Bronienie się państwa polskiego przed przejmowaniem nieruchomości, za które społeczeństwo już zapłaciło w trudnych powojennych czasach, to sytuacja patologiczna W najlepsze trwa proceder wyłudzania państwowych i samorządowych nieruchomości. Pod pretekstem reprywatyzacji różnego rodzaju cwaniacy z kraju i zagranicy, fałszując akty prawne i testamenty, przejmują nienależne im mienie. Nikt nie panuje nad tym, co w tej materii się dzieje. Już kilkakrotnie pisaliśmy, że władze samorządowe przekazują kamienice, place i zakłady, za które po wojnie państwo polskie już zapłaciło byłym właścicielom. Kto jest temu winien? Głównie premier Donald Tusk, który nie potrafi wyegzekwować od podwładnych jakichkolwiek konkretnych działań. Odpowiedzialni są też ministrowie finansów – obecny, Mateusz Szczurek, a przede wszystkim Jan Vincent-Rostowski, przez sześć lat pełniący tę funkcję – którzy nie są w stanie przygotować i podjąć decyzji o przejęciu spłaconej nieruchomości przez skarb państwa. Bez takiej decyzji gmina nie może jej wpisać do ksiąg wieczystych. Dalej minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który nie chce pomóc w odnalezieniu niezbędnych dokumentów za granicą. Wreszcie minister sprawiedliwości Marek Biernacki i jego poprzednik Krzysztof Kwiatkowski, którzy robili zbyt mało, by zwrócić uwagę sędziów na nieuczciwe działania wielu adwokatów i urzędników mających obowiązek dbać o publiczne mienie. Pora skończyć z okradaniem państwa polskiego, czyli nas wszystkich. Redakcja Do dzisiaj nie ma ogólnodostępnego centralnego rejestru nieruchomości, za które państwo polskie w latach 1948-1970 zapłaciło odszkodowania przedwojennym właścicielom, obywatelom 12 państw, na mocy podpisanych układów indemnizacyjnych. Załączniki do tych umów z wykazem kamienic, za które byli właściciele lub spadkobiercy pobrali spore pieniądze, ukazują się od czasu do czasu w internecie, drukowała je „Myśl Polska”, a my publikujemy listę nieruchomości objętych umową z Wielką Brytanią na stronie „Przeglądu” (www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/przekrety-na-reprywatyzacji). Adresów kamienic spłaconych przez Polskę szukają zarówno mieszkańcy budynków o nieuregulowanym stanie prawnym, jak i urzędnicy gminni. Każdy, kto znajdzie interesującą go nieruchomość, natychmiast wpada w euforię. Dla mieszkańców takich kamienic oznacza to, że nie zostaną wyrzuceni na bruk przez nowego właściciela lub czynsze nie wzrosną ponad miarę. Dla urzędników to możliwość powiększenia majątku gminy i zwiększenia zysków. Na ogół jednak euforia trwa krótko. Okazuje się, że nieruchomości są przez państwo spłacone, ale nie można ich wpisać do ksiąg wieczystych. W całej Polsce na wpis do ksiąg wieczystych czeka kilka tysięcy kamienic, których adresy znajdują się w załącznikach do umów odszkodowawczych zawartych przez Polskę z kilkunastoma krajami. W samym Krakowie jest to kilkaset nieruchomości, które oczekują na zmiłowanie Ministerstwa Finansów. A bez decyzji ministra finansów stwierdzającej przejście na skarb państwa gmina nie może wpisać nieruchomości do ksiąg wieczystych. Ministerialni urzędnicy najczęściej odpisują gminom, że posiadana przez nich dokumentacja jest niekompletna lub że sprawę badają, i powołują się na ustawę z 1968 r. o wpisywaniu tych nieruchomości do ksiąg wieczystych, podpisaną jeszcze przez Mariana Spychalskiego, byłego przewodniczącego Rady Państwa. W Krakowie od 2000 r. działa zespół fachowców, którzy dotychczas zbadali stan prawny ponad 700 kamienic, w tym również tych znajdujących się na listach indemnizacyjnych. Co jednak mają zrobić, gdy według nich nie ma żadnych przeszkód, aby wpisać kamienicę do ksiąg wieczystych jako własność skarbu państwa, a ministerstwo często przez dziesięć lub więcej lat nie podejmuje w tej sprawie decyzji? Wśród wielu krakowskich kamienic oczekujących na łaskawe dopisanie do majątku państwa jest ta przy ul. Grodzkiej 13, gdzie mieszkam. Zarówno urzędnicy gminy, jak i mieszkańcy naszego domu już od siedmiu lat czekają na stwierdzenie ministerstwa, że jest to państwowa własność. Pomimo posiadania wszystkich dokumentów państwo nie chce tego dużego i dobrze utrzymanego budynku zlokalizowanego w samym sercu miasta. Prosta sprawa W załączniku do listy brytyjskiej kamienica przy Grodzkiej 13 w Krakowie znajduje się pod pozycjami 101 i 102. Jest tam informacja, że odszkodowanie za nią otrzymali obywatele brytyjscy Ella Barker i Frederick Bandet. Jest też słowo „zapłacona”. Sprawa wydawała się prosta jak drut. Ella Barker i Frederick Bandet 26 maja 1960 r. otrzymali pieniądze za kamienicę w Krakowie i w obecności notariuszki pani Brown podpisali w Londynie oświadczenia w języku angielskim takiej treści: „W związku z otrzymaniem płatności od Komisji ds. Odszkodowań Zagranicznych ze środków funduszu Polish Nationalisation
Tagi:
Leszek Konarski









