Niezapomniane piosenki zapomnianych piosenkarek

Niezapomniane piosenki zapomnianych piosenkarek

O skandalach piszesz niewiele, by nie powiedzieć – nic. Nie chciałaś czy ich nie było?

– Staram się nie zajmować plotkami, bo wiem, jak niebezpieczne bywają. Jeżeli miałam potwierdzone informacje, to – tak jak w przypadku Mirskiej – pisałam o nich. Rzecz w tym, że skandali raczej nie było. A może były, tylko nikt się z nimi nie obnosił ani o nich nie mówił?

A może rozgrywały się z większą klasą?

– Jeżeli coś się działo, ludzie woleli to zachować dla siebie. No i pamiętajmy, że nie było paparazzich.

Właśnie. Teraz skandal dobrze robi celebrytom. Wtedy mógł złamać karierę?

– Nie trzeba było nawet skandalu. Regina Bielska opowiadała mi, że miała ogromne kłopoty ze Szpilmanem. Podobno doszły go słuchy, że Bielska rozpowiada plotki na temat jego romansu z jedną, jak mówiła, niezbyt urodziwą piosenkarką. To wystarczyło, żeby Szpilman ograniczył jej dostęp do radia, co nie było bez konsekwencji dla całej jej kariery. Ci ludzie byli cenieni za to, co potrafili, a nie za to, że potrafili zdobyć uwagę brukowców.

Może była to też era, w której takie rzeczy jeszcze nikogo nie interesowały? Gwiazda była od czegoś innego.

Nie wiem, czy nikogo nie interesowało, bo ludzie lubią skandale. Ale chyba kto inny decydował o tym, czy karierę się robi, czy nie. Dziś często decyduje tłum w internecie. Wtedy trzeba było zaimponować Szpilmanowi. To zmienia wszystko.

– Może rzeczywiście nie można mówić, że nikogo nie interesowało – to byłoby nadmierne idealizowanie ludzkiej natury. Ale z całą pewnością skandale wyciszano i starano się je ukrywać, a nie obnosić się z nimi. Nieco awanturniczy tryb życia Mirskiej z pewnością jej nie pomógł i z czasem wiele osób od niej się odwróciło. Skandalistów raczej rugowało się ze środowiska. Warto dodać, że większość moich bohaterek to były lub są szczęśliwe i długoletnie mężatki.

Mnie się nasuwa porównanie zawodowe, tylko nie wiem, czy trafne. Kiedyś dziennikarz – mówił o tym czasem Ryszard Kapuściński – miał być przynajmniej w pewnym sensie przewodnikiem po świecie. Dziś coraz częściej jego rolą jest trafianie w oczekiwania tłumu.

– Jest tu pewne podobieństwo. Gwiazdy, o których pisałam, były pionierkami, one kształtowały scenę muzyczną, wyprzedzały zachodzące na niej zmiany. Tylko musimy pamiętać jeszcze o jednym: trafianie w oczekiwania tłumu wtedy oznaczało jednak coś zupełnie innego niż uprawianie taniej komercji dzisiaj. Bo jednak one wszystkie były uwielbiane przez ogromną publiczność. Z drugiej strony Natasza Zylska, zresztą jedna z moich ulubionych piosenkarek, idealnie trafiała w oczekiwania tłumu i niestety, zupełnie niesłusznie, umniejszano przez to jej wartość jako artystki. W latach 50. cieszyła się szaleńczą popularnością. Ludzie ją kochali, bo była żywa, energiczna i świetnie śpiewała. Ale jednocześnie mówiło się, że jest komercyjna, że schlebia masowym, tanim gustom, że jest infantylna. Dziś patrzymy na nią zupełnie inaczej. A wtedy uważano, że śpiewa najniższy sort.

Trudno sobie wyobrazić Szpilmana, który kieruje tym tak, by trafić w najprostsze gusta.

– Ciekawy jest też przypadek Witolda Lustosławskiego, który rozrywkowe przeboje pisał pod pseudonimem Derwid. Kiedy w połowie lat 70. wyszło to na jaw, nie chciał o rozmawiać o tym epizodzie swojego życia twórczego. A ja myślę, że taki kompozytor, siłą rzeczy, nie mógł zrobić byle czego.

Panie cię onieśmielały?

– Bardzo. Kiedy wiedziałam już jakiej klasy były gwiazdami, ile przeżyły, ile widziały, co osiągnęły, naturalnie mnie to onieśmielało, ale też wiele wyniosłam z kontaktów z nimi. Uświadomiłam sobie, a może potwierdziłam np. to, że ludzie, którzy byli wychowani przed wojną i dosyć świadomie przeżyli wojenne piekło, różnią się od tych urodzonych później. Mają inne priorytety. Są niezwykle pragmatyczni. Nie są skłonni wdawać się w idiotyczne dyskusje światopoglądowe. Rena Rolska powiedziała mi, że gdyby w latach 70., kiedy próbowała zajść w ciążę, było dostępne in vitro, ani chwili nie zastanawiałaby się, czy z niego skorzystać. Ujmuje mnie to.

Jak wygląda emerytura wielkiej gwiazdy?

– Normalnie. Wtedy nie zarabiano gigantycznych pieniędzy.

Co się z nimi działo, kiedy z schodziły ze sceny?

– Nie wszystkie z niej zeszły. Joanna Rawik wciąż występuje. Mirska mierzyła się z wieloma problemami, alkoholowymi, zdrowotnymi, i one zaważyły na jej odejściu. Koterbska jeszcze parę lat temu podkreślała, że wciąż jest zapraszana, by występować. Regina Bielska przez lata śpiewała za granicą, jeszcze w 1976 r. występowała w Teheranie. Gdy wróciła z mężem do kraju, to wygasło dość naturalnie. Natasza Zylska wyjechała do Izraela i odcięła się od śpiewania. Nie ma tutaj jednego schematu i każda z bohaterek mojej książki miała inną historię.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 17/2016, 2016

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy