Olimpijski biznes

Olimpijski biznes

Igrzyska w Salt Lake City kosztują półtora raza więcej niż siedem poprzednich olimpiad, które odbyły się w USA Na igrzyska w Atlancie rząd USA przeznaczył 610 mln dol. i wydawało się to kwotą astronomiczną. Ale igrzyska w Salt Lake City przebiły wszystko. Tu wydatki sięgnęły 1,5 mld dol., a na jednego sportowca Amerykanie wydadzą 625 tys. dol. W porównaniu z igrzyskami w Los Angeles w 1984 r. to wzrost o blisko 5600%. Na co zostały przeznaczone pieniądze? 30 mln kosztowały parkingi. Po 2 mln wyposażenie każdego z biur prasowych. 500 mln pochłonęła naprawa autostrad, budowa nowych dróg i elektroniczny system ruchu. 25 mln wydano na zakup autobusów do przewozu widzów. Nie zapomniano o pensjonariuszach medycznego centrum dla weteranów. Aby zabezpieczyć ich przed zgiełkiem igrzysk, wydano 3 mln dol. 326 mln kosztował system lekkiej kolei. 16 mln wydano na modernizację lotniska. 11 mln to kontrola sanitarna. 3 mln – program zabezpieczeń przed narkotykami. Milion wydano na utylizację odpadów, 16 mln na rozwój poczty i telekomunikacji, milion na monitorowanie pogody, a pół miliona na zadrzewienie. Wreszcie 370 mln dol. na ochronę igrzysk. W sumie igrzyska w Salt Lake City kosztują półtora raza więcej niż siedem poprzednich olimpiad, które odbyły się w USA. Po raz pierwszy prywatne osoby – właściciele kurortów narciarskich i posiadłości – czerpały tak ogromne korzyści. Pięciu członków delegacji stanu Utah wykorzystało olimpiadę do wyprowadzenia pieniędzy z rządowych agencji i biur, włącznie z Ministerstwem Rolnictwa. Interes zrobiła też austriacka firma z Linzu, która wygrała przetarg na 1,5 tys. numerów startowych. Zarobi na tym 200 tys. euro. Olimpijską wioskę wybudowano kosztem 120 mln dol. Zajmuje obszar ok. 30 hektarów Jest pięknie położona u podnóża gór i już zyskała opinię jednej z najlepiej zorganizowanych wiosek olimpijskich w historii. Problemy komunikacyjne rozwiązują minibusy odjeżdżające we wszystkich kierunkach. Zapełniony mikrobus rusza i podjeżdża następny. Bezpieczeństwo przede wszystkim To mają być nie tylko najbardziej finansowo zaangażowane, ale i najbezpieczniejsze igrzyska. Po atakach 11 września to zrozumiałe. John Ashcroft, sekretarz Departamentu Sprawiedliwości, wyraził się, że tak dobrego zabezpieczenia nie miały dotąd żadne igrzyska. Nad bezpieczeństwem czuwa 5,1 tys. żołnierzy, 7 tys. strażników oraz 2,1 tys. strażaków, a poza tym personel medyczny, w skład którego wchodzą psychologowie potrafiący rozpoznać w tłumie potencjalnego terrorystę. Do tego służby specjalne wyposażone m.in. w elektronicznego sapera. Przestrzeń powietrzna w dniu rozpoczęcia igrzysk była zamknięta, w trakcie imprezy żaden samolot pasażerski nie może zbliżyć się na odległość poniżej 45 mil. Al Mansell, przewodniczący Senatu Utah, powiedział: – Nie można dać się zastraszyć nikomu. Podczas igrzysk lepiej będzie strzeżony tylko Biały Dom. Mimo to co trzeci obywatel USA obawia się ataków terrorystycznych. Z tym ma sobie jednak poradzić aż 60 różnych agencji ochrony. Część drewnianych szałasów dla funkcjonariuszy ochrony zbudowali więźniowie stanu Utah. W przygotowanie igrzysk wciągnięto każdego. Zero alkoholu W Utah obowiązuje mormoński zakaz spożywania alkoholu. Osobom poniżej 21 roku życia nie wolno nawet zamówić piwa. Napić się drinka można w klubie, ale trzeba choć na ten moment stać się jego członkiem, a to dodatkowo kosztuje. Alkohol dostępny jest tylko w sklepach stanowych. Część ekip stawała na głowie, by ominąć zakaz. Najprostszy sposób znaleźli Rosjanie. Po prostu przywieźli ze sobą po dwie butelki wódki i po dwa słoiki kawioru. Nie będą też mieli lekkiego życia palacze. We wszystkich obiektach obowiązuje zakaz palenia tytoniu, nie można też puścić dymka na wolnym powietrzu, chyba że w specjalnie wydzielonej strefie. A kiedy postanowiono rozdać uczestnikom igrzysk 12 tys. darmowych prezerwatyw, natychmiast odbyły się pikiety protestacyjne. W końcu na igrzyska przyjeżdża się jednak, by walczyć o medale. A że nie będzie czym spełnić toastu, to już nie jest zmartwienie organizatorów. Uciekaj i wyjedź Oczywiście, nie wszyscy mieszkańcy Salt Lake City są zadowoleni z imprezy. Ale i oni znaleźli sposób na wyjście z kryzysu. Postanowili wynająć swe mieszkania turystom. Doba w hotelu kosztuje ok. 200 dol.,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2002, 2002

Kategorie: Świat