Kto go broni? Kto za nim stoi? Z kim robi interesy? Gdy trwał spór o stanowisko szefa regionalnej Trójki, dymisja Bronisława Wildsteina wisiała już na włosku. Gdyby ją złożył, rada nadzorcza by ją przyjęła. Ale do gry włączył się Jarosław Kaczyński. Poparł Wildsteina, powstrzymał Leppera. Dlaczego? Czy tylko dlatego, by bronić człowieka, którego sam namaścił na prezesa TVP? Zaważyło coś innego – otóż Kaczyńskiego do działania przymusiły apele obrońców Wildsteina. Prawicowi publicyści, wcześniej przychylni PiS, zaczęli jak jeden mąż bronić prezesa TVP. I to w sposób niemal ultymatywny. „Odejście Wildsteina z TVP będzie dla PiS znacznie głębszą klęską propagandową, niż wyobrażają sobie jej stratedzy”, to opinia Piotra Semki. „Los Bronisława Wildsteina jest więc w rękach Jarosława Kaczyńskiego. Ta decyzja może też zdecydować o losie samego Kaczyńskiego”, to z kolei słowa Bogdana Rymanowskiego z TVN. „Kaczyński zawsze uważał, że formuła niezależnych mediów publicznych to fikcja służąca raczej racjom jego przeciwników, a złe doświadczenia z dziennikarzami uczyniły go nieufnym i mało elastycznym, nawet wobec tych ludzi mediów, którzy nie są mu wrodzy”, lamentował Piotr Zaremba w komentarzu „W TVP kosztem Wildsteina wraca stare”. I w „Dzienniku”, i w „Newsweeku” pojawiły się artykuły o kłopotach Wildsteina w TVP, o „złych” ludziach, którzy go otaczają – Małgorzacie Raczyńskiej, nowej szefowej Programu 1, i Sławomirze Siwku, członkowi zarządu, z którym Wildstein wszedł w konflikt w sprawie obsady Trójki. „Z opowieści pracowników telewizji wyłania się obraz gracza zajętego kolekcjonowaniem władzy – pisze Newsweek o Siwku. – Kiedy przyszedł na Woronicza, spytał zaraz, czy na przydzieloną mu kartę może kupować garnitury”. Podobnych salw było więcej. O dość prymitywnej argumentacji, co w „Gazecie Wyborczej” wytknął Paweł Wroński, a sprowadzającej się do prostej tezy – jeśli w telewizji rządzą nasi, to jest wspaniale i niezależnie, a jeżeli jacyś inni, to skandal i zawłaszczanie. Ale to wystarczyło, by Kaczyński poczuł (co charakterystyczne, apele w obronie prezesa TVP kierowane były nie do rady nadzorczej, ale właśnie do niego), że odpuszczając Wildsteina, może stracić sympatię prawicowych publicystów. I szybko ocenił, że nie warto. Tak oto na politycznej scenie pokazała się wpływowa grupa, z którą liderzy PiS muszą się liczyć. Nie jest to grupa nowa – znamy ją od dawna. Ale w ostatnim czasie okrzepła, nastąpiły w niej przetasowania. No i przede wszystkim dostała do rąk potężne narzędzia – media wydawane przez niemiecki koncern Axel Springer. Znów do gry wrócili pampersi. Mocny debiut Pampersi, czyli środowisko młodych konserwatystów, pojawili się na polskiej scenie w pierwszej połowie lat 90. Najpierw funkcjonowali w małych, niszowych pismach typu „Młoda Polska”, „Tygodnik Literacki”, „bruLion”, „Fronda”, potem wypłynęli na szersze wody – za sprawą Tomasza Wołka, który został redaktorem naczelnym „Życia Warszawy”, i Wiesława Walendziaka, który w roku 1994 został prezesem TVP. W TVP dyrektorem Programu 1 został wówczas Maciej Pawlicki. – Działania w sferze kultury były dla nas ważniejsze od polityki, chodziło o wygranie bitwy o świadomość, którą podjęliśmy ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” – opowiadał o tamtych latach dziennikarzowi „Rzeczpospolitej”. Oto clou tamtych czasów. Wrogiem jest „Gazeta Wyborcza” i ogólnie rzecz biorąc środowisko liberalnych dziennikarzy, publicystów. I temu wrogowi trzeba wypowiedzieć wojnę, więc uczestniczą w niej generałowie, oficerowie i żołnierze. Pawlicki do Jedynki przyprowadził Waldemara Gaspera, Andrzeja Horubałę, Cezarego Michalskiego. A także Jana Pospieszalskiego i Wojciecha Cejrowskiego. Stworzył też codzienny program publicystyczny „Puls Dnia”, do którego przyszli Piotr Semka, Marek Budzisz, Jacek Łęski, Bogdan Rymanowski i Kuba Sufin. Z kolei Tomasz Wołek zgromadził wokół siebie dziennikarzy „piszących”. Publicystami „Życia Warszawy”, a potem „Życia”, byli Piotr Skwieciński, Piotr Zaremba, Igor Zalewski, Robert Krasowski, Jan Wróbel i Igor Janke. Tam też zaczął pracę, po przejściu z Krakowa, Bronisław Wildstein. Ta ekipa bardzo szybko zbudowała swoisty oscylator medialny. Rano jakąś informację podawało „Życie”, o 19.30 podejmowały ją „Wiadomości” (mikrofonem Marzeny Paczuskiej), a wieczorem dobijał „Puls Dnia”. Drugi początek Pierwszy okres pampersów zakończył się katastrofą. Wiesław Walendziak odszedł z telewizji. Tomasz Wołek z kolei
Tagi:
Robert Walenciak









