Historia bez happy endu

Historia bez happy endu

Diabli biorą „reformę” Ekstraklasy Od pewnego czasu w futbolowym światku mówi się coraz częściej i głośniej, że tzw. reforma Ekstraklasy okazała się niewypałem i jesienią 2016 r. nastąpi powrót do poprzedniego systemu rozgrywek. Wątpliwa to satysfakcja stwierdzić: a nie mówiłem (pisałem), bo rzecz dotyczy trzech straconych sezonów. Dla wielu bezsens tej zmiany był oczywisty. Nie mogli tego pojąć tylko ci, którzy za ten galimatias odpowiadali. Teraz Zbigniew Boniek i jego zausznicy wycofują się rakiem. A przecież już 15 lipca 2013 r. tytuł „Demolka zwana reformą” w PRZEGLĄDZIE jednoznacznie sugerował, co z tego wyniknie dla naszej piłki. Ostrzegaliśmy i apelowaliśmy Warto przytoczyć fragmenty artykułu sprzed ponad dwóch lat: „A to dopiero początek reformy, a raczej demolki naszej piłki nożnej, i to od samej góry! Zarząd PZPN zatwierdził reformę Ekstraklasy, która zakłada rozegranie 37 kolejek i podział punktów po części zasadniczej. – Spowoduje to szaloną walkę, bo gdyby ktoś dzisiaj zaczął dzielić punkty w tabeli, to dziewiąta drużyna miałaby 17 punktów, a szesnasta 12 – stwierdził Zbigniew Boniek. Argumentacja prezesa jest (…) po prostu śmieszna. Co oznacza szalona walka? Nadal brak odpowiedzi na podstawowe pytanie – dlaczego liczbę zdobytych punktów dzieli się przez dwa? A mówiąc dosadniej – jakim prawem, z jakiego tytułu klubom i zawodnikom kradnie się połowę dorobku z całego sezonu? Prezes spółki Ekstraklasa SA Bogusław Biszof w ostatnim czasie udzielił wielu wywiadów. Sięgnąłem po »Dziennik Bałtycki« z połowy czerwca. Biszof jest najwyraźniej zadowolony z siebie, swojej roboty, a co najważniejsze – nie nurtują go żadne wątpliwości: – Od 22 maja, kiedy reforma została zatwierdzona, ten temat jest dla mnie zamknięty. (…) W przekroju roku powinno być więcej meczów o stawkę. I nie mam tutaj na myśli tych siedmiu dodatkowych kolejek, ale już kolejki 18., 21., 24. będą bardziej emocjonujące… Czy dzielenie punktów na pół jest sprawiedliwe? Tak chciała większość, zarówno w zarządzie PZPN, jak i wśród klubów. Wszystkim dzielimy po równo, więc będzie sprawiedliwie. Na ocenę tego systemu przyjdzie czas. Natomiast nie tylko moim zdaniem, ale i wielu klubów, zawodników, mediów i samych kibiców Ekstraklasa potrzebowała zmian… (…) W efekcie pośpiesznych, nieprzemyślanych do końca poczynań bogaci staną się jeszcze bogatsi, a średni i biedni będą musieli radzić sobie sami. A jak sobie nie poradzą, to wyłącznie ich problem. (…) Najwyraźniej z Rzymu nie wszystko widać. A uroki Wiecznego Miasta powodują, że bardzo łatwo oderwać się od rzeczywistości. Czego dowodem chociażby przekonanie, że 14 grudnia tego roku bądź 15 i 22 lutego przyszłego na stadiony naszej Ekstraklasy będą walić tłumy. Gwarantuję, nie będą! A więc apeluję, cytując klasyka: Panowie prezesi – Boniek, Biszof i pozostali. Nie idźcie tą drogą!”. A jednak poszli, ale jak się dzisiaj okazuje, za daleko nie zaszli. Wołający na pustyni „– Jesteśmy mistrzami demolki. Gdy słyszę, jakimi przykładami posługują się panowie Biszof i Animucki, robi mi się niedobrze – ostro krytykował reformę rozgrywek Ekstraklasy najstarszy z pracujących w niej trenerów Bogusław Kaczmarek (do czerwca 2013 r. w Lechii Gdańsk). – Jeśli ma to być reforma, to przygotujmy ją od A do Z. Nie widziałem jeszcze, aby ktoś zza biurka zrobił w Polsce dobrą reformę. (…) Podobnie uważał obecny selekcjoner, a wówczas trener zabrzańskiego Górnika Adam Nawałka: „Nowy sezon będzie o wiele trudniejszy. Kluby, które dysponują dobrymi akademiami i mogą sobie pozwolić na transfery, dadzą sobie z tym radę. Konieczność powiększenia kadry uderzy w te biedniejsze. Przez to dystans między klubami dobrze sytuowanymi i średnimi jeszcze bardziej się powiększy”. Wtórował mu były selekcjoner kadry Jerzy Engel: „Odbieranie po sezonie połowy punktów zaprzecza sportowej rywalizacji. Żadna reforma rozgrywek Ekstraklasy nie wpłynęła na podniesienie ich poziomu. (…) Siłą rzeczy reforma na górze zmuszała do zmian w klasach niższych, ale nic poza bałaganem z tego nie wynikało”. Jan Urban, wówczas w Legii, dodawał: „Nie sądzę, by w takim klimacie można było grać tyle meczów, ile w innych ligach”. Popierał go Michał Probierz, wciąż w Jagiellonii: „To jest komedia, najlepsze zespoły

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 50/2015

Kategorie: Sport