Oscar Romero – święty Ameryki Łacińskiej

Oscar Romero – święty Ameryki Łacińskiej

Zabójstwo arcybiskupa San Salvadoru zakwalifikowano jako zbrodnię przeciwko ludzkości

Korespondencja z Rzymu

Kościoły, w których głosił kazania, były przepełnione. Otwierano drzwi, aby mogły ich słuchać tłumy wiernych na zewnątrz. Wieczorem, w poniedziałek 24 marca 1980 r., abp Oscar Romero odprawiał nabożeństwo w kaplicy Boskiej Opatrzności w San Salvadorze. Według świadków pod koniec mszy przed budynek podjechał samochód i zaparkował przed wejściem. Z auta wysiadł mężczyzna, wyciągnął karabin i oparł go na otwartych drzwiach samochodu. Wejście do oratorium nie było zamknięte, więc wycelował i strzelił. Romero, trafiony w głowę, natychmiast upadł. Był to symboliczny moment, kiedy podczas Eucharystii wznosił kielich w górę.

Dla wiernych z Ameryki Łacińskiej stał się od razu świętym męczennikiem. Długo jednak musiał czekać na kanonizację, której przeciwstawiano się latami w łonie Kościoła. Od jego zabójstwa mija 40 lat.

Z przygranicznej wioski

Od 1977 r. pełnił funkcję arcybiskupa San Salvadoru. Urodził się 15 sierpnia 1917 r. w biednej rodzinie, mieszkającej w wiosce przy granicy z Hondurasem. Jako 12-letni chłopiec terminował u stolarza, później wstąpił do seminarium, a następnie kontynuował studia teologiczne w stolicy u jezuitów. Studiował również w Rzymie, na prestiżowym Uniwersytecie Gregoriańskim. W 1942 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jeszcze w czasie II wojny wrócił do Salwadoru, gdzie przez lata był księdzem w wiejskiej parafii. Później wspinał się po szczeblach duszpasterskiej kariery, aż w 1966 r. został sekretarzem Konferencji Biskupów Salwadoru. Miał opinię dobrego administratora i kaznodziei oraz przeciwnika angażowania się Kościoła w politykę, zwłaszcza po niewłaściwej stronie. Twierdził, że należy wspierać bogatych, aby mogli dawać biednym. Gdy cztery lata później otrzymał sakrę biskupią, uważano go za bezpiecznego, konserwatywnego duchownego, który nie będzie sprawiał kłopotów. Był najlepszym kandydatem na arcybiskupa stolicy – toteż został nim.

W Salwadorze, po wypędzeniu z kraju José Napoleóna Duarte i po sfałszowaniu wyborów w 1977 r., lewicowa opozycja straciła nadzieję na przejęcie władzy w sposób demokratyczny i niektóre jej grupy podjęły walkę zbrojną. Przeciw nim skierowano szwadrony śmierci, które terroryzowały ludność cywilną, żyjącą w skrajnej nędzy. W ciągu miesiąca zginęło 3 tys. osób. Antykomunistyczne działania salwadorskiej junty, na której czele stanął gen. Carlos Humberto Romero Mena, Stany Zjednoczone wspierały milionami dolarów.

Zaczęli znikać pierwsi księża, sympatyzujący z rewolucjonistami. Po Soborze Watykańskim II w Kościele katolickim narodziła się teologia wyzwolenia, bliska najbiedniejszym i prześladowanym. Szczególnie rozpowszechniony był ten nurt wśród jezuitów i w Ameryce Łacińskiej, np. w Argentynie, ojczyźnie aktualnego papieża Franciszka. W skrajnej wersji teologia wyzwolenia zbliżyła się bardzo do marksizmu – niektórzy kapłani odmawiali komunii bogatym, inni nawet chwycili za broń.

Bądź patriotą, zabij księdza

Oscar Romero początkowo nie opowiedział się po żadnej stronie. Był jednak daleki od antykomunizmu biskupów argentyńskich, popierających juntę Jorge Rafaela Videli. Nie sympatyzował też ze zwolennikami chilijskiego dyktatora Augusta Pinocheta. Już za to nie lubiano go na najwyższych szczeblach Kościoła.

Momentem przełomowym w życiu Romera było zabójstwo jego przyjaciela, jezuickiego księdza Rutilia Grande, zwolennika teologii wyzwolenia i obrońcy praw człowieka. Grande stanął w obronie jednego z kolumbijskich księży, porwanego, a następnie wydalonego z Salwadoru. Jego słynnego kazania wysłuchało przez radio całe społeczeństwo: „Drodzy bracia, siostry i przyjaciele, rozumiem, że już wkrótce Biblia nie będzie mogła przekraczać granic. Będą przysyłać nam tylko samą okładkę, ponieważ wszystkie strony Pisma Świętego są wywrotowe. Jeżeli Jezus przekroczyłby granicę w pobliżu Chalatenango, nie wpuściliby go. Oskarżyliby Boga-Człowieka… o bycie agitatorem, żydowskim emigrantem, który swoimi egzotycznymi i wywrotowymi ideami przeciwstawia się demokracji – czyli mniejszości. Przeciwstawiliby się Bogu, gdyż są z klanu Kainów. Bracia, nie ma wątpliwości, ukrzyżowaliby go ponownie. I ogłosiliby to”.

12 marca 1977 r. Grande pojechał na mszę poza miasto wraz ze starym zakrystianem i nieletnim ministrantem. Zostali zatrzymani i brutalnie zamordowani przez szwadrony śmierci. Kiedy Oscar Romero przyjechał sprawdzić, co się stało, i zobaczył zmasakrowane zwłoki przyjaciela, powiedział: „Jeżeli zabili go tylko za to, co mówił, muszę podążyć jego ścieżką”.

Arcybiskup San Salvadoru oznajmił, że nie będzie brał udziału w uroczystościach państwowych ani celebrował mszy z udziałem przedstawicieli rządu, dopóki sprawa zabójstwa księdza nie zostanie wyjaśniona, a sprawcy nie poniosą kary. W kolejną niedzielę odwołał wszystkie msze w kraju i odprawił tylko jedno nabożeństwo za Rutilia Grande, w katedrze, koncelebrowane przez 150 księży i z udziałem ponad 100 tys. wiernych. Został za to skrytykowany przez salwadorską hierarchię i oskarżony, że naraża Kościół na niebezpieczeństwo. Do Watykanu zaczęto słać donosy.

Sprawa zabójstwa o. Grande nie została nigdy wyjaśniona. Abp Romero bojkotował oficjalne ceremonie przez ponad trzy lata, aż do własnej śmierci. Wygłaszał również kazania radiowe, w których piętnował niesprawiedliwość społeczną i władzę. Księża na jego zlecenie zaczęli dokumentować zbrodnie reżimu, zbierając zeznania rodzin desaparecidos (zaginionych ofiar prześladowań politycznych junty – przyp. aut.). Najbardziej radykalni zwolennicy prawicowej junty głosili hasło: „Bądź patriotą – zabij księdza”.

Zamknięte drzwi w Watykanie

W 1979 r. abp Oscar Romero postanowił udać się do Rzymu, by spotkać się z nowym, polskim papieżem, Janem Pawłem II, i przedstawić mu sytuację w Salwadorze. Prawicowi paramilitaryści ze szwadronów śmierci zabili pięciu duchownych pod zarzutem wspierania komunistycznej partyzantki z FMLN (Front Wyzwolenia Narodowego im. Farabunda Martíego – przyp. aut.).

Są różne wersje tego, jak wyglądały spotkania Romera z Wojtyłą. Odbyły się dwa. Pierwsze – 7 maja 1979 r., drugie 30 stycznia 1980 r.

Kiedy abp Romero przybył do Rzymu, mimo że prosił o audiencję korespondencyjnie, nie został przyjęty. Wymówką było to, że „włoska poczta to katastrofa”. W Watykanie zamknięto mu drzwi przed nosem, ale arcybiskup zachował się jak zwykły parafianin. W niedzielny poranek wstał o świcie i udał się na audiencję generalną, stając w pierwszym rzędzie na placu św. Piotra.

Sekretarz osobisty Romera, ks. Jesus Delgado, zrelacjonował to w wywiadzie dla włoskiego tygodnika katolickiego „Famiglia Cristiana” w październiku 2015 r.: „Gdy przyszła kolej, by uścisnąć rękę Ojca Świętego, Romero powiedział: »Jestem arcybiskupem San Salvadoru i muszę porozmawiać z Jego Świątobliwością«. Jan Paweł II odpowiedział mu: »Uważaj na komunistów«. Romero zdenerwował się i odparł: »Ojcze Święty, rozumiem Wasze zmartwienie, ale komunizm w Salwadorze jest inny niż w Polsce«. Wojtyła zmarszczył brwi wyraźnie niezadowolony i poszedł dalej. Arcybiskup skomentował: »Czuję, że z tym papieżem się nie zrozumiemy«”.

Według niektórych źródeł Jan Paweł II przyjął abp. Romera następnego dnia (w poniedziałek, 7 maja 1979 r. – przyp. aut). Arcybiskup San Salvadoru położył przed nim gruby plik dokumentów ujawniających zbrodnie reżimu na duchownych oraz oszczerczą kampanię zniesławienia prowadzoną przeciwko Kościołowi salwadorskiemu. Zniecierpliwiony papież miał powiedzieć: „Mówiłem, abyście nie przynosili tak wielu dokumentów! Tutaj nie mamy czasu na czytanie”. Zaskoczony Romero ze łzami w oczach wyciągnął zdjęcia zmasakrowanej twarzy ks. Octavia Ortiza i opowiedział historię kapłana, który został porwany tylko dlatego, że uczył Ewangelii chłopców w biednej dzielnicy San Salvadoru. „Zabili go z okrucieństwem i oskarżyli, że jest partyzantem…” – miał powiedzieć. Na co papież Polak miał zapytać: „A przez przypadek to nieprawda?”. Pod koniec audiencji Jan Paweł II zasugerował, że lepiej byłoby, gdyby arcybiskup budował mosty z dyktaturą.

O tym epizodzie opowiedział zmarły już Giovanni Franzoni, były duchowny, który wystąpił jako adwokat diabła podczas procesu kanonizacyjnego Jana Pawła II, oskarżając Wojtyłę, że tym zachowaniem przyczynił się do zabójstwa Romera. Informacje te przekazała Franzoniemu siostra Virgil, która spotkała Romera, gdy wracał z Rzymu przez Madryt.

O takim przebiegu audiencji pisał również włoski watykanista Orazio La Rocca w artykule „Dlaczego papież Franciszek ogłasza świętymi Pawła VI i prałata Romera” dla włoskiego tygodnika „Panorama” (12 października 2018).

Podczas drugiego spotkania, 30 stycznia 1980 r., Jan Paweł II okazał się bardziej wyrozumiały w stosunku do abp. Romera i nawiązał z nim osobistą więź. Potwierdził to historyk Roberto Morozzo w książce „Primero Dios. Vita di Oscar Romero” (Najpierw Bóg. Życie Oscara Romera) wydanej w 2005 r.

Kto zabił Romera

Po powrocie abp Romero nie przestał być w opozycji, jak mu radzono w Rzymie. Kazania wygłaszał jeszcze odważniejsze, jego popularność rosła. Stał się symbolem walki o prawa człowieka, nominowano go do Pokojowej Nagrody Nobla. Napisał też list do prezydenta USA Jimmy’ego Cartera: „Mówi Pan, że jest chrześcijaninem. Jeśli tak jest, proszę zaprzestać udzielania pomocy finansowej tutejszemu rządowi, gdyż zabija on moich ludzi”. Nie dostał odpowiedzi. Wokół duchownego zrobiła się pustka. Był izolowany i szkalowany. Lokalna hierarchia kościelna odwróciła się, pozostawiając go bez ochrony. Z Rzymu także nie przyszła pomoc. Narastały groźby i ostrzegawcze incydenty. Dwa tygodnie przed zabójstwem w katedrze znaleziono dynamit. Wtedy zdecydowano się ograniczyć udział arcybiskupa w mszach publicznych. Celebrował je tylko w oratorium szpitala dla chorych na raka.

Dzień przed śmiercią Romero wygłosił ostre kazanie przeciwko reżimowi: „Bracia, pochodzicie z naszego ludu. Zabijacie własnych braci. Każdy ludzki rozkaz dotyczący zabicia musi podlegać prawu Bożemu, które mówi »Nie zabijaj«. Żaden żołnierz nie jest zobowiązany wypełniać jakiegokolwiek rozkazu sprzecznego z prawem Boskim. (…) Najwyższy czas, byście słuchali własnego sumienia, a nie grzesznych rozkazów. Kościół nie może milczeć wobec takiej niesprawiedliwości. (…) W imieniu Boga, w imieniu cierpiących ludzi, których płacz codziennie coraz wyżej wznosi się ku niebu, proszę was, błagam, rozkazuję wam: zaprzestańcie represji”.

Nigdy nie wyjaśniono, kto zabił Romera. Przypuszcza się, że było to zlecenie wykonane przez płatnego mordercę i że za wszystkim stał mjr Roberto D’Aubuisson, organizator szwadronów śmierci w Salwadorze i późniejszy założyciel Narodowego Sojuszu Republikańskiego ARENA, który objął władzę w 1989 r. O zorganizowanie akcji oskarżono kpt. Álvara Saravię, którego formalnie uznano za winnego morderstwa i jako jedynego osadzono w amerykańskim więzieniu w 2004 r. Na tym trop się urwał. Zabójstwo Oscara Romera zakwalifikowano jako zbrodnię przeciwko ludzkości.

Pogrzeb został przerwany przez wojsko, które strzelało do tłumu. Po śmierci duchownego, którego w Ameryce Łacińskiej od razu uznano za świętego, w Salwadorze wybuchła regularna wojna domowa trwająca do 1992 r., której skutkiem było ok. 75 tys. zabitych i 9 tys. desaparecidos.

W marcu 1983 r. Jan Paweł II podczas wizyty w Salwadorze udał się na grób Oscara Romera, choć nie było to wcześniej zaplanowane. Modląc się, wypowiedział trzy razy słowa: „On jest nasz”. Papież Polak wyniósł na ołtarze 482 świętych, ale nie Oscara Romera.

Długie oczekiwanie

W 10. rocznicę zabójstwa następca Romera – abp Arturo Rivera Damas SDB wystąpił z wnioskiem o otwarcie procesu kanonizacyjnego. W 1997 r. przekazano dokumentację do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i tam utknęła ona na wiele lat. Dopiero w 2013 r. nowo wybrany papież Franciszek zajął się sprawą. W lutym 2015 r. promulgował dekret o uznaniu męczeństwa arcybiskupa, a uroczysta beatyfikacja Oscara Romera odbyła się 23 maja tego samego roku w San Salvadorze. Trzy lata później, 14 października 2018 r., abp Romero został wyniesiony na ołtarze wraz z Pawłem VI i pięcioma innymi świętymi.

Dlaczego Kościół tak długo odwlekał beatyfikację Romera? Jak twierdzi ks. Jesus Delgado, kluczową rolę w tym opóźnieniu odegrał kolumbijski kardynał Alfonso López Trujillo (zmarły w 2008 r.), który żywił osobistą urazę do Romera i krytykował jego styl duszpasterski. Domagał się, aby przeanalizować wszystkie przemówienia Romera, tropiąc w nich nieprawidłowości teologiczne. Dokumentacja nigdy nie dotarła do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, która musiała ją zbadać. Gdy kard. Josef Ratzinger, jako ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, po trwającym siedem lat badaniu wszystkich homilii i przemówień abp. Romera powiedział, że z teologicznego punktu widzenia są one ortodoksyjne i zgodne z nauczaniem Kościoła, López Trujillo ponownie sprzeciwił się i zażądał, by dokumenty zostały przebadane z punktu widzenia doktryny społecznej, ponieważ według niego Romero dokonał wielu nadużyć. Benedykt XVI nie miał ani siły sprawczej, ani powodów, by wynieść na ołtarze męczennika z Salwadoru. Dopiero papież z Ameryki Łacińskiej dał jej świętego.

Fot. Alamy/BEW

Wydanie: 13/2020, 2020

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy