Niejedna gwiazdka mogłaby nam zazdrościć

Niejedna gwiazdka mogłaby nam zazdrościć

Przepaść między naszą pierwszą płytą „Bez pokory” a właśnie wydaną „Snukrainą” jest ogromna, choć na pewno obie je łączy nasze przywiązanie do muzyki gitarowej Z Wojciechem Wojdą, liderem zespołu Farben Lehre rozmawia Przemysław Szubartowicz – Jak to jest po dwudziestu paru latach nadal punkować? Świat się zmienił, muzyka też, a mam wrażenie, że Farben Lehre konsekwentnie trzyma się swojej ścieżki. – Nie wiem, jak to jest nadal punkować, ponieważ od takiego szyldowania uwolniłem się jakieś 15 lat temu. Jak widzisz, nie noszę irokeza. Mogę natomiast powiedzieć, że po 20 latach grania w zespole o korzeniach punkowych czuję się bardzo dobrze. – Stylistycznie jednak pozostajecie wierni tym korzeniom. – Przed laty włożono nas do szufladki z napisem „punk rock” i tak już zostało, bez sprzeciwu z naszej strony. Jednak udało nam się stworzyć własny, rozpoznawalny styl. Uważam, że przepaść między naszą pierwszą płytą „Bez pokory” a właśnie wydaną „Snukrainą” jest ogromna, choć na pewno obie je łączy nasze przywiązanie do muzyki gitarowej. W tym sensie trzymamy się korzeni. – A bunt? – Ja bym raczej powiedział: energia. Zawsze uważałem, że punk rock służy przede wszystkim temu, by wyzwolić w człowieku energię. Nie jest to oczywiście żadna głębsza filozofia, ale każdy nosi w sobie żywioły, które często nie mogą znaleźć ujścia. Bo na przykład ktoś pracuje w jakiejś firmie i szef go tłamsi, albo całe swoje życie poświęca zarabianiu pieniędzy. Wtedy kończy się tak, jak śpiewał Lech Janerka: „Pracował dzień i noc / I nie miał czasu spać / Nie wiem, czy umiał jeść / Palił i pił, i zmarł”. Ćwierć wieku temu uznałem, że nie chcę tak żyć i… założyłem zespół. Dziś mogę powiedzieć, że była to dobra decyzja, zwłaszcza że słuchacze nas nie opuszczają. – Zapytałem o bunt, ponieważ towarzyszy on każdej generacji, a punkowcy wypisali go sobie na sztandarach. – Kiedyś uważałem, że jeżeli młody człowiek się nie buntuje, to znaczy, że ma nie po kolei w głowie. Dziś jestem bardziej tolerancyjny, uważam, że są różne drogi. Chęć zmieniania świata na zasadzie globalnej, jaką wyrażali na przykład punkowcy, jest z gruntu utopijna. Ja na przykład nie jestem w stanie zmienić tego, że Polacy walczą w Afganistanie czy Iraku, choć wolałbym, żeby ich tam nie było. Jako niedoszły historyk wiem, że kraj, który był okupowany przez sześć lat podczas II wojny światowej, nie powinien dziś sam bawić się w okupanta. Ale ponieważ nie jestem tego w stanie zmienić, mój bunt jest gdzie indziej. – Gdzie? – Od zawsze mam jednego wroga: ludzką głupotę, która jest wszechobecna. Gdzie nie spojrzysz, zawsze dostrzeżesz, że brakuje myślenia i rozumu. Za komuny szukałem tej głupoty przede wszystkim w elitach władzy, co znajdowało odzwierciedlenie w tekstach Farben Lehre. Mieliśmy drobne przejścia z cenzurą, postrzegano nas jako zespół „na nie”. Daleko mi jednak do tego, by uważać się za kombatanta, choć „na nie” jestem do dziś. – I na najnowszej płycie powiedziałeś „nie” dzisiejszej Polsce. Śpiewasz m.in.: „Bardzo smutna to kraina / Dumna i sponiewierana / Trudno tutaj o człowieka / Dużo prościej spotkać chama”… – Akurat piosenka „Rzecz nie Pospolita” jest bardzo szczególna. Tworząc ją, wiedziałem, że nie przetrwa próby czasu, chodziło w niej bowiem o uderzenie w Kaczyńskich, w układ, jaki starali się w Polsce zbudować. Ich wizja polityki niebezpiecznie skojarzyła mi się z dzieciństwem, czyli z komuną, w której żyłem do 23. roku życia. Na przykład ten sprzęt, którym nagrywasz naszą rozmowę, zaczął służyć do czegoś zupełnie innego. Kiedyś też podsłuchiwało się i nagrywało przeciwników systemu. Na szczęście tej piosenki nie gramy już na koncertach. – A co, nagle zrobiło się świetnie? – Nie, ale na przykład słowa „taśma, donos i anonim” już nie są tak aktualne jak przed rokiem. Oczywiście nigdy nie będzie tak dobrze, jak by się chciało. A w buntowaniu się chodzi raczej o to, by przynajmniej zmienić swoje najbliższe otoczenie. Wraz z Kaczyńskimi zniknęło takie dziwne poczucie, że lepiej nie mówić za głośno o pewnych sprawach, więc piosenka, o której mówimy, nie jest już nośna. Śpiewaliśmy o tym, bo nas to dotykało, jak pewnie większość myślących ludzi w tym kraju. Tytuł tej piosenki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2008, 2008

Kategorie: Kraj, Wywiady