Obietnice polityków

ZAPISKI POLITYCZNE Ponad ćwierć wieku temu w środowisku adwokackim pojawiła się ni to informacja, ni to plotka o tajnym procesie jednego z naczelników więzień, oskarżonego o handel miejscami w podległym mu kryminale. Interes był dziecinnie prosty, choć zaskakujący, gdyż przyzwyczajeni jesteśmy do płatnego unikania pozbawienia wolności, a tu poszło o handel uwięzieniem. Płacili za te miejsca rolnicy, skazywani na kilkumiesięczne ograniczenie wolności za drobniejsze naruszenia prawa. Dla rolnika uwięzienie w sezonie żniwno-wykopkowym to tragedia ekonomiczna. Lepiej było odsiadywać swoje w okresie zimy. I zimowe możliwości ułatwiał – za niezłe ponoć pieniądze – ów tajnie sądzony naczelnik. Chłopi chętnie korzystali z możliwości sporego ułatwienia życia, tym bardziej że pan naczelnik, ludzki pan, nie obdzierał zbytnio swoich klientów ze skóry. Wolał taniej sprzedawać wiele miejsc odsiadki, niż targować się o ceny. Interes kwitł. Niewykluczone, iż sądzony naczelnik nie był jedynym wynalazcą tego źródła dochodów, ale wszystkie podobne otoczono głęboką tajemnicą. Zostawały plotki tak słabo potwierdzone, iż nie jest bezzasadne przypuszczenie, że to złośliwcy sami wszystko wymyślili, by poniżyć upadający reżim. Mogło być i tak. Nie można także wykluczyć, że podobne zjawiska występują i dzisiaj, bo nadal rolnicy bywają skazywani na małe odsiadki i nadal letnie uwięzienie może być zabójcze dla gospodarki. Cała ta historia przypomniała mi się, gdy przeczytałem w prasie przerażającą informację o braku miejsc w więzieniach dla blisko trzydziestu tysięcy (30.000) skazanych. Jeśli to prawda, nasz wymiar sprawiedliwości doznaje niespotykanego upokorzenia i pozbawienia efektywności, skoro orzekane kary nie są wykonywane. Trwają w Sejmie niekończące się debaty o nieodzownym zaostrzeniu kar w kodeksie, o poszerzeniu uprawnień policji, której, wedle projektu, będzie nawet wolno dochodzić rasowej przynależności podejrzanych, a tymczasem prawnie ważne wyroki są zawieszane z powodu przepełnienia więzień. Nie widać także gorączkowych starań o powiększenie bazy więziennictwa, choć likwidacja kilkudziesięciu garnizonów wojskowych stwarza okazję, by i więziennictwo mogło sobie coś uszczknąć z powojskowego, sporego dobra lokalowego. Wczoraj wysłuchałem w radiu debaty politycznej o nowych uprawnieniach policji. Jak zawsze jedni politycy starali się zagłuszyć innych w wyszukiwaniu błędów w projektowanej ustawie, natomiast prawie nikt nie odnosił się do realiów. Autorzy tej zapewne pożytecznej ustawy byli głusi na historię, skoro wpisali do tekstu paragraf, pozwalający na dochodzenie przez policję r a s o w e g o pochodzenia osoby, dostarczającej powodów, by się nią zainteresowała policja. Ja rozumiem, iż policja powinna wiele wiedzieć, gdy poszukuje śladów naruszenia prawa, ale żeby to ubierać w rasistowskie słownictwo, to przesada, dowodząca bardzo niskiego poziomu kultury prawnej służb rządowych przygotowujących projekty. Warto dodać, że zwaśnieni politycy dosyć zgodnie potępili nieszczęsne sformułowania. Najważniejsza jednak była wypowiedź polityka Unii Pracy z Białegostoku, Mirosława Hanusza, który próbował problem postawić z głowy na nogi. – Załóżmy – mówił – że te wszystkie poszerzone uprawnienia policja już otrzymała, ale czy pójdą za tym jakieś konkretne pieniądze na wyposażenie komisariatów i komend policyjnych w nowoczesny sprzęt techniczny, pozwalający na swobodne korzystanie z nowych uprawnień? Ten przyziemny problem otumanił część polityków, biorących udział w tej dyskusji. Pojawił się zwykły przy takich okazjach bełkot polityczny zamiast wskazania źródeł pokrycia niewątpliwie wysokich wydatków. Tak już u nas jest, że politycy mówią najchętniej komunały przedwyborcze, zamiast przedstawiać społeczeństwu konkretne pomysły rozwiązywania trudnych problemów, a przecież po to właśnie otrzymują możliwość ujawniania swych poglądów w publicznych mediach, by uzyskiwać łatwe dotarcie do szerokich kręgów widzów lub słuchaczy. Wszelkie sprawy dotyczące przestępczości i walki z nią to szczególnie łakomy kąsek polityczny – teraz, przed wyborami. Łatwo się opowiada o zaostrzeniu kar, napomyka o ponowieniu kary śmierci, choć politycy świetnie wiedzą, że taka decyzja zamknęłaby przed Polską natychmiast wszystkie drzwi do Europy. Łatwo powierza się policji nowe uprawnienia, ale gdy przychodzi do konkretów, prawicowe rządy są bezradne, bo to ze strony ich ministrów i polityków padają wszystkie zbawcze propozycje, nie mające następnie jakiegokolwiek pokrycia w trudnej ekonomicznie rzeczywistości. Nawet wtedy, gdy idzie o sprawę tak zasadniczą jak autorytet sądownictwa, cierpiący poważnie, jeśli orzekane wyroki nie są wykonywane, bo prawicowe władze lubią gadanie i obiecywanie. A wykonanie?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 25/2001

Kategorie: Felietony