 1979 jest cezurą w rozwoju energetyki atomowej. Po awarii w Harrisburgu opracowano naukowe podstawy zapewnienia bezpieczeństwa, stworzone nowe systemy zabezpieczeń i rozwinięto zasadę wbudowanego bezpieczeństwa. Zasada ta mówi, że w reaktorze nie może dojść do stopienia rdzenia nawet w sytuacji, gdy zawiedzie obsługa i eksploatacyjne obiegi chłodzenia. Niestety, są to zmiany niewidoczne dla opinii publicznej. Przemysł samolotowy jest w lepszej sytuacji, bo łatwo możemy zauważyć różnicę między samolotami z czterema silnikami tłokowymi i z dwoma silnikami turbowentylatorowymi, które też dzieli epoka technologiczna. Przeciwnicy energetyki jądrowej twierdzą, że tak strasznej katastrofy jak w Czarnobylu nie było w historii ludzkości, i podają astronomiczne liczby ofiar. Zapomniano już o 3,8 tys. ofiar wycieku dioksyny w 1984 r. z konwencjonalnego zakładu chemicznego Union Carbide w Indiach produkującego pestycydy. Ludzie ci zmarli w ciągu kilku dni po wycieku, nie ma więc wątpliwości co do przyczyny ich śmierci. Natomiast według bardzo starannych badań Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR), opublikowanych w roku 2000, w Czarnobylu zginęło 31 osób, głównie strażaków, potem umarło ośmioro dzieci wskutek niemego raka tarczycy, a wykryto ok. 4 tys. takich przypadków, z zasady uleczalnych. Masowa ewakuacja ludzi ze skażonych terenów była niepotrzebna, spowodowała więcej szkód niż pożytku i była wywołana brakiem odpowiednich planów postępowania awaryjnego. Na tereny wokoło Czarnobyla można spokojnie wrócić. Obecnie należą one do najczystszych na Ukrainie i już dawno zostały wykupione przez bogatych Ukraińców. Można tam spotkać niedźwiedzie, sarny, dziki, bobry i wiele innych zwierząt. Wśród likwidatorów pożaru ani wśród społeczeństwa nie ma wzrostu (w porównaniu ze stanem sprzed katastrofy) zachorowań na raka i białaczkę. Nie ma żadnych skutków dziedzicznych – deformacje płodu zdarzają się niestety we wszystkich społeczeństwach i latach, m.in. były bardzo częste w Polsce na Śląsku w latach 1950-1990 na skutek dużego zanieczyszczenia środowiska. Liczby ofiar Czarnobyla podawane przez organizacje ekologiczne są mocno wątpliwe także dlatego, że skumulowana dawka promieniowania, jaką otrzymałaby osoba mieszkająca w okolicach Czarnobyla przez 70 lat, waha się od 200 do 570 milisivertów, z uwzględnieniem skutków katastrofy, podczas gdy w Finlandii, leżącej na podłożu granitowym, naturalna dawka roczna wynosi 510 milisivertów. A tymczasem Finowie należą do najzdrowszych narodów na świecie, żyją

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2009, 2009

Kategorie: Opinie