Waldemar Kita kupił FC Nantes, teraz będzie sprowadzał do klubu polskich piłkarzy Korespondencja z Francji W 1969 r., po śmierci ojca, wyjechał z matką do Francji, do rodziny. Nagle osamotnieni w Szczecinie, chcieli jakoś związać koniec z końcem, zacząć nowe życie. Nieznający francuskiego 15-latek był początkowo bardzo zagubiony w obcych warunkach, ale ambicji i uporu mu nie brakowało. Dziś Waldemar Kita jest cenionym biznesmenem. Kierując przez 20 lat stworzoną przez siebie firmą Corneal, stał się światowym gigantem w dziedzinie okulistyki i kosmetologii. Aż sprzedał fabryki Amerykanom za ponad 200 mln dol. i wrócił do swej największej pasji, jaką jest futbol. Odrzucany przez polskie środowiska piłkarskie, stanął na czele FC Nantes, jednego z najbardziej utytułowanych klubów Francji. Przystanek Lozanna Nie było to pierwsze dynamiczne wejście Waldemara Kity w piłkę nożną. W latach 1998-2001, nie zaprzestając dowodzenia Cornealem, sprawował funkcje prezydenta i właściciela szwajcarskiego Lausanne-Sport. W tym okresie klub ten zdobył wicemistrzostwo i Puchar Szwajcarii. Wiele dobrego do zespołu wniósł polski napastnik, Marcin Kuźba, którego Kita wyciągnął ze sportowego dna, z rezerw francuskiego AJ Auxerre. To właśnie gol Kuźby jesienią 2000 r. przyczynił się do wyeliminowania słynnego Ajaksu Amsterdam z Pucharu UEFA. Pochodzący z Polski przemysłowiec rozstał się z lozańskim klubem, ponieważ nie chciał brać na siebie całkowitych kosztów utrzymania, a nikt nie kwapił się do wsparcia, nie było takich jak dziś sponsorów, na swój sposób obligatoryjnych: tytularnych dla całej ligi czy wykładających pieniądze stacji telewizyjnych. Ale Kuźba nie został na lodzie. Został przez swego dobrodzieja wypożyczony do Wisły Kraków. Przy czym dobrodziej płacił pensję, a strona krakowska regulowała tylko premie. Była to ta Wisła, która pod wodzą Henryka Kasperczaka jesienią 2002 r. robiła furorę w Pucharze UEFA, w świetnym stylu eliminując Parmę i Schalke. I nie Tomasz Frankowski partnerował wtedy Maciejowi Żurawskiemu w ataku, lecz właśnie Kuźba, który dzięki uzyskanej formie wrócił do reprezentacji Polski. Wisła potem nie oddała ani złotówki za to wypożyczenie, a Kuźba tak się odwdzięczył swemu protektorowi, który zresztą sfinansował jeszcze jedną operację, że bez słowa wyjaśnienia, a tym bardziej słowa „dziękuję” uciekł do Olympiakosu Pireus. Choć Kita przestrzegał przez zbyt wczesnym podjęciem treningów i gry po operacji. No i gdzie jest dziś Marcin Kuźba? Od tamtej pory nawet się nie zbliżył do poziomu swej gry z sezonu 2002-2003. Waldemar Kita, który jeszcze w Polsce grał w młodzieżowych grupach Pogoni i Arkonii Szczecin, a we Francji w barwach FC Meaux dotarł do szczebla III ligi, do tego stopnia przeżywał mecze jako prezydent, że oglądał je z ławki rezerwowych Lausanne-Sport, a nie z loży dla VIP-ów. Mówił wówczas, że kiedyś zrobi kurs trenerski, by lepiej wczuwać się w mentalność zawodników i szkoleniowców i bardziej zgłębić tajniki futbolu. Słowa te traktowano raczej jako pokazówkę. Tymczasem, po wypadnięciu na kilka lat z piłkarskiej karuzeli, choć mocno zaangażowany w rozwój Cornealu, Kita przyjeżdżał regularnie do Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, by w ramach zaocznego kursu trenerskiego zaliczać wykłady i ćwiczenia. I ma ten upragniony dyplom. Mało który prezes klubu może się tym pochwalić, chyba że na eksponowaną posadę trafił właśnie po karierze trenerskiej. – Chciałem po prostu wiedzieć, jak to wszystko wygląda z drugiej strony. Jeśli jeszcze przyjdzie mi zarządzać jakimś klubem, będę lepiej się orientował, jak to ułożyć, jak od trenerów i zawodników egzekwować ich powinności – wyjaśniał po otrzymaniu licencji. Dwie dekady z Cornealem A Corneal do ceny, którą niedawno zapłacili Amerykanie z firmy Allergan, dochodził przez 20 lat. Soczewki wewnątrzgałkowe były rewolucją w dziedzinie operacji okulistycznych. To była generacja wyżej niż soczewki kontaktowe. Furorę zaczęły robić również produkowane przez Kitę preparaty do niskoinwazyjnego poprawiania twarzy. Zadomowiwszy się w końcu we Francji i nie przerywając przygody z futbolem, skończył szkołę średnią i zamierzał studiować medycynę. Jednak z pewnych powodów nie udało się, więc postawił na optykę i optometrię. Kiedy zaczął realizować marzenia o własnym biznesie, było to najpierw laboratorium w jednym pokoju, ba – w jednej szafie, gorące dyskusje ze współpracownikami; pomysły szkicowano nawet na szybie auta, gdzieś w górach, we mgle. Z czasem odziały Cornealu pojawiały się w różnych krajach. Główna fabryka powstała w okolicach
Tagi:
Roman Hurkowski









