Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Ha! To jeszcze dwa zdania o naradzie ambasadorów. Jak nam wypomniał jeden z jej uczestników, zapomnieliśmy o wspaniałej innowacji, którą wprowadził min. Sikorski. Otóż podczas narady urządzono ambasadorom… sprawdzian. Kodowany. Z wiadomości o Polsce i świecie współczesnym. Karteczka, pytania, i nie wolno ściągać!
Po co to? Ambasador nie lubi, kiedy traktuje się go jak praktykanta. Oburzenie więc było wielkie, odwrotnie proporcjonalne do frekwencji, bo pokaźna grupa osób na sprawdzian nie przyszła. O!
Ambasadorów egzaminowano, ale i szkolono. Przeprowadzono im szkolenie dotyczące „zarządzania zmianą”. Wiadomo – zmieniają się wyzwania, więc trzeba nimi zarządzać. Itd., itp., ble, ble. Plotkowano, że owo podnoszenie poziomu naszej kadry kosztowało MSZ 100 tys. zł. Podniosło to paru dżentelmenom adrenalinę.
ŕ propos adrenaliny. Trwa w MSZ konkurs na dyrektora Biura Finansów. Po Michale Radlickim, który czujnie z tego dyrektorowania się wywinął. Do konkursu zgłosiło się trzech kandydatów, i wszystko pięknie, tylko było to trzech „starców”, czyli urzędników z odpowiednim stażem pracy. Komisja konkursowa wskazała kandydata, zwycięzcę tego pojedynku. Niepotrzebnie – bo ten zwycięzca nie spodobał się ministrowi. I nie został powołany. Czyżbyśmy więc mieli poczekać na kolejny konkurs? A może lepiej skończyć z fikcją – i od razu, bez zbędnych ceregieli, wziąć człowieka z MON? Bo i tak na tym się skończy…
Konkurs ogłoszony został także na stanowisko dyrektora Departamentu Strategii i Planowania Polityki Zagranicznej. Naszym zdaniem, ogłoszony został przez pomyłkę, bo – jak dowodzi praktyka – minister nie jest zbytnio zainteresowany pracą takiej komórki. Miesiące mijały, a departamentem kierował p.o. i jakoś mu to nie przeszkadzało. Widać – nie miał do takich spraw głowy. Więc co poniektórzy już szeptali, że minister najchętniej departament by zlikwidował, a pieniądze przeznaczył na kolejne blackberry, mebelki i tym podobne gadżety. Na coś konkretnego. Żeby było. A nie na jakieś dywagacje. Ale cóż – stało się. Czekamy więc na rozstrzygnięcie.
W tle tych wszystkich przedsięwzięć trwa jeszcze jeden konkurs. Taki mniej formalny. Oto bowiem ludzie w MSZ typują, która z osób przeniesionych z MON ma najwięcej do powiedzenia. Wiadomo, najbardziej pocieszny jest płk Artur Szczepaniec z Zarządu Obsługi. Choć podwładnym nie jest do śmiechu. A kto ma władzę? Któryś z pełnomocników? Jednak nie – na razie w tej kwalifikacji prowadzi pani Ilona Węgłowska, która wcześniej, w MON, była dyrektorem departamentu administracyjnego, a teraz, w MSZ, jest zastępcą dyrektora Biura Spraw Osobowych i Szkolenia. Czyli i przy kasie (wiadomo, szkolenia), i przy teczkach. A ponieważ dyrektor generalny już sobie odpuścił i rozgląda się za tym, żeby fajnie wyjechać – pani Ilona weszła w opuszczoną przestrzeń. Do dawnej Guci trochę jej jeszcze brakuje. Ale jest na dobrej drodze.
Attaché

Wydanie: 2009, 35/2009

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy