Ofiary żołnierzy wyklętych

Ofiary żołnierzy wyklętych

Wnuczka zamordowanego przez NSZ Jana Rybaka od dziewięciu lat protestuje przeciwko fałszowaniu historii. Bezskutecznie Jestem wnuczką Jana Rybaka, sekretarza wiejskiej komórki PPR w Radomyślu nad Sanem, który został zamordowany 18 lipca 1945 r., w sposób podany przez Krzysztofa Wasilewskiego w artykule „Rzeczpospolita mitomańska” („Przegląd” nr 7 z 20 lutego br.). Przestrzelona czaszka, wydłubane oczy, obcięty nos, wyrwany język, obcięte uszy, połamane ręce i nogi, ciało owinięte drutem kolczastym i utopione w Sanie. Za co został zamordowany? Za to, że przed wojną należał do Stronnictwa Ludowego i brał czynny udział w organizowanym przez Stronnictwo strajku chłopskim w Stalowej Woli, za to, że umiał czytać i pisać, za to, że po powrocie z robót przymusowych w Rzeszy 7 grudnia 1944 r. wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, a 28 grudnia 1944 r. został radnym Powiatowej Rady Narodowej w Tarnobrzegu, za to, że marzył o tym, by robotnicy mogli jeździć na wczasy (Stanisław Stefan Gębala, „Comber, opowieść o miasteczku”, KAW, Rzeszów 1983). Został zamordowany przez młodych sąsiadów, członków Narodowych Sił Zbrojnych, przez komendanta NSZ rejonu Nadsania Alfonsa Chmielowca, jego brata Bolesława i innych, których nazwiska znam. W ten sam sposób, tylko miesiąc wcześniej, została zamordowana 40-letnia Antonina Delbas z Woli Rzeczyckiej (gmina Radomyśl nad Sanem), również działaczka PPR. Dzięki niej, jej rodzinie oraz innym komunistom udało się przechować w tej miejscowości przez okres wojny późniejszego największego polskiego pisarza w USA Jerzego Kosińskiego. Sprawcy nigdy nie zostali osądzeni, bo Alfons Chmielowiec uciekł po tych wydarzeniach do USA, a inni, często zmieniając nazwiska, rozproszyli się po Polsce. Niebawem wszystkich objęła amnestia. W 2002 r. ukazała się książka Bolesława Chmielowca „Wspomnienia straconych (?) dni”, w której autor gloryfikuje działalność NSZ i przedstawia siebie oraz brata jako „prawdziwych Polaków”, patriotów i katolików, natomiast mojego dziadka i jego syna, Eugeniusza, szkaluje i oskarża o czyny, które sami popełniali jako członkowie NSZ. Publicznie oskarżył Jana Rybaka o napaść na jego dom rodzinny, o współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa, a także pomówił wujka Eugeniusza o to, że kazał zlikwidować swojego ojca bliżej nieokreślonym członkom Armii Krajowej. Oczywiście, że zwróciłam się do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu (sygn. akt I C 585/03) oraz Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie (sygn. akt I A Ca 10/05) o ochronę dóbr osobistych, jednakże sąd apelacyjny powództwo oddalił, uznając, że autor książki miał prawo do wyrażania swoich poglądów, bo Europejski Trybunał Praw Człowieka stanowi, że swoboda wypowiedzi jest rdzeniem koncepcji demokratycznego społeczeństwa, książka ma charakter wspomnieniowy, a autor przedstawia własne poglądy na czasy i zdarzenia, w których uczestniczył. Zawarte w niej określenia, przedstawiające Jana Rybaka w niekorzystnym świetle, wywołują negatywne skojarzenia tylko w tej grupie czytelników, którzy mają inne niż autor spojrzenie; pozwany postrzegał osobę Jana Rybaka według własnych kryteriów i przedstawia własną ocenę postępowania, a jego motywem było przedstawienie własnego, wyważonego zdania o krytykowanej osobie. Każdy może napisać książkę, ale ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. Sąd uznał, że działanie autora książki nie było działaniem bezprawnym, bo z jego punktu widzenia działał w dobrej wierze. Odrzucił wszystkie dowody, które wskazywały na to, że autor bezczelnie kłamie. (…) Sąd nie ustosunkował się do aktu zgonu Jana Rybaka, bo musiałby przyznać, że nie mógł on brać udziału w akcji przeciwko NSZ, ponieważ już nie żył, a autor książki był niestaranny i świadomie manipuluje opinią publiczną poprzez podawanie konkretnych dat i faktów. Jednocześnie sąd oddalił zeznania świadków, którzy mówili, kto zamordował Jana Rybaka, bo powódka, czyli ja, chce wyjaśnić sprawę jego śmierci, a to nie jest przedmiotem postępowania. Uznał natomiast za wiarygodne twierdzenie autora, że Jan Rybak brał udział w rabunku, bo opowiedziała mu o tym jego siostra, której z kolei opowiedziała o tym matka, matka zaś dowiedziała się od gospodyni księdza, a są to osoby bliskie autorowi, którym ufał. Ustalenie prawdy kolidowałoby z linią obecnej polityki. Sąd przyjął za prawdziwe przedstawione przez autora wydarzenia, całkowicie pomijając zeznania świadków, i uznał, że autor działał w imieniu „usprawiedliwionego interesu publicznego”. Kasacja została odrzucona („Przegląd” nr 38

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2011, 2011

Kategorie: Od czytelników