Za analfabetyzm polityczny wcześniej czy później trzeba będzie zapłacić cywilizacyjną zapaścią Transformacja ustrojowa budziła w Polsce wielkie nadzieje. Wzorem dla nas były kraje Europy Zachodniej, w których wolny rynek i demokracja liberalna wydawały się szczytowym osiągnięciem ludzkości, zapewniającym dobrobyt i ład społeczny. Rynek w Polsce szybko stawał się coraz bardziej atrakcyjny. Siermiężne czasy kolejek, kartek żywnościowych i talonów zacierały się w pamięci. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać wielkie centra handlowe, oferujące w sklepach produkty światowych marek i zachęcające do spędzania czasu w licznych restauracjach, kinach lub kręgielniach. Pojawiły się nieznane dotąd możliwości wypoczynku i rekreacji. Zamiast ubogich w atrakcje placów zabaw – urzekające ich bogactwem figloraje dla dzieci. Zamiast zwykłych pływalni miejskich i parków dla spacerowiczów – aquaparki, parki tematyczne na wzór Disneylandu, parki linowe, ścianki wspinaczkowe, tereny do gry w paintball, siłownie itp. Nic dziwnego, że szansa na zaspokojenie potrzeb dotychczas tłumionych lub zupełnie nieznanych urzekła polskich konsumentów. Z entuzjazmem rzucili się w wir kampanii marketingowych i promocji – każdy nowo otwierany dyskont był oblegany przez klientów zachęconych sugestywną reklamą. Tak rodził się i umacniał w Polsce konsumpcjonizm,