Opera XXI wieku

Opera XXI wieku

Tworzenie muzyki składa się z małych fragmentów: naszej rozmowy, deszczu bębniącego o parapet, filmu, który widziałem, dzwonka telefonu Jean Michel Jarre – Jest pan w kolejnej trasie, przed nami koncerty, na których możemy spodziewać się pokazów świateł, wizualizacji, obrazów. Nie ma pan obaw, że show może stać się ważniejszy niż sama muzyka? – Koncert musi być czymś więcej niż tylko odtworzeniem melodii. W dzisiejszych czasach można słuchać muzyki wszędzie. Na ulicy, w samochodzie, w domu. Mamy nagrania w odtwarzaczu mp3, na komputerze, w telefonie. Muzyka stała się nomadyczna. Nigdy wcześniej nie była tak silnie zintegrowana z naszym codziennym życiem i tak dostępna. Kiedy ktoś robi wysiłek, żeby kupić bilet na koncert, oczekuje dziś czegoś innego, niż oczekiwali nasi dziadkowie. Oni nie mieli wyjścia – jeśli chcieli posłuchać muzyki, musieli słuchać jej na żywo. Teraz mamy ją na wyciągnięcie ręki. A na koncert idzie się z większymi wymaganiami, także wizualnymi. Kiedyś, gdy bardziej interesowałem się operą, przyszło mi do głowy, że jej najwięksi kompozytorzy, Verdi, Wagner, też nie musieli jej robić. Wystarczyłoby przecież, gdyby stworzyli samą muzykę. A jednak decydowali się pracować ze scenografami, malarzami, dodać aspekt wizualny – po to, żeby wzbogacić muzykę, podkreślić ją. Muzyka sama w sobie oczywiście nie potrzebuje tego dodatku, jednak daje jej to nową jakość. Ja robię to samo, używając technologii naszego czasu: wideo, elektroniki. To nie znaczy, że nie jestem przede wszystkim kompozytorem. Muzyka i technologia – Wszystkie elementy show zawsze są perfekcyjnie opracowane. Przygotowuje je pan samodzielnie czy zleca współpracownikom? – Światła, lasery, obrazy – to wszystko składa się na pełny show. Nad każdym elementem czuwają specjaliści – technicy i artyści, ale to ja muszę być reżyserem całości, jak przy kręceniu filmu. Każdy element jest ważny. Staram się jednocześnie, żeby te wszystkie dodatki nie zdominowały melodii. Nie chcę, żeby warstwa wizualna narzucała odbiór, dlatego staram się nie utrzymywać jej w konwencji wideoklipu. Muzyka nie opowiada historii, każdy może do niej wyświetlić własny film. – To dlatego zwykle nie dodaje pan wokalu do muzyki? Melodia ma snuć własną opowieść? – A czy spytałaby pani pisarza, czemu nie dodaje muzyki do swoich tekstów? Chodzi o to samo. Piosenki, śpiew to część ogólnie rozumianej muzyki, ale to inna forma sztuki niż tworzenie melodii. Zdarza mi się, że po skomponowaniu jakiegoś fragmentu myślę: „Byłoby bardzo dobrze dodać do niego słowa”. I z reguły nigdy później z niego nie korzystam. Jeśli potrzebuję słów, to znaczy, że czegoś tam brakuje. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie chodzi mi o to, że piosenki, wokal, to coś gorszego, ale to po prostu inny rodzaj muzyki. – Nad procesem nagrywania płyt też czuwa pan osobiście? One również zawsze są technicznie idealne, znam osoby, które używają pana albumów do testowania możliwości sprzętu audio. – Tak, nagrywanie i odtwarzanie muzyki zawsze mnie interesowało. W tym roku wychodzi cały system nagłaśniający sygnowany moim nazwiskiem. Technologia jest ogromnie ważna dla jakości dźwięku. Może dodawać ciepła muzyce, może ją zmieniać, podkreślać lub zepsuć. Proszę posłuchać choćby skrzypiec: mają dźwięk bardzo głęboki, pełen emocji. Bardzo łatwo stracić te emocje, kiedy przejdą przez cały proces nagrywania i odtwarzania. Cały sprzęt w tym łańcuszku pomiędzy muzykiem a słuchaczem musi być perfekcyjny, żeby odtwarzanie płyty w domu miało sens. Myślę, że praca muzyków polega także na zdobywaniu wiedzy o tym, co się dzieje w technologii. Tak samo jak artysta musi znać rodzaje farb, płótna, pędzli, wszystkich elementów, z których powstaje jego obraz. Dusza polska, dusza francuska – Tegoroczne plany koncertów obejmują tylko Europę, ale odwiedzał pan ze swoją muzyką też inne kontynenty. Czy publiczność bardzo się różni? – Tak i nie. Azjatycka publiczność – choćby nieokazujący emocji Japończycy – faktycznie jest inna niż europejska czy amerykańska. Również kraje południowe są inne niż północne, ale nie w taki sposób, jak powszechnie się uważa. Wbrew popularnym opiniom mam wrażenie, że ludzie z Północy są bardziej otwarci i silniej okazują uczucia niż ci z Południa.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 42/2010

Kategorie: Kultura
Tagi: Agata Grabau