Nowe twarze od zmarłych

Nowe twarze od zmarłych

Te transplantacje należą do najtrudniejszych, budzą też największy sprzeciw Connie Culp nie kryła radości. 46-letnia Amerykanka może znowu oddychać przez nos, pić i jeść, poczuć smak potraw. Connie przeszczepiono twarz zmarłej dawczyni. Nie tylko skórę, mięśnie, naczynia krwionośne, części kostne, chrząstki, ale także całą górną szczękę z kilkoma zębami. Twarz pacjentki została w 80% zastąpiona przez nową. Był to najbardziej skomplikowany i rozległy przeszczep twarzy, jaki przeprowadzono do tej pory. Connie przeżyła prawdziwą tragedię. Mąż strzelił do niej ze strzelby śrutowej. Potem usiłował popełnić samobójstwo, ale przeżył. Za swój czyn trafił na siedem lat do więzienia. Twarz nieszczęsnej kobiety została zmasakrowana. Connie straciła nos, policzki, szczękę, oko, powieki. Oddychać mogła tylko przez otwór w krtani. Chirurdzy plastyczni nie szczędzili wysiłków, aby poprawić jej los. Przeprowadzili ogółem 27 operacji. Z żeber pacjentki wymodelowali kości policzkowe, próbowali odtworzyć górną szczękę za pomocą tkanki kostnej z jej nóg. Przeszczepili na twarzy skórę pobraną z uda. Rezultaty okazały się jednak niezadowalające. Potwornie zniekształconej kobiety bały się własne dzieci. Stało się jasne, że Connie może pomóc tylko transplantacja. 22-godzinna operacja została przeprowadzona w klinice Cleveland (Ohio) w grudniu 2008 r. Na czele ośmioosobowego zespołu mikrochirurgów i lekarzy innych specjalności stała absolwentka poznańskiej akademii medycznej Maria Siemionow. Do tego bezprecedensowego zabiegu specjaliści z Cleveland przygotowywali się przez 20 lat. Wysiłki dr Siemionow i jej kolegów zostały uwieńczone sukcesem. Connie zrozumiała, że jej życie znów będzie lepsze, gdy po raz pierwszy poczuła smak płynu do płukania ust. W maju br. pacjentka wystąpiła na konferencji prasowej i pokazała twarz, podziękowała lekarzom i rodzinie dawczyni. Chirurdzy plastyczni będą jeszcze wygładzać oblicze pacjentki, ale dopiero gdy urosną nerwy z nowej twarzy. Kolejny przełom w dziejach transplantologii został dokonany. Pierwsze eksperymenty z przeszczepianiem twarzy przeprowadzono, jak to zwykle bywa, na zwierzętach, psach i szczurach. Amerykańscy chirurdzy plastyczni przeszczepili twarz zmarłej osoby innemu zmarłemu. Jak twierdzili – z sukcesem (aczkolwiek trudno w tym przypadku stwierdzić, na czym sukces ma polegać). W 1994 r. dziewięcioletnia indyjska dziewczynka Sandeep Kaur została dosłownie oskalpowana, gdy jej włosy wkręciły się w kosiarkę. Rodzice spieszyli do szpitala, niosąc w plastikowej torebce twarz dziecka. W dwóch częściach. Sandeep na szczęście była nieprzytomna. Dr Abraham Thomas, jeden z czołowych indyjskich mikrochirurgów, zdołał ponownie połączyć naczynia krwionośne i nerwy, umieścił na swym miejscu skórę. Doszło do pewnych uszkodzeń mięśni, lecz operację uznano za udaną. W 2004 r. Sandeep została pielęgniarką. Dziewczynce przywrócono własną twarz, toteż w tym przypadku nie istniało niebezpieczeństwo odrzucenia przeszczepu. Lekarze we Francji, USA i Wielkiej Brytanii byli gotowi do pierwszego transplantu twarzy już w 2003 r. Stało się to możliwe dzięki postępom w mikrochirurgii oraz pojawieniu się nowej generacji leków immunosupresyjnych, zapobiegających reakcji odrzucenia transplantu – organizm rozpoznaje przeszczep jako obcy i atakuje go. Może także wystąpić sytuacja, w której przeszczep zwraca się przeciw nowemu organizmowi – jest to tzw. choroba przeszczep przeciw gospodarzowi (ang. graft versus host disease). Reakcje te mogą nastąpić gwałtownie, w ciągu kilku dni lub tygodni po operacji, lub przybrać postać powolnego odrzucania. Niekiedy zagrażają życiu. Wielu lekarzy pragnęło zdobyć sławę tych, którzy jako pierwsi przeszczepili twarz. Obawy, także natury etycznej, psychologicznej, moralnej, były jednak bardzo silne. W listopadzie 2003 r. brytyjskie Królewskie Kolegium Chirurgów zaleciło, aby z transplantacjami twarzy jeszcze poczekać. Przewodniczący kolegium, Peter Morris, powiedział: „Dysponujemy odpowiednimi umiejętnościami mikrochirurgicznymi i wiedzą anatomiczną, aby przeprowadzić przeszczep twarzy. Ale taka operacja to nie tylko kwestia osiągnięć technologicznych. Musimy uwzględnić wpływ psychologiczny na biorcę oraz na rodzinę dawcy, a także długoterminowe ryzyko przyjmowania leków immunosupresyjnych przez całe życie”. Transplantacja twarzy nie jest przecież operacją ratującą życie, jak przeszczep serca, lecz tylko poprawiającą jego jakość. Ryzyko związane z podawaniem lekarstw immunosupresyjnych jest poważne – mogą one doprowadzić do cukrzycy, osteoporozy czy choroby nowotworowej. Zdaniem prof. Morrisa, lekarstwa te zwiększają prawdopodobieństwo zachorowania na raka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2009, 2009

Kategorie: Nauka