Olecko dla każdego

Olecko dla każdego

Jedyne miejsce, gdzie spotyka się kultura i kulturystyka

Osiem lat temu Marek Gałązka i Bogdan Skrzypczak, pracownicy oleckiego Centrum Kultury, wpadli na pomysł, żeby wykorzystać popularność serialu „Przystanek Alaska”. Powstało wtedy stowarzyszenie sympatyków serialu, spotykające się w Olecku. Dziś z Alaski zostały głównie olbrzymie łosie, stojące pod sceną. Nie ma Alaski w nazwie imprezy, już po dwóch latach zmieniła się na Przystanek Olecko. Andrzej Cieśluk, dyrektor Oleckiego Centrum Kultury, nie był fanem Przystanku Alaska, chociaż lubił serial. Cieszy się, że zostało z niego to, co najważniejsze: przesłanie otwartości i tolerancji.
Przystanek to nie tylko muzyka – to spektakle teatralne, happeningi, ale też sport: turnieje siatkówki plażowej, koszykówki, międzynarodowy maraton pływacki na jeziorze. Po raz pierwszy w tym roku odbył się konkurs skoków hippicznych. Inny, nowy pomysł, to mazurskie spotkanie z Mangą i Anime – dla sympatyków komiksów i rysownictwa japońskiego.

Bzik lokalny
Przystanek Olecko to możliwość zaprezentowania się grup lokalnych. Poniedziałkowy wieczór rozpoczyna się koncertem miejscowej grupy Nie po Drodze. Nad jeziorem stoi osada jaćwieska zbudowana przez młodzież olecką. Kilkudziesięciu młodych ludzi w giezłach z wora i adidasach. Chłopak puszcza oko: noc zakryje te nowoczesne mankamenty. Sami, na specjalnie skonstruowanych krosnach, wypletli chałupy ze słomy, skoszonego zielska i sznurka. Na palach zatknięte głowy czarownic, które później zapłoną na jeziorze podczas happeningu. Piotr Witaszczyk, jedyny pełnoletni mieszkaniec osady i samozwańczy szaman Jadźwingów, z zawodu tancerz, pedagog i reżyser, w Sejnach koło Olecka prowadzi 150-osobową grupę taneczną Krzyk Ciszy: – Wolę być twórcą niż odtwórcą. To, co robimy, to dzieło wspólne – ja podaję ideę, a reszta to efekt inwencji grupy.
W barze mlecznym Koala dziewczyny liczą, czy starczy na piwo w sklepie. Przy stoliku obok dorosła grupa zaśmiewa się z opowieści, jak to ktoś z nich „rasował” trabanta. Do baru wchodzi młody chłopak: – Ty, nasi grają o siódmej – mówi do właściciela. Ten opowiada: – W ostatnich latach tłum na ulicy był nie do opanowania, kufle znikały, a szklanek to w ogóle nie mieliśmy. No, ale ilu klientów…
W pobliskim sklepie odzieżowym na wieszakach powiewają koszulki z łosiem. Od pięciu lat w czasie trwania Przystanku idą jak woda. Ania i Kasia, wolontariuszki sprzedające programy i informatory, mówią, że aby pracować przy Przystanku, trzeba się zgłaszać natychmiast po ukazaniu się afiszy. Powód popularności? Darmowe wejścia na koncerty.
Wiele osób przyjeżdża co roku, przyjaciele – od ośmiu. Czasami uśmiechają się tylko do siebie, bo nie pamiętają swoich imion.
Rodzina z trójką małych dzieci na skarpie wcina chipsy. Kiedy muzyka wybucha ze zdwojoną mocą, dziewczynki zaczynają podskakiwać i piszczeć z radości. Ojciec biegnie schwytać szkraby pędzące w kierunku sceny. Dzieciaki są całe wystemplowane na buzi, rękach i brzuchu. To stemple od wolontariuszek, na życzenie najmłodszych. Dziewczynka uśmiecha się z zażenowaniem, niepewna efektu fioletowych łosi na policzkach – szpan czy obciach? Obok, zapatrzona w zespół na scenie, nastolatka tańczy w rytm muzyki. Dopiero po chwili widać, że stoi o kulach, a jedna noga jest niesprawna.

Poeci tańczą pogo
– Staramy się stworzyć jak najszerszą ofertę, bo gusta są tak odmienne. Okazuje się, że panki potrafią przyjść na koncert poezji, a poeci czasami zatańczyć pogo – mówi Andrzej Cieśluk.
Andrzej Kondrak, guru Lubelskiej Federacji Bardów, na Przystanek przyjeżdża co roku, tak samo jak inny polski bard, Jacek Klejf. Bracia z zespołu Kwartet Jorgi przyjeżdżają do Olecka bez względu na to, czy mają grać koncert, czy nie. Urodzony w Olecku Jan Panasewicz za każdym razem ściąga tłum swoich przyjaciół. Andrzej Legus, rysownik, także pochodził z Olecka. Dla upamiętnienia jego śmierci w Domu Kultury zorganizowano wystawę jego grafik.
Bracia Peter i Graham Crawford grający – jak sami mówią – „muzykę rockowo-folkową dla dorosłych”, także przyjeżdżają co roku. Dwa lata temu Graham prowadził też konferansjerkę: – Tym rokiem nie chciałem – mówi. – Za duży stres. Ale fajnie było, nawet ze mną śpiewali.
Niedaleko, w Puszczy Goreckiej, są żubry i łosie – żywe symbole Przystanku. – A tu – Andrzej Cieśluk wyciąga rękę – to jest paszkot, unikalny ptak, a też się doskonale czuje w Olecku.

Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy