Dekryminalizacja narkotyków

Dekryminalizacja narkotyków

Trudna lekcja Oregonu

Korespondencja z USA

42-piętrowy Big Pink w centrum Portlandu to atrakcja, której nie można przegapić. Różowy granit zdobiący fasadę wieżowca sprowadzono aż z Hiszpanii, bo róż i róże to symbole stolicy stanu Oregon, zamiennie nazywanej Miastem Róż. Gdy odwiedziłam ją kilkanaście lat temu, też wjechałam na 30. piętro, by przy okazji lunchu w Portland City Grill podziwiać panoramę metropolii i jej okolic.

Big Pink wciąż przyciąga turystów, ale widok z okien restauracji się zmienił. Dziś obrazy z centrum miasta to bezdomni oraz narkomani, którzy w biały dzień, na oczach przechodniów, dają sobie w żyłę i czasem padają na środku ulicy. Kierowcy muszą wtedy wysiadać z samochodu, by przeciągnąć nieprzytomnych na chodnik. Jeśli ktoś ma pecha, w drodze do pracy natknie się na zwłoki ofiary przedawkowania. Wszystko to nierzadko pod nosem policji, ale nikt nie interweniuje, bo posiadanie narkotyków jest tutaj legalne.

W 2020 r. Oregon jako pierwszy stan w kraju je zdekryminalizował, a zrobił to na mocy ustawy Projekt 110, którą poparło 58% wyborców. Ludzi przekonał argument, że narkomani potrzebują pomocy, a nie zakuwania w kajdanki. Projekt 110 ambitnie taką pomoc zaoferował. Po pierwsze, ustanawiał budżet na budowę nowych ośrodków odwykowych i rehabilitacyjnych – finansują go podatki odprowadzane przez branżę marihuanową. Po drugie, przedefiniował zasadniczo rolę policji w nowej wojnie z narkotykami – z wymierzających kary na głosicieli dobrej nowiny. Policjanci wciąż wlepiają narkomanom mandaty, ale tylko na 100 dol. Co ważniejsze, mają informować, że mandat zostanie umorzony, jeśli ukarany zadzwoni na darmową infolinię, by dowiedzieć się o możliwościach leczenia.

Opór narkomana

Niestety, po trzech latach od wejścia prawa w życie wygląda na to, że nie jest ono skuteczne. Według sondaży co najmniej 56% wyborców opowiada się teraz za cofnięciem Projektu 110, powołując się na statystyki.

Jak wylicza William Nunemann, dyrektor infolinii Lines for Life, do której kieruje narkomanów policja, do końca lutego 2022 r. przy kilku tysiącach mandatów wypisanych w latach 2020-2022 tylko 92 osoby zadzwoniły na infolinię, a zaledwie 19 zgłosiło się na odwyk. W 2019 r., przed dekryminalizacją narkotyków, z przedawkowania, głównie opioidów, zmarło w Oregonie 280 osób. W roku 2021 już 737, a w roku 2022 – aż 955. Obrońcy Projektu 110 podpierają się co prawda badaniem przeprowadzonym w 2021 r. przez New York University razem z Centers for Disease Control and Prevention oraz Network for Public Health Law, wedle którego statystyki śmierci z przedawkowania rosną z roku na rok w całej Ameryce, ale Oregon zachowuje pierwszą pozycję, jeśli chodzi o odsetek narkomanów w populacji. To aż 4,46% mieszkańców stanu, podczas gdy średnia dla całej Ameryki wynosi 3,44% (osoby w wieku 12 lat i powyżej).

Nasila się zarazem przestępczość z użyciem broni, amerykańska specjalność. Jak podaje komisariat główny w Portlandzie, w 2019 r. policja odpowiedziała na 413 incydentów z użyciem broni. W roku 2022 – na ponad 1,3 tys.

Przeciętnemu zjadaczowi chleba poza granicami USA Oregon z niczym się nie kojarzy. Dlaczego więc to tu podjęto pierwszą w Ameryce próbę dekryminalizacji narkotyków, która bardziej pasowałaby do Kalifornii czy Nowego Jorku? Bo od początku istnienia Oregon był stanem, gdzie radykałowie mogli liczyć na schronienie i zrozumienie. W XIX w. tylko tu Afroamerykanie, nawet ci wolni, nie mieli prawa ani mieszkać, ani pracować, stan praktykował dyskryminację na niebotyczną skalę. Po wojnie secesyjnej z otwartymi ramionami przyjmował konfederackich przesiedleńców z Południa. Na początku XX w. stał się przyczółkiem ugrupowań suprematystycznych typu Ku Klux Klan, co jednak nie przeszkodziło, by stanowi politycy, tacy jak gubernator William U’Ren, wyrośli na przełomie XIX i XX w. na najbardziej postępowych polityków Ery Progresywnej, a kobiety w Oregonie otrzymały prawo głosowania już w roku 1912, osiem lat przed resztą Ameryki.

W latach 80. Portland stał się światową stolicą skinheadów i neonazistów, co w pierwszej dekadzie XXI w. doprowadziło do powstania tam pionierskiego w USA ruchu antyfaszystowskiego, Rose City Antifa. Stanowi anarchiści mieli swój moment w 1999 r., kiedy wsparli w Seattle protest przeciwko Światowej Organizacji Handlu i stali się siłą napędową zamieszek znanych jako batalia o Seattle.

Wszyscy też chyba pamiętamy, że choć rozruchy po śmierci George’a Floyda (maj 2020 r.) zaczęły się w Chicago i w Minneapolis, to jednak w Portlandzie przybrały największe rozmiary, ściągając na ulice największych ekstremistów i fundując mieszkańcom kilka miesięcy protestów. Fotograf Rian Dundon, autor książki „Protest City”, ukuł dla tego okresu nazwę Portland’s summer of rage – portlandzkie lato wściekłości.

Przyglądając się historii stanu, trudno oprzeć się refleksji, że od początku ścierały się tu w walce o dusze i kieszenie frakcje radykałów: z jednej strony reformatorów głoszących idee egalitaryzmu i sprawiedliwości społecznej, z drugiej suprematystów. Jeśli zaś chodzi o legalizację używek, Oregon zawsze znajdował się na czele peletonu. Na posiadanie niewielkiej ilości marihuany zezwolił długo przed resztą kraju, w 1973 r. W 1998 r. stał się drugim po Kalifornii stanem, który dopuścił jej posiadanie w celach medycznych, a w 2014 – czwartym, po Waszyngtonie, Alasce i Kolorado, który wprowadził jej pełną legalizację.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 50/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fot. AP/East News

 

 

 

Wydanie: 2023, 50/2023

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy