Ofensywa młodego kina

Ofensywa młodego kina

Nowa ustawa o kinematografii daje, a nie zabiera i to jest jej podstawowy atut Piotr Trzaskalski, reżyser – Niedawno skończył się Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Krytycy zgodnie uznali, że był raczej średni. A według ciebie, jakie jest to nasze polskie kino? Średnie? – Myślę, że polskie kino czuje się bardzo dobrze, wcale nie jest średnie. W głównym konkursie festiwalu znalazło się 21 filmów, co, biorąc pod uwagę liczne projekcje w tzw. sektorach dodatkowych, daje naprawdę niezły wynik. Bo jeśli powstaje dużo filmów, to wśród nich może się pojawić kilka wybitnych. Poza tym ostatnie festiwale pokazały, że do kina wchodzą młodzi twórcy. – Ale właśnie na ostatnim festiwalu ta tendencja chyba została zatrzymana: zwyciężył „Komornik”, film długo nieobecnego na dużym ekranie Feliksa Falka, przedstawiciela, jeśli można tak powiedzieć, starej i uznanej gwardii. – Cóż, każde jury ma swoje wewnętrzne tarcia i napięcia. Nie wiem, jakie były kulisy tegorocznej decyzji, poza tym nie widziałem „Komornika”, więc trudno mi się odnieść do tego werdyktu. To jest pewnie po prostu bardzo dobry film… Ale na pewno nie mogę się z tobą zgodzić, że ta ofensywa młodego kina, rozpoczęta przed kilku laty, została zatrzymana. Kilka nagród trafiło przecież także teraz w ręce młodych. Wyróżniono Przemysława Wojcieszka za film „Doskonałe popołudnie”, poza tym nagrodę specjalną jury dostało troje naprawdę młodych reżyserów – Maciej Migas, Jan Komasa i Anna Kazejak-Dawid – za film „Oda do radości”. Nie można więc powiedzieć, że przegrali młodzi, a wygrali starzy. A Leszek Wosiewicz, który dostał nagrodę dla najlepszego reżysera za „Rozdroże Cafe”, jest reprezentantem średniego pokolenia. Myślę, że tegoroczny festiwal pokazał, że mamy przynajmniej międzypokoleniowy remis. Ale jeszcze raz powtórzę: moim zdaniem, polskie kino ma się dobrze. – No, ale pamiętasz przecież, że jeszcze nie tak dawno słychać było tylko lamenty, że mamy kryzys kina. – Przynajmniej od trzech lat tego nie odczuwam. Gdy widzę takie znakomite filmy jak „Wesele”, „Warszawa”, „Zmruż oczy”… – A jak widzisz „Rh+” Jarosława Żamojdy – kiczowaty i kompletnie niewiarygodny obrazek z życia imprezujących dwudziestoparolatków – albo „Czas surferów” Jacka Gąsiorowskiego – kolejną przerysowaną historię niby o współczesnej Polsce? Przecież kiedy się ogląda takie filmy, można sobie wszystkie włosy z głowy wyrwać, jak to zrobił pewien krytyk w „Misiu” Barei. Bo to kino ani niszowe, ani komercyjne… – No tak, ale przyznaj, że jednak zauważane i nagradzane są raczej dobre filmy. A zawsze jest tak, że tym dobrym towarzyszą filmy estetycznie niszowe, mówiąc najdelikatniej. Jestem jednak optymistą. – Także ze względu na nową ustawę o kinematografii, tak długo oczekiwaną przez środowisko filmowe? – Nowa ustawa przede wszystkim daje, a nie zabiera, i to jest jej podstawowy atut. – A co daje? – Daje twórcom poczucie bezpieczeństwa. Ale i tak wszystko rozbija się o element ludzki: jeśli będziemy mieli uczciwą dystrybucję pieniędzy, to wszystko będzie w porządku. Jeśli będzie ona nieuczciwa, to natychmiast wszystko wyjdzie na wierzch. Łatwiej będzie można to ukrócić, gdyż żyjemy w czasach afer i niewiele da się dziś ukryć. – Czy nie obawiasz się tego, że szef Instytutu Sztuki Filmowej będzie miał w ręku wszystkie sznurki? Komu dać, komu nie, który scenariusz jest zły, a który dobry etc. To już było. – Wiesz, ale zawsze było tak, że czekało się na ten jeden jedyny podpis kogoś, kto był najważniejszy. Tego nie się da ominąć. Nie widzę tu zagrożenia. – Czyli idzie ku lepszemu? – Moim zdaniem, tak. Przede wszystkim dlatego, że wyraźnie widać dopływ młodej krwi, że mamy ten, jak powiedziałem, międzypokoleniowy remis. Proporcje między doświadczonymi filmowcami a debiutantami się wyrównują. – Ty debiutowałeś już jako dorosły facet koło czterdziestki, podobnie inni „młodzi”. Nie sądzisz, że to dziwne? – Wiesz, to, co dawniej załatwiały zespoły filmowe, dla naszego pokolenia nie istniało. My musieliśmy sami wprowadzić się w świat filmu. Jakoś nam się to udało. Ale mam nadzieję, że następne pokolenie, które teraz kończy Filmówkę, naprawdę bardzo zdolni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 40/2005

Kategorie: Kultura