Palestynki

Palestynki

Na posterunku policji przesłuchujący pytał ją: – Czemu rzucałaś kamieniami?
– Nie rzucałam, pokaż mi jakikolwiek dowód.
– Co w takim razie tam robiłaś?
– Pracowałam z dziennikarzami.
– Nieprawda, rzucałaś kamieniami.

Mariam odmówiła składania dalszych zeznań. Trafiła do więzienia HaSzaron, położonego na północ od Tel Awiwu. Przetrzymywanie tam palestyńskich więźniów jest niezgodne z IV konwencją genewską. Zgodnie z jej zapisami Izrael powinien sądzić i w wypadku skazania więzić Palestyńczyków tylko na ziemiach okupowanych. W HaSzaron Mariam czekała na rozprawę przed trybunałem wojskowym. Murad Dżadallah z palestyńskiej organizacji Addamir walczącej o prawa więźniów zaznacza, że Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu są sądzeni przez trybunały wojskowe, a nie sądy cywilne. – Nie mają praktycznie żadnych szans, 99,74% osób zostaje skazanych – mówi, opierając się na danych z 2010 r., opublikowanych przez izraelski dziennik „Haarec”.

Najgorsze było ciągłe przewożenie z więzienia do sądu. Zawsze w środku nocy. Zawsze najpierw do miasta Ramla, gdzie zwozi się wszystkich więźniów, którzy mają mieć rozprawę danego dnia. W autobusach zamyka się ich w metalowych klatkach, klaustrofobicznych, brudnych, pełnych śmieci i karaluchów. Gdy Mariam pierwszy raz jechała do położonego na Zachodnim Brzegu więzienia i siedziby trybunału wojskowego Ofer, myślała, że za chwilę wyjdzie. Prawnik jednak poinformował ją, że prokurator odgrzebał stare sprawy, w tym protest na dachu, i sytuacja się skomplikowała. Na sali rozpraw zobaczyła rodzinę i nie mogła opanować płaczu. Wróciła do więzienia w HaSzaron.

Przetrwała dzięki wsparciu kobiet z celi. Siedziała z kilkoma innymi Palestynkami. Niektóre odsiadywały wieloletnie wyroki za udział w zbrojnym ruchu oporu. Mimo to Mariam, choć z zupełnie innego świata, znalazła w nich oparcie. – W celi było strasznie brudno, po łóżkach biegały karaluchy. Na widok pierwszego pisnęłam, potem już się przyzwyczaiłam. Nie miałam siły ani chęci podnosić się z łóżka. Inne kobiety z celi tak długo przekonywały mnie, żebym wstała, aż w końcu się zebrałam. Potem tłumaczyły, że najgorsze, co można zrobić, to poddać się.

Na drugi dzień podczas spaceru na dziedzińcu więzienia zrobiła im zajęcia z jogi. Uczyła je grać w zbijaka piłką zrobioną ze splątanych skarpet. One ugotowały jej wegański obiad, co w palestyńskiej tradycji jest poważnym odstępstwem – śmieje się Mariam, doceniając ich starania. Z więzienia wyszła podłamana psychicznie, ale też pełna szacunku dla tych kobiet.

Wolność dla Liny

W więzieniu Mariam spotkała Szirin Issawi, prawniczkę z Jerozolimy Wschodniej, której brat Samer strajkował przez 266 dni, przyjmując tyko płyny i doprowadzając się na skraj śmierci głodowej. Stał się twarzą palestyńskiego ruchu oporu. Protestował przeciwko instytucji aresztu administracyjnego, która pozwala izraelskim żołnierzom aresztować Palestyńczyków bez stawiania jakichkolwiek zarzutów. Na podstawie tajnych dokumentów, do których dostępu nie mają ani aresztowany, ani jego prawnik, sędzia co sześć miesięcy decyduje o przedłużeniu aresztu. Samer po 266 dniach bez jedzenia wywalczył sobie gwarancję zwolnienia. Jego siostra Szirin została aresztowana wraz z czterema innymi palestyńskimi prawnikami. Wszystkich oskarżono o wykorzystywanie tajemnicy zawodowej w rozmowach z klientami do przekazywania więźniom zaszyfrowanych wiadomości.

– Szirin Issawi spędziła miesiąc w izolatce. Gdy ją spotkałam, nie mogła przestać mówić. Mimo że w więzieniu wszyscy uważają na każde słowo, bo nigdy nie wiadomo, kogo izraelskie służby złamały i zmusiły do donoszenia na współwięźniów – śmieje się Mariam. W grudniu Szirin, wciąż siedząc w HaSzaron, dostała nagrodę Alkarama (z arabskiego: godność) przyznawaną przez szwajcarską organizację działaczom i działaczkom z Bliskiego Wschodu narażonym na tortury, porwania czy bezzasadne aresztowanie.

Obecnie w izraelskich więzieniach przebywa ok. 7 tys. Palestyńczyków, w tym 21 kobiet, przy czym trzy są nieletnie. Aż 110 zostało aresztowanych w zeszłym roku, o 70% więcej niż w 2013 r., według danych Autonomii Palestyńskiej. Wśród nich jest koleżanka Mariam, 18-letnia Lina Khattab. Jej zdjęcie – w dżinsowej koszuli, z rozpuszczonymi długimi włosami i obowiązkową kufiją (arafatką), krąży po mediach społecznościowych z hasłem „Wolność dla Liny”. Lina przebywa w tym samym więzieniu, co Mariam i Szirin, już od miesiąca. To, co dla Mariam było najtrudniejsze – trwającą ponad 12 godzin wyprawę do sądu i z powrotem, brudne autobusy, metalowe klatki, godziny czekania, niepewność, obmacywanie przez strażników – Lina musiała przejść po raz piąty w połowie stycznia. Sędzia odmówił jej zwolnienia za kaucją. – Lina nie wie, jak długo będzie czekać. Sąd nie ustalił daty rozprawy, ale musi ona się odbyć w ciągu stu dni – mówi Murad Dżadallah, którego organizacja reprezentuje dziewczynę przed trybunałem wojskowym. Po rozprawie ktoś usłyszał, jak sędzia komentował, że w Linie widzi zadatki na liderkę, przywódczynię.

Na razie Lina jest oskarżona o udział w nielegalnej demonstracji. Praktycznie wszystkie demonstracje, które odbywają się w strefie C Zachodniego Brzegu, czyli tej kontrolowanej przez Izrael, są według władz okupacyjnych nielegalne. Tym bardziej że najczęściej są skierowane przeciwko izraelskiej okupacji. Jeden z policjantów na dodatek twierdzi, że widział, jak Lina rzucała kamieniami w policyjny samochód i złamała im lusterko. Lina wszystkiemu zaprzecza. Zeznała, że pod więzieniem i trybunałem wojskowym Ofer była przypadkiem i tylko przechodziła obok. – Może zostać skazana na rok więzienia lub więcej – uprzedza Dżadallah. – Proces w trybunale wojskowym z gruntu nie jest uczciwy. O losach Palestyńczyków decyduje się na podstawie dekretów wojskowych. W praktyce oznacza to, że zeznania policjanta czy żołnierza wystarczą w sprawie jako przesądzający dowód. Nie ma tu miejsca na prawa człowieka czy prawo humanitarne nakreślone w konwencjach genewskich.

Mariam została w końcu skazana na dwa miesiące w zawieszeniu na dwa lata i 2 tys. szekli kary (1885 zł) za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Na protesty nie chodzi, nie chce ryzykować powrotu do więzienia. Skupi się na pisaniu, m.in. o palestyńskiej tożsamości – chce poszukać tych jej aspektów, które nie zostały zbudowane na opozycji wobec izraelskiej okupacji. – Wychowujesz się na romantycznym, pięknym micie palestyńskiego ruchu oporu. W rzeczywistości nie ma nic pięknego ani romantycznego w nocnych aresztowaniach dzieci, śmierci młodego chłopaka, który chciał zaprotestować, czy w brudnej więziennej celi.

Foto: www.projustice.info

Strony: 1 2 3

Wydanie: 06/2015, 2015

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy