Palec między drzwi

Palec między drzwi

Olsztyński dziennikarz ujawnił, jak Niemcy przy pomocy usłużnych Polaków zdobyli „Gazetę Olsztyńską”. Ale potknął się na słówku „wyrolować” Oskarżony: Jerzy Pantak dziennikarz z Olsztyna, 30 lat pracy w zawodzie, mimo świetnego pióra i talentów redaktorskich od dwóch miesięcy bezrobotny. Nim stracił pracę, był naczelnym „Tygodnika Warmińskiego”. Broni go adwokat z Torunia, Kazimierz Kaniewski. Oskarżyciel: Jarosław Tokarczyk, lat 30, prezes czterech spółek z o.o.: Edytor, Wydawca EL, Wydawca Olsztyn i Galindia, kontrolowanych przez większościowego udziałowca, Niemca Franza Xaverego Hirtreitera juniora. Jego pełnomocnikiem procesowym jest Józef Lubieniecki – postać w Olsztynie znana: były solidarnościowy polityk, poseł OKP (Obywatelski Klub Parlamentarny „S”), doradca kurii biskupiej, pełnomocnik likwidatora RSW w województwie olsztyńskim, wiceprezes Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Pantak jest oskarżony o to, że jako redaktor naczelny opublikował w „Tygodniku Warmińskim” artykuł Jakuba Rzepskiego pt. „Komu służy „Gazeta Olsztyńska””, w którym – zdaniem Tokarczyka – pomówił go o próbę „wyrolowania” swego mocodawcy Hirtreitera oraz niemieckich wspólników na 1,5 mln marek. Okoliczności „wyrolowania” miały być następujące: prezes Edytora chciał przy pomocy Mathieu Cossona, pełnomocnika właściciela martwej spółki o nazwie Wydawca EL z kapitałem założycielskim 50 tys. zł, wykupić tę spółkę za pieniądze Edytora – 1,5 mln marek. Chlebodawca Tokarczyka, niemiecki magnat prasowy Hirtreiter, dysponujący większościowym pakietem w Edytorze i całością udziałów w Wydawcy EL, miał wykryć to szalbierstwo i nakazał olsztyńskiemu mecenasowi Maciejowi Osowickiemu zmianę umowy. Udziały Cossona w Edytorze przejął Michael Kapfinger, współwłaściciel Neue Passauer Presse, a zarazem członek Rady Nadzorczej Edytora. Gdyby nie doszło do anulowania transakcji (której fakt potwierdzają złożone w sądzie gospodarczym dokumenty), byłoby to – zdaniem oskarżonego – wyprowadzenie pieniędzy za granicę kosztem spółek działających w Polsce, a więc i Hirtreitera. Na rozprawie zarówno oskarżyciel, jak i jego jedyny świadek, mec. Maciej Osowicki, na co dzień obsługujący firmy Hirtreitera, zaprzeczyli, że mogło dojść do „wyrolowania”. Zgłoszenie do rejestru aktu kupna-sprzedaży, a następnie wycofanie go po 24 godzinach zdarza się w niejednej spółce i ani prezes, ani adwokat dziś nie pamiętają, dlaczego umowa została anulowana. W każdym razie pan Hirtreiter nie żywi do pana Tokarczyka żadnych pretensji. Rozprawa była jawna, krótka, przysłuchiwało się jej kilku miejscowych dziennikarzy. Ale po jej zakończeniu nikt nie wdawał się z Pantakiem w dyskusję, bowiem ma on w Olsztynie opinię dziennikarza, któremu nie sposób dorównać wiedzą w kwestii przejęcia największego miejscowego dziennika przez Niemców. Na ten temat wydrukował w „Tygodniku Warmińskim” 10 kobylastych odcinków autorstwa Rzepskiego, gęsto naszpikowanych cytatami z akt sądowych, uchwał walnych zgromadzeń wspólników i innych dokumentów. Był też inny powód braku komentarzy. Nikt z obecnych nie miał ochoty wdawać się w dyskusje na temat wiarygodności Hirtreitera czy Tokarczyka. Przez takie wścibstwo można w Olsztynie stracić pracę. Sąd zapowiedział ogłoszenie wyroku za kilka dni. Koledzy się rozeszli, a ja usiadłam przy biurku Pantaka w jego mieszkaniu. Tylko tam, przekopując się przez szafę dokumentów, mogłam zrozumieć, jak okrężnymi drogami Niemiec zdobył czołowy olsztyński dziennik i dlaczego Pantak, Don Kichot z pustym portfelem, jeszcze wierzy, że można odebrać jego „Gazetę” bawarskiemu koncernowi. Ratunek w Katowicach Rok 1989. Rozpada się RSW „Prasa-Książka-Ruch”, w której władaniu jest m. in. „Gazeta Olsztyńska”. Maria Frieman, córka Seweryna Pieniężnego, przedwojennego właściciela „Gazety”, występuje do przewodniczącego Komisji Likwidacyjnej RSW, aby oddano jej tytuł tego zasłużonego dla walki o polskość dziennika. (Pieniężnego hitlerowcy zamordowali w obozie koncentracyjnym). W Olsztynie pełnomocnikiem komisji ds. likwidacji miejscowego Wydawnictwa Prasowego jest mec. Józef Lubieniecki. Komisja odmawia, pani Frieman zapowiada, że odda sprawę do sądu. Ale ostatecznie rezygnuje; nie ma pieniędzy na wadium. Tytułu nie dostaje też spółdzielnia dziennikarska ani inne doraźnie utworzone spółki, m.in. z udziałem kurii i wydawnictwa diecezjalnego. W marcu 1991 r. w Katowicach zjawia się trójka emisariuszy z Olsztyna – są to dziennikarze „Gazety Olsztyńskiej”, członkowie zarządu utworzonej w likwidowanym wydawnictwie Wydawniczej Spółdzielni Pracy im. Pieniężnych. Na gości czeka prezes Banku Handlowo-Kredytowego. Dobijają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 31/2003

Kategorie: Kraj