Nieprzyjazne państwo

Nieprzyjazne państwo

Lekcje nierówności

W preambule projektu konstytucji PiS jest odwołanie się do Boga.

– Eliminuje ono to, co jest podstawą państwa demokratycznego – równe traktowanie ludzi bez względu na wyznanie i światopogląd. Dziś i tak mamy bardzo duże trudności z przestrzeganiem wynikającego z konstytucji zakazu wypytywania obywateli o przekonania religijne, zakazu tworzenia praktyk zmuszających do ich ujawnienia. Religia w szkole zaprasza do dyskryminacji.

150 tys. osób podpisało się – w ramach akcji „Świecka szkoła” – pod obywatelskim projektem ustawy modyfikującej nauczanie religii.

– Jeden z podpisów należy do mnie.

Długo nie było wiadomo, czy organizatorom akcji uda się zebrać wymagane 100 tys. podpisów, tymczasem konserwatywna prawica potrafi ich zgromadzić bez problemu setki tysięcy.

– Uczestnicząc bezpośrednio w kampanii wyborczej, przekonuję się, jak wielkie znaczenie ma poparcie ambony. Wierni przychodzący do kościoła słyszą, co powinni poprzeć, a czego mają się wystrzegać. Trudno zestawiać listy z podpisami zebranymi pod kościołem z podpisami zdobytymi na ulicy. Wiele osób jest nastawionych konformistycznie, oportunistycznie. Woli płynąć w głównym nurcie, niż się wychylać. Jednak religia w szkole jest sprzeczna z konstytucją, a konkretnie z zapisem, że „Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania” (art. 53). Religii w szkole nie powinno być nie tylko dlatego, że jest sprzeczna z konstytucją. Religia uczy dogmatów, a szkoła powinna wpajać krytyczne myślenie. Poza tym ksiądz w szkole – nawet najlepszy – robi to, co kiedyś pierwszy sekretarz partii: odgrywa rolę kontroli ideologicznej.

Projekt ustawy obywatelskiej zmierza nie do wyprowadzenia religii ze szkoły, lecz do zaprzestania finansowania uczenia tego przedmiotu z pieniędzy publicznych.

– Niemniej jednak docelowo religia powinna wrócić tam, skąd przyszła – do sal katechetycznych przy kościołach, które przecież zostały wybudowane ze środków wiernych. Przypominając, że na nauczanie religii w szkołach wydaje się rocznie ponad 1,3 mld zł, nierzadko pozostawia się w cieniu inną ważną kwestię. Nauczanie religii to niemały rynek pracy, nad którym władze oświatowe i samorządowe nie mają żadnej kontroli. To Kościół decyduje, kto i czego uczy dzieci. Znany jest przykład katechetki, która zaszła w ciążę i straciła pracę, bo duchowni uznali, że jako osoba niezamężna straciła kwalifikacje moralne do nauczania religii. A przecież była ona objęta Kartą nauczyciela.

Obecność religii w szkole nie kończy się na zajęciach z tego przedmiotu. Uczniowie biorą udział w uroczystościach religijnych, rekolekcjach, konkursach wiedzy o Janie Pawle II, w których zadaje się m.in. pytania o małego Lolka…

– Kiedyś w szkołach organizowano podobne konkursy na temat Lenina. Dzieci nie są głupie. Dostrzegają, że z jednej strony mówi się im, że mieszkają w kraju, w którym państwo i Kościół są rozdzielone, z drugiej zaś zmusza do udziału w praktykach religijnych, nie zważając na przekonania. Uczniowie, którzy nie chodzą na lekcje religii, czują się gorsi, wyizolowani, wykluczeni. Od małego uczymy dzieci, kto ma władzę: ksiądz.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 42/2015

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. misiek
    misiek 18 października, 2015, 04:07

    Wspanialy artykuł profesor Płatek, tylko ile osób go przeczyta i ile zrozumie? Wszystkie rządy zaniedbały edukację i stąd wiele problemów. W jednej sprawie pani profesor wykazała się naiwnością. Wiarą ,że nowy rząd zajmie się inicjatywą społeczną w kwestii „świecka szkoła”.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. ireneusz50
    ireneusz50 11 czerwca, 2019, 00:13

    idiotyzmy, paniusia kształtuje rzeczywistość.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy