Niedołężni dowódcy. Oddziały na papierze

Niedołężni dowódcy. Oddziały na papierze

żołnierze oddziału 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty podczas postoju.Wołyń marzec 1944r. Fot. Domena publiczna

Raport płk. Rzepeckiego na cztery miesiące przed wybuchem powstania warszawskiego Tegoroczne obchody 75. rocznicy powstania warszawskiego, podobnie jak wcześniejsze, ograniczają się do akcentowania bohaterstwa powstańców i oskarżania Stalina o nieudzielenie im pomocy. Poza nielicznymi historykami nikt nie zajmuje się oceną postaw żołnierzy i dowódców Armii Krajowej ani ich przygotowaniem do powstania. Lukę tę uzupełnia obszerna, napisana w marcu 1944 r. przez płk. Jana Rzepeckiego (1899-1983), „Ocena położenia”, będąca surową analizą Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej. Jej autor w czasie II wojny światowej był szefem VI Oddziału – Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej ZWZ-AK. Adresatem tej oceny byli komendant główny AK Tadeusz Bór-Komorowski i jego zastępcy. Rzepecki nie zajmuje się taktyką militarną. Patrzy na AK przez pryzmat jej kadr – dowódców i żołnierzy, usytuowania politycznego, a także aspektów społecznych. Z pewnością na jego poglądy miały wpływ rozmowy z bliskimi współpracownikami, uczonymi tej miary co profesorowie Aleksander Gieysztor, Tadeusz Manteuffel, Witold Kula, Kazimierz Kumaniecki, Stanisław Lorentz czy Jan Zachwatowicz. „Ocena położenia” powstała kwartał przed wybuchem powstania. Dokument ten w znacznym stopniu ułatwia odpowiedź na pytania, dlaczego powstanie wybuchło i dlaczego skończyło się taką katastrofą. I, co może ważniejsze, dlaczego po wojnie doszło do rewolucji społeczno-gospodarczej. Płk Jan Rzepecki Ocena położenia dnia 16 III 44 r.1 (…) II. Odpowiedzialność. W Polsce istnieje „podwójne rozdwojenie” kierownictwa wydarzeniami, a więc i odpowiedzialności: – pomiędzy kraj i emigrację, – pomiędzy władze cywilne i wojskowe. Formalnie za całość dziedziny wojskowej jest odpowiedzialny N.W. [naczelny wódz – przyp. red.], którego rozkazy wykonuje dowódca AK, a za dziedzinę cywilną – Rząd, jego pełnomocnik w kraju i K.R.P. [krajowa reprezentacja polityczna – przyp. red.] z wykluczeniem czynników wojskowych. Uważam, że faktycznie odpowiedzialność za stan AK ponoszą częściowo także czynniki cywilne, gdyż one stwarzają klimat i warunki polityczne, w których żyje, wychowuje się i przygotowuje do walki AK. Ta sprawa nigdy nie była jednak jasno i dobitnie postawiona, co jest winą zarówno cywilnego, jak i wojskowego krajowego czynnika kierowniczego. Podział odpowiedzialności politycznej pomiędzy Rząd a krajowe czynniki polityczne nie jest wyraźny, a opinia publiczna odpowiedzialnością za stan polityczny kraju obciąża także Dowódcę AK, czego dowody mamy w licznych wystąpieniach prasowych. To stanowisko jest słuszne, gdyż wskutek nieobecności w kraju N.W., który zresztą opierać się musi na meldunkach Dowódcy AK, tej historycznej odpowiedzialności nie zdejmie z niego żaden formalny przepis. Tą odpowiedzialnością opinia obciąża niestety także sztab AK. Poczucie tego skłania mnie do zestawienia niniejszej oceny z bezwzględną szczerością i bez wszelkich kurtuazyjnych osłonek. Dodam nawiasem, że nawet „pojedyncze rozdwojenie władzy” uważam za szkodliwe i że, pomijając sprawy, czy w obecnym polskim układzie personalnym byłoby to rozwiązanie szczęśliwe, władza wojskowa powinna być podporządkowana cywilnej. Pogląd ten wyraziłem już w jednym z pierwszych numerów „Insurekcji”. Kup książkę III. Stan duchowy AK. Na początku 1940 r. wysunąłem wobec „Grota” [Roweckiego – przyp. red.] następujące twierdzenie: „Wartość przygotowań powstańczych o charakterze techniczno-wojskowym (zabiegi organizacyjne i techniczne, plany taktyczne, wyszkolenie) będzie problematyczna ze względu na wielką zmienność warunków, niebezpieczeństwo i straty związane z tymi pracami. Najtrwalsze będą te przygotowania bojowe, które zostaną dokonane w duszach i umysłach żołnierzy. Główny zatym nacisk trzeba położyć na wychowanie, które powinno być realizowane przez oddziaływanie dowódców, wydawnictwa wyszkoleniowe i przez propagandę”. (…) Zadania wychowawcze dowódców nigdy nie zostały autorytatywnie sformułowane i nigdy nie kładziono nacisku na tę dziedzinę ich pracy, która właściwie powinna być główną. (…) Stan zaniedbania wychowania wojska trwa dotychczas z nielicznymi, chlubnymi dla niektórych dowódców, wyjątkami. Za planowe wychowanie wojska nie można uważać sporadycznego wydawania rozkazów, przeważnie wymuszonych przez wydarzenia. Dziś większość oddziałów nie jest wychowana wcale. Wiele z nich w ogóle nie zbiera się i nie widuje swych dowódców – istnieją właściwie tylko na papierze. Dla całości AK można postawić następującą diagnozę. AK nie stanowi masy żołnierskiej, świadomej charakteru przeżywanej epoki i rewolucyjno-powstańczych warunków przyszłej walki, masy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 39/2019

Kategorie: Historia