Pangea – restauracja bez szefa

Pangea – restauracja bez szefa

Od kiedy w historii pojawił się pierwszy szef, ludzie marzą, by szefowie przestali istnieć! Korespondencja z Argentyny Pangea – restauracja bez szefa działa w samym centrum Tucumánu, jednego z największych miast Argentyny. Mimo ostrej inflacji i rosnącego bezrobocia 11 pracowników spółdzielców nadal serwuje poranne kawy, południowe obiady i nocne wina. Więcej nawet, w spółdzielni znaleźli sposób na przetrwanie w czasach kryzysu. – Gdyby to był lokal szefa – rzuca Oveja i zatrzymuje się z dwoma talerzami pieczonych bakłażanów w rękach – już dawno by go zamknięto. Stara szynka, spleśniały chleb Niecałe dwie przecznice od rynku, przy ulicy Laprida 289, od wyblakłej, żółto-fioletowej fasady odcinają się krwistoczerwone, świeżo pomalowane drzwi. Pierwszą salę lokalu wypełniają niewielkie drewniane stoliki. Na każdym kwadratowym blacie wymalowany obraz lub grafika. Za barem stoi Oveja i wbija do komputera ostatnie zamówienia. Ma 33 lata, od 16 lat pracuje w barach i restauracjach. – A branża gastronomiczna to taka, w której pracownik zawsze jest wykorzystywany – mówi zdecydowanie, ale bez nuty męczennictwa, i biegnie do kuchni. Oveja nosi dżinsy, czarną, męską koszulkę i czarną czapkę z daszkiem; na szyi cienki, srebrny łańcuszek. Uszy i dolną wargę zdobią kolczyki. Opowiada,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2019, 25/2019

Kategorie: Reportaż