Niemiecka telewizja publiczna nakręciła film o katastrofie „Wilhelma Gustloffa”, w której zginęło 9 tysięcy ludzi Niemiecka telewizja ZDF nakręciła monumentalny film o tragedii „Wilhelma Gustloffa”. Ten pełen uchodźców, ale także żołnierzy okręt poszedł na dno na wysokości Ustki 30 stycznia 1945 r. – w 12. rocznicę dojścia Hitlera do władzy. Trzy torpedy radzieckiego okrętu podwodnego S-13 spowodowały zagładę statku oraz przypuszczalnie 9 tys. ludzi. Wśród ofiar były 4 tys. dzieci. Z mrocznego, lodowatego morza uratowano zaledwie 1258 rozbitków. Jeszcze wiele lat później rybacy widywali na tych wodach dziwne kule – były to pływające czaszki. Specjalny pokaz filmu dla niemieckich parlamentarzystów obejrzał w Sony Center przy berlińskim Potsdamer Platz co drugi deputowany do Bundestagu. Przedstawiciele wszystkich partii zjawili się tłumnie. Promieniał ze szczęścia przewodniczący frakcji parlamentarnej CDU Volker Kauder, który już przed laty domagał się nakręcenia filmu o dramacie „Wilhelma Gustloffa”, uważanego za największą katastrofę morską w dziejach. Honorowymi gośćmi byli kanclerz Angela Merkel, szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach oraz przewodnicząca Rady Żydów w Niemczech Charlotte Knobloch (Niemcy lubią dyskretnie porównywać cierpienia swoich „ofiar wojny”, a zwłaszcza uchodźców ze Wschodu, do Holokaustu). Dwie części filmu, które wyświetlone zostaną przez drugi program telewizji publicznej ZDF 2 i 3 marca, trwają ogółem 180 minut, jednak prominenci zobaczyli nieco skróconą wersję, aby się nie znudzili. Cięć w materiale filmowym dokonano pospiesznie, tak że niektórzy widzowie nie bardzo rozumieli, o co chodzi. Nastrój jednak był podniosły. Podczas przyjęcia, które odbyło się po pokazie w hotelu Ritz-Carlton, Angela Merkel oficjalnie nie zabrała głosu, reżyser filmu Joseph Vilsmaier (twórca m.in. obrazu „Stalingrad”) mógł jednak oświadczyć, że kanclerka oraz Charlotte Knobloch były „absolutnie pod wrażeniem”. Za to Erika Steinbach skwapliwie wykorzystała okazję, aby oznajmić światu o swych cierpieniach. Przywódczyni wypędzonych jakoby o mało nie poszła na dno wraz z „Gustloffem”. „Na krótko przed wypłynięciem statku z Gotenhafen moja matka ku swemu przerażeniu dowiedziała się, że na statku nie ma już miejsca dla jej dwojga dzieci. W końcu zostałyśmy wszystkie trzy. Miałyśmy chyba szczególnie życzliwego anioła stróża. Potem na mniejszym okręcie dotarłyśmy z Gotenhafen do Stralsundu”. Pani Steinbach używa nazwy „Gotenhafen” (Port Gotów), którą hitlerowcy nadali Gdyni. Jako córka żołnierza niemieckiej armii okupacyjnej najwyraźniej nie może się od tego odzwyczaić. Powyższa historia nie brzmi wiarygodnie – jeśli na „Gustloffie” było miejsce dla matki, z pewnością pozwolono by jej zabrać dwoje małych dzieci. Dowództwo niemieckie starało się ewakuować na tym wielkim statku jak najwięcej osób. Konsultantem przy kręceniu filmu był sędziwy Heinz Schön, podczas ostatniego rejsu „Gustloffa” 18-letni pomocnik okrętowego rachmistrza. Schön ocalał i poświęcił życie gromadzeniu informacji o zagładzie „niemieckiego Titanica”, jak często media nad Łabą i Renem nazywają „Gustloffa”. Napisał na ten temat książkę, przetłumaczoną także na polski. Przed rozpoczęciem prac nad filmem był w Gdyni, ale uznał, że obecnie polskie portowe miasto wygląda całkowicie inaczej niż Gotenhafen w styczniu 1945 r. Zdjęcia nakręcono więc w Stralsundzie, w Kolonii, a także na Malcie, gdzie w studyjnym basenie zatonęła makieta „Gustloffa”. Heinz Schön uważa, że film jest antywojenny i powinien pokazać młodzieży, „do czego prowadzą władza oparta na przemocy, wojna i dyktatura”. Obraz nakręcony został na podstawie wydarzeń historycznych, ale dodano także wydarzenia oraz postaci fikcyjne. Nie zawsze szczęśliwie. Motorowiec „Wilhelm Gustloff” zwodowany został w 1937 r. w Hamburgu. Nazwano go na cześć przywódcy NSDAP w Szwajcarii, który w 1936 r. zginął z rąk Żyda, mszczącego się za prześladowania ziomków w Niemczech. Statek miał długość 208,5 m, maksymalną szerokość 25 m, pojemność 25.484 BRT, mógł zabrać na pokład 2 tys. pasażerów i członków załogi, przez krótki czas był największym okrętem wycieczkowym świata. Jako flagowiec nazistowskiej organizacji Kraft durch Freude (Siła przez Radość, KdF) woził „członków wspólnoty narodowej” ku brzegom Norwegii i Szwecji. Odbywało się to z wielkim szumem propagandowym. „Gustloff” stał się najsłynniejszym statkiem III Rzeszy. Po wybuchu
Tagi:
Krzysztof Kęciek









