W Okręgowym Szpitalu Kolejowym w Katowicach wykonuje się do 220 przeszczepów rogówki rocznie. Mogliby robić więcej, gdyby byli dawcy Barbara Hadka z Kęt dwadzieścia lat temu straciła wzrok. Lekarze rozkładali ręce. – Pani nie będzie widziała – mówili. Pogodziła się z tym, że już nigdy więcej nie zobaczy męża, syna, córki. Porzuciła nadzieję. Postanowiła nauczyć się żyć w gęstej szarej mgle, która ją otoczyła. Kupiła czujnik, żeby mogła sama robić sobie herbatę. Wystarczy go włożyć do szklanki i można wlewać wrzątek. Gdy szklanka wypełni się płynem, czujnik zapika. Herbata zalana. Na nowo poukładała ubrania w szafach. Ulubiony sweter na trzeciej półce od dołu, bluzka na wieszaku, na siódmym miejscu od lewego boku szafy, buty zawsze w tym samym miejscu. (…) Nie zrezygnowała z makijażu. Ślepa, ale zawsze starannie umalowana. Kredka w dłoń i na wyczucie. Nauczyła się jeść, nie widząc. Jeśli talerz porównać do tarczy zegara, to ziemniaki są zawsze na godzinie dziewiątej, surówka na dwunastej, a mięso na trzeciej. I najważniejsze: nikt nie dawał jej nadziei, więc nawet nie modliła się do Boga o cud odzyskania wzroku. Łatwo nie było. Mąż, górnik z kopalni Wesoła, musiał się zająć domem. Kazał Basi chodzić w kapciach, bo pod gołymi stopami natychmiast wyczuwała najmniejszą drobinę kurzu. – Okna pewnie już są brudne – przypominała, jakby dokładnie widziała te smugi na szybach. Nie cierpiała, gdy mąż nie wracał z pracy o oznaczonej porze. Jak musiał zostać dłużej, sztygar dzwonił do Basi i uprzedzał, ale ona i tak siedziała nocami przy oknie. – Słuch mi się wyczulił – mówi. – Otwierałam okno i słuchałam. Rozpoznawałam kroki męża na chodniku i byłam już spokojna. Bał się. Nie brał udziału w strajkach, nie pchał się w niebezpieczne miejsca, drżał. Żeby ominęło go tąpnięcie, odłamek skały, wybuch metanu. Basia, niewidoma, z dwójką dzieci, na pewno nie dałaby sobie rady sama. Bał się powiedzieć, ale bardzo pragnął, żeby to ona odeszła pierwsza. Basia tymczasem tęskniła za widokiem bliskich. Powoli zaczynała zapominać ich twarze. Starali się żyć jak dawniej, ale nie zawsze się dało. Na dancingu jakiś mężczyzna poprosił Basię do tańca. I zostawił ją na środku parkietu. Straciła orientację, zgubiła kierunki. Poszli do kina. Mąż miał Basi czytać napisy. Myślała, że słuchając, zobaczy film w swojej głowie. Nie udało się, wyszli w połowie seansu. Pojechali do Włoch na wycieczkę. Znajomi dziwili się: po co jedziesz, skoro i tak nic nie zobaczysz. Zabolało, ale pojechała. I nie żałuje. Wciąż pamięta zapachy i smaki, a to już bardzo dużo. Poszła do pracy. W Spółdzielni Inwalidów składała długopisy. I to było najlepsze, co mogło ją spotkać. – Całe oko ma pani czerwone – zauważył kierownik. – Zakropię sobie, będzie dobrze – machnęła ręką. Uparł się: – Natychmiast do okulisty, nie dopuszczę pani do pracy. Okulistka właśnie wróciła z kongresu. Poznała tam prof. Edwarda Wylęgałę, ordynatora okulistyki w Okręgowym Szpitalu Kolejowym w Katowicach. – Pojedzie pani do Wylęgały – zarządziła. Był marcowy poniedziałek. We wtorek pojechała z mężem do Katowic. Prof. Wylęgała obejrzał oczy Barbary. Mężowi kazał stanąć trzy kroki dalej. – Widzi go pani? – zapytał. – Nie. Lekarz obiecał: – Na święta wielkanocne znów zobaczy pani swojego męża. (…) Prof. Wylęgała dobrze pamięta dzień, gdy po raz pierwszy przeszczepił rogówkę. Był rok 1991. Nie bał się, bo nie był na to przygotowany. Miał jak zwykle asystować prof. Jerzemu Szaflikowi. Chirurdzy myli się do zabiegu, gdy profesor powiedział: „No to się dzisiaj zmieniamy”. Dopiero wtedy pojawił się strach. Prof. Wylęgała: – Usiadłem na miejscu operatora. Na stole leżał mężczyzna. Oko skaleczył szkłem, uszkodził rogówkę. Dobrze wiedziałem, co robić, a mimo to byłem bardzo zdenerwowany. Od tamtego czasu przeszczepiłem już ponad 1,5 tysiąca rogówek. Wciąż szukam nowych technik. Ja już ich od jakiegoś czasu nie przyszywam! Przeszczep sam się przysysa. Wielu okulistów mówi: niewiarygodne! Ale przeszczep się trzyma, nawet nie wiem dlaczego. Myślę, że w oku działa odpowiednia siła, która powoduje to zasysanie. Chcecie zobaczyć?









