Nie wystarczy łóżko

Nie wystarczy łóżko

Wycieczka z Rusi do Ameryki, wyciąg narciarski w jeziorze, osada Jaćwingów jak przed wiekami – Warmia i Mazury przyciągają turystów W 2005 r. turyści zagraniczni zostawili w Polsce, bagatela, 6 mld dol.! Najwięcej „jednodniowi”, co to wpadają na weekend z rodziną, by odstresować się, odpocząć i zrobić jakieś zakupy. W Polsce w końcu taniej niż np. w Niemczech. Natomiast na wschodnich kresach można spotkać, nawet zimą, wiosną czy jesienią nowobogackich Rosjan. Ci, jak już przyjadą, pieniędzy nie żałują. W samych tylko 4,5-tysięcznych Mikołajkach na Mazurach zostawiają rocznie kilkanaście milionów złotych. Wydaliby jeszcze więcej, gdyby zawsze było gdzie i na co. Jak mówiła podczas jednej z narad Elżbieta Niedziejko, prezes Suwalskiej Izby Rolniczo-Turystycznej, turyści wracają z wypoczynku na tym terenie z połową zabranej ze sobą forsy! Nie mają po prostu na co jej wydać! Sposób na gościa Ale jest coraz więcej ciekawych pomysłów. Kobiety z gminy Stawiguda na Warmii założyły w lutym 2006 r. Stowarzyszenie Agroturystyczne „Od Rusi po Amerykę”. Trzeba przyznać, nazwa chwytliwa. Kto, będąc na Warmii, nie chciałby zobaczyć i Rusi, i Ameryki. A tak się składa, że w tej okolicy są takie dwie wsie: Ruś i Ameryka. 12 pomysłowych gospodyń postanowiło wykorzystać ten fakt w celach marketingowych. Oferują poza tym jazdę konną, sprzęt wodny, wędkarski, no i ciszę, spokój, bo wsie leżą z dala od ruchliwych tras, przy lesie, wodzie. Niebawem też, aby pograć w golfa, nie trzeba będzie fatygować się na Wyspy Brytyjskie. Rozpoczęły się bowiem przygotowania do budowy na 70 ha 18-dołkowego pola golfowego pod Pasłękiem. Zostanie ono obsiane trawą sprowadzoną prosto z Anglii! Powstanie też infrastruktura turystyczna, w tym hotel, sale odnowy biologicznej tzw. SPA (leczenie wodą) i inne urządzenia rekreacyjne. Pracę znajdzie 40 osób. Mniejsze pola golfowe są już w Miłkach i Mikołajkach. Z kolei państwo Teresa i Tomasz Jankowscy z Polskiej Wsi w gminie Mrągowo na Mazurach nastawili się na gości bezglutenowców. A takich w wielkich miastach żyje coraz więcej. Hodują zatem 50 kóz, oferują nie tylko zdrowe mleko kozie, ale i mnóstwo innych produktów ekologicznych. Poza tym uczą gości np. robienia bukietów z suchych kwiatów lub wędzenia serów. Mieszczuchy mogą popróbować, jak się doi kozy, albo przynajmniej je nakarmić. Z miasta na wieś Państwo Anna i Lech Marczakowie z Giż wabią turystę kuchnią wegetariańską i ekologiczną. Przyjechali przed kilkoma laty do wsi Giże w gminie Świętajno z 70-tysięcznych Suwałk. Mieli po trzydzieści parę lat, zawód nauczyciela i z dziada pradziada mieszczańskie korzenie. Ciągnęła ich jednak przyroda. Wzięli więc tani kredyt dla młodych rolników, kupili 20 ha pola oraz poniemieckie zabudowania. Potem były jeszcze pieniądze z pilotażowego programu SAPARD (zanim został uruchomiony w całym kraju). Nowoczesność przeplata się u Marczaków z tradycją. Są kafelki w łazienkach, ale są też odrestaurowane sprzęty gospodarstwa domowego (np. stara maszyna do szycia służy za stolik, a blat ma z granitu). Opodal stary magiel, ubijanka do masła, wiele przestrzeni. Na ogromnym podwórzu m.in. ogród dziecięcy z domkami jak z bajki, a przy jeziorku, którego wody opływają niemal progi budynków, architektura dla dorosłych, no i drewniana tratwa, która okazała się hitem. Są jeszcze indiańskie tipi, sauna… Wszystkiego nie da rady wyliczyć. Dość powiedzieć, że agroturystyka jest zaraźliwa i dziś już niemal cała wieś przyjmuje gości, a Marczakowie zostali (i to na ogólnopolskim szczeblu) laureatami Złotej Wiechy, gości zaś przyjmują przez okrągły rok! Krajowe i wojewódzkie laury zebrali także Sława i Janusz Tarasiewiczowie z Galwieć w gminie Gołdap. Oni wrócili do rodzinnych stron w 1999 r. z podwarszawskiego Piaseczna, gdzie jako budowlańcy z wykształcenia stawiali osiedla kanadyjskich domków. Wybrali jednak życie w głuszy, w sercu Puszczy Rominckiej. Przerobili starą poniemiecką chatę, w której wcześniej stały zwierzęta, na pokoje dla gości. Mają też kilka hektarów pola. Wokół puszcza, liczne pagórki, jeziorko, cisza, no i 130 gatunków ptaków do podziwiania. To dla duszy. Dla ciała jest babka kartoflana, zupa galwiecka i inne specjały. Z właścicielami ekoturystycznego gospodarstwa współpracuje ok. 10-14 rodzin z innych wsi. Jedni pieką ciasta, drudzy chleb wiejski, inni dostarczają masło, ryby, wędliny domowej roboty, jeszcze inni wypożyczą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 25/2006

Kategorie: Obserwacje