Niewolnictwo XXI wieku

Niewolnictwo XXI wieku

Angola of life youtube komentarz There are more than 6,000 men currently imprisoned at the Louisiana State Penitentiary at Angola—three-quarters of them are there for life, and nearly 80 percent are African American. It's the end of the line for many convicted criminals in Louisiana, which has the highest incarceration rate of any state in the U.S. In this Atlantic original documentary, national correspondent Jeffrey Goldberg goes inside Angola to speak with inmates and with warden Burl Cain, who has managed the prison for two decades. Cain and his colleagues grapple with the crucial question: What does rehabilitation look like when you're locked away for life?

Amerykańscy więźniowie są masowo wykorzystywani do przymusowej pracy Sceny z wyprodukowanego przez amerykański liberalny magazyn „The Atlantic” filmu dokumentalnego „Angola for Life” mogłyby dziać się 150 lat temu na dowolnej plantacji gdzieś na amerykańskim Południu. Setki czarnoskórych robotników w pocie czoła na ogromnym, odsłoniętym terenie zbierają bawełnę. Często kaleczą sobie przy tym ręce, bo nie mają odpowiedniej odzieży ochronnej. Zdarza się, że muszą przysiąść na ziemi i odpocząć, gorączkowo poszukują też przynajmniej skrawka cienia, bo pracują w pełnym słońcu. Gdy jednak przerwą zbieranie bawełny chociaż na chwilę, w tle słychać krzyk strażnika, który w niewybrednych słowach zmusza ich do dalszej pracy. Problem polega na tym, że „Angola for Life” to nie fabularyzowany dokument o historii amerykańskiego niewolnictwa. To nakręcony trzy lata temu film pokazujący skalę i brutalność przymusowej pracy skazańców w amerykańskich zakładach karnych. Tytułowa Angola odnosi się do jednego z więzień w stanie Luizjana i pochodzi od nazwy dawnej plantacji obsługiwanej przez niewolników z Afryki, na miejscu której powstał zakład karny. 80% więźniów odsiadujących tam wyroki to Afroamerykanie. Niemal 90% z nich odbywa karę, pracując przeważnie na plantacjach bawełny. To wymowna ilustracja amerykańskiego systemu penitencjarnego, który coraz mniej wspólnego ma z resocjalizacją, a coraz więcej – z wartym miliardy dolarów rynkiem przymusowej pracy, który samym skazanym przynosi bardzo nikłe zyski. Korzystają Starbucks i McDonald’s Stany Zjednoczone są największym więzieniem świata. Wyroki w federalnych i stanowych zakładach karnych oraz aresztach administrowanych przez hrabstwa odsiaduje ponad 2,3 mln obywateli. Na 100 tys. dorosłych Amerykanów przypada niemal 700 więźniów. Wśród nich najwięcej jest właśnie czarnoskórych. Choć stanowią oni jedynie 16% społeczeństwa, wśród skazańców odsetek ten rośnie już do 40%, co czyni ich największą grupą etniczną w amerykańskich więzieniach. Od chwili przekroczenia bram zakładu karnego ich los spoczywa w rękach władz więzienia, które zadecydują, jak przebiegać będzie ich odsiadka. Choć słynna 13. poprawka do konstytucji zniosła niewolnictwo w 1865 r., jej zapisy dopuszczają wykonywanie przymusowej pracy w ramach odbywania kary za popełnienie czynów niezgodnych z amerykańskim prawem. W praktyce oznacza to istnienie w amerykańskiej gospodarce ogromnego rezerwuaru siły roboczej, która może być niemal dowolnie kierowana do pracy w zależności od potrzeb rynku i która jest spełnieniem marzeń wielkich koncernów. Z przymusowymi pracownikami pochodzącymi z więzień w zasadzie nie trzeba się liczyć. Jako skazańcy nie mają praw pracowniczych, takich jak pensja minimalna, dlatego często otrzymują za pracę niecałego dolara za godzinę. Nie mogą też się zrzeszać w związki zawodowe. Nic więc dziwnego, że lista firm, które posługują się w łańcuchu produkcyjnym przymusową pracą skazańców, jest bardzo długa, a niektóre znajdujące się na niej marki mogą szokować. Więźniowie w Stanach Zjednoczonych zbierają bowiem i pakują ziarna kawy dla Starbucksa, wykonują proste zadania w szwalniach na potrzeby bieliźniarskiego giganta Victoria’s Secret, zajmują się konserwacją infrastruktury dla konglomeratu technologicznego AT&T. Szyją fartuchy dla pracowników McDonald’s i KFC, pracują w centrach telefonicznych dużych firm. Szyją nawet mundury i produkują elementy wyposażenia wojskowego. Telewizja Al-Dżazira podała, że tylko w 2016 r. więźniowie w USA wyprodukowali sprzęt militarny o wartości ponad 100 mln dol. Na porządku dziennym jest praca w rzeźniach, gospodarstwach mleczarskich i ogromnych przemysłowych fermach drobiu czy – jak w przypadku skazańców z więzienia Angola – na plantacjach bawełny. Co ciekawe, aby odsiadywać wyrok w tak drakońskich warunkach, nie trzeba się dopuścić brutalnego przestępstwa. Doskonały przykład podała Wanda James, aktywistka z Denver, propagatorka rekreacyjnej konsumpcji marihuany i działaczka na rzecz reformy systemu penitencjarnego w Stanach Zjednoczonych. W niedawnym wywiadzie dla programu radiowego „POD Saves America” opowiadała, jak jej brat skazany na 20 lat więzienia za posiadanie 3 g marihuany spędził ponad połowę wyroku, zbierając bawełnę jako przymusowy robotnik. Więzienny biznes Szacuje się, że wartość całego rynku przymusowej pracy amerykańskich więźniów może wynosić aż 2 mld dol. rocznie. Statystyki te trudno doprecyzować, bo na temat pracy skazańców władze zakładów karnych wypowiadają się raczej niechętnie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2018, 2018

Kategorie: Obserwacje