Wstyd w mundurze

Wstyd w mundurze

Londyńska Policja Metropolitalna od dekad jest przeżarta seksizmem, rasizmem i lenistwem Krzykliwych nagłówków w tej sprawie w ostatnich dniach pojawiło się tyle, że trudno uniknąć pod ich wpływem spłycenia problemów stołecznej policji. Nawet jeśli wziąć pod uwagę tradycyjnie silną pozycję tabloidów w brytyjskim krajobrazie medialnym, o raporcie członkini Izby Lordów Louise Casey pisano w sposób sensacyjny. „Daily Mail”, konserwatywny dziennik znany z ogromnej objętości i zainteresowania najmniejszym nawet szczegółem życia publicznego na Wyspach, wywlókł na czołówkę swoich serwisów internetowych hasła w rodzaju „Najbardziej obciążający raport w 200-letniej historii Metropolitan Police”, mieszając je z wypowiedziami przesłuchanych przez Casey policjantek, które odradzały zgłaszanie służbom przestępstw seksualnych, bo i tak nic nie zostanie zrobione. Nie inaczej zachował się „The Sun”, inny tabloid, kreślący scenariusze, w których przestępcy seksualni w Wielkiej Brytanii spokojnie przechadzają się po ulicach w wyniku zaniedbań policjantów. Można więc było odnieść wrażenie, że nagle w strukturach stołecznych służb porządkowych wylało się szambo. Raport Casey Osoba idąca tym tropem nie byłaby do końca w błędzie, co jak na tabloidy i tak jest niezłym wynikiem. Bulwarowe nagłówki sugerowały jednak, że problemy w służbach mundurowych są nagłe, jednostkowe, wynikają z serii szokujących, ale świeżych zdarzeń, tymczasem nawet pobieżna lektura raportu Casey od razu pokaże, że to wniosek połowicznie trafny. Bo policja metropolitalna ma gigantyczne problemy strukturalne i nie narodziły się one w ciągu ostatnich kilku lat. Baronowa Casey, polityczka od lat zajmująca się sprawami społecznymi i podejściem państwa do mniejszości na Wyspach, analizie strategii i zachowań oficerów Metropolitan Police poświęciła 363 strony. W efekcie powstał dokument gęsty, ale przejrzysty, który nie pozostawia wiele przestrzeni do interpretacji. Konkluzje są bardzo konkretne: stołeczną policję trawią instytucjonalny rasizm, seksizm i ksenofobia, podlane sosem zaniedbań proceduralnych, błędów w sztuce i zwykłego lenistwa. Punktem wyjścia do przeprowadzenia zewnętrznego śledztwa były wydarzenia sprzed dwóch lat. W marcu 2021 r. zamordowana została 33-letnia mieszkanka Londynu, Sarah Everard. Wracając do domu po zmroku, została uprowadzona przez 48-letniego oficera policji Wayne’a Couzensa. Mężczyzna pokazał legitymację policyjną, wykorzystał służbowy ubiór do nawiązania rozmowy, dokonując potem fałszywego aresztowania kobiety. Porwał ją, zgwałcił, zamordował, a ciało porzucił w lesie w podlondyńskim hrabstwie Kent, gdzie znaleziono je tydzień później. Sprawa Everard wywołała sejsmiczny wręcz wstrząs w brytyjskim społeczeństwie. Tysiące ludzi wyszły na ulice w proteście przeciwko brutalności policji i przestępstwom na tle seksualnym, których ofiarą padają kobiety. To było publiczne wotum nieufności wobec służb mundurowych na Wyspach, choć krytyka skupiła się właśnie na Policji Metropolitalnej, bo to w jej szeregach służył sprawca. Społeczeństwo domagało się natychmiastowych zmian, a przynajmniej reakcji władz na to, co stało się 33-latce. Również dlatego, że wkrótce po jej śmierci w mediach społecznościowych pojawiły się kolejne wyznania kobiet, które doświadczyły przemocy na tle seksualnym ze strony londyńskich mundurowych. Lepiej cierpieć w ciszy Raport Casey potwierdza to ponad wszelką wątpliwość – według ustaleń baronowej problem jest nie tylko powszechny, ale też głęboko zakorzeniony. Aż 12% kobiet pracujących w szeregach Metropolitan Police było molestowanych przez współpracowników. Dokument zawiera zarówno dane statystyczne, jak i dokładnie opisane oraz udokumentowane przykłady. Komentarze na temat ubioru, dotykanie w miejscach intymnych, otwarta przemoc fizyczna. Seksizm z kolei był doświadczeniem jednej trzeciej policjantek. Manifestował się we wszystkim, od złośliwych wypowiedzi po brak awansów, blokowanie rozwoju kariery. A przede wszystkim ignorowanie nawet oficjalnych skarg na przełożonych i współpracowników. Jedna z policjantek, które współpracowały z Casey przy tworzeniu raportu, cytowana przez „The Guardian”, powiedziała nawet, że dziś żałuje złożenia dokumentów w sprawie regularnego molestowania przez przełożonego: „Pewnie byłoby lepiej cierpieć w ciszy, w samotności”, bo „jemu i tak nic nie zrobiono, a ja wyszłam na kłamczuchę i idiotkę”. Inna policjantka dodała, że nigdy nie zdecydowałaby się zgłosić gwałtu, gdyby padła jego ofiarą, odradzałaby to też swojej rodzinie, ponieważ obserwowała zaniechania w pracy swoich kolegów. „Nie ma sensu, i tak nic się nie stanie”, powiedziała, dodając, że z powodu braku odpowiednich procedur przy przesłuchaniach i zbieraniu materiału dowodowego wiele ofiar przemocy seksualnej przechodzi wtórną traumę, bo okoliczności zmuszają je do opowiedzenia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2023, 2023

Kategorie: Świat