Wykształciuchy mówią NIE Widmo krąży po Polsce, widmo obywatelskiego nieposłuszeństwa. Protest przeciwko nowej ustawie lustracyjnej umówmy się: w gruncie rzeczy dość delikatny, taki wykształciuchowaty władza odebrała niczym bunt w Kronsztadzie. Przeciwko grupie dziennikarzy, którzy oświadczyli, że nie wypełnią deklaracji lustracyjnych, wytoczono działa. Opluto ich w przychylnych rządowi mediach, politycy PiS grożą niepokornym konsekwencjami. To niemądra reakcja bo do buntowników dołączają inni. Z każdym dniem rośnie również ferment na wyższych uczelniach. Kolejni profesorowie, naukowcy z najwyższej półki, ogłaszają, że deklaracji lustracyjnej nie wypełnią. Zbierają się kolejne rady wydziałów i kolegia redakcyjne. Tak oto władza sprokurowała sobie problem. Czy na pewno nieświadomie? Wichrzyciele i primadonny Pisaliśmy o tym już tydzień temu, więc tylko gwoli przypomnienia: wszystko zaczęło się od tego, że kilku dziennikarzy, m.in. Ewa Milewicz z Gazety Wyborczej, Wojciech Mazowiecki i Piotr Najsztub z Przekroju i Jacek Żakowski z Polityki, ogłosiło, że nie podpiszą deklaracji lustracyjnych, które nakłada na nich nowa ustawa. Zresztą z różnych powodów. Ich argumenty można z grubsza podzielić na trzy kategorie. Po pierwsze, ustawa ich poniża, bo każe im tłumaczyć się przed państwowymi urzędnikami, że nie byli w przeszłości łobuzami. I to ci państwowi urzędnicy będą w tym przypadku sędziami. Po drugie, ustawa nie ma logicznego uzasadnienia bo skoro zakłada, że IPN ma opublikować listę informatorów SB, to i tak wszyscy niedługo się dowiedzą, kto donosił, a kto nie. Po trzecie wreszcie, ustawa narusza kanon państwa demokratycznego zasadę niezależności dziennikarskiej. Bo w żadnym demokratycznym kraju nie można nikogo ukarać zakazem publikacji, zakazem wypowiadania się, a taką karę przewiduje nowe prawo dla tych, którzy deklaracji nie złożą. Jest więc praktycznie pewne, że Trybunał Konstytucyjny zakwestionuje kontrowersyjne zapisy ustawy. Protestujący przypominali również, że prawo do kwestionowania ustaw, które zdaniem obywateli naruszają obywatelskie wolności i są niesprawiedliwe, należy do kanonu demokracji. Instytucja obywatelskiego nieposłuszeństwa jest na Zachodzie czymś oczywistym. Argumenty protestujących brzmią więc poważnie, a fakt, że kwestionowana ustawa znalazła się w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie będzie niedługo rozpatrywana, dodatkowo je wzmacnia. Mądra władza poczekałaby więc do orzeczenia Trybunału. Tymczasem protestujących, i ze strony władzy, i ze strony sprzyjających władzy publicystów, spotkały ataki i wyzwiska. Postawili się ponad prawem, ogłosił na pierwszej stronie PiS-owski Dziennik. A publicysta tego pisma, Piotr Zaremba, napisał, że przypominają oni bardziej zblazowane gwiazdy rockowe, które ostentacyjnie paliły trawkę czy wszczynały burdy pewne bezkarności i nazywały to buntem. Protestują dziennikarskie primadonny, dodawał Dziennik, cytując słowa posła PO, Pawła Śpiewaka. Protestującym dziennikarzom przypięto więc, w manierze głębokiego PRL, łatkę wichrzycieli, bananowej młodzieży i tych, którym ustrój się nie podoba. Co lepiej charakteryzuje przypinających niż tych, których tak niemądrymi słowami oskarżano. Protest się rozszerza Odpór PiS-owskich mediów nie na wiele się zdał, bo antylustracyjny protest zaczął się rozszerzać na całą Polskę i na inne środowiska. Przede wszystkim bunt podniosły ośrodki uniwersyteckie. Uniwersytety Warszawski, Jagielloński, Wrocławski, Łódzki, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, z następnych ośrodków akademickich zaczęły napływać informacje, że kolejni profesorowie odmówią podpisania deklaracji lustracyjnej. Gazeta Wyborcza utworzyła stronę internetową poświęconą lustracji. Możemy dowiedzieć się z niej, jakie grupy będą podlegać lustracji, prześledzić debatę, poznać komentarze prawników. No i przeczytać wypowiedzi kolejnych profesorów i pracowników naukowych z całej Polski. Oto ich garść: Prof. Jan Miodek (UWr): Zgotujemy sobie piekło. Prof. Aleksander Labuda (UWr): Ta cała akcja jest dla mnie czymś nieprzyzwoitym. Poddanie się procedurze lustracyjnej uwłacza mojej godności. Dr Wojciech Baluch (UJ): To wzajemne wyniszczanie. Prof. Elżbieta Kałuszyńska, Instytut Filozofii UWM, Olsztyn: Pewnie, że chciałabym dalej pracować jako nauczyciel akademicki, ale nie tym kosztem, nie kosztem utraty twarzy przed studentami. Dlatego nie złożę „lojalki”. Poczekajmy z tą lustracją, poloniści z UAM apelują do władz uczelni. Podobnych wypowiedzi przybywa z każdym dniem. Odmawiających nie przekonuje argument, że podpisanie deklaracji to nic wielkiego i nie boli, że niewinny nie ma powodu do strachu itd. I słusznie, bo dobrze wiemy, że nie o lustrację w tym wszystkim chodzi. A o co? Legną autorytety Odpowiedzi
Tagi:
Robert Walenciak









