Państwo abdykowało przed Kościołem – rozmowa z prof. Ewą Łętowską

Państwo abdykowało przed Kościołem – rozmowa z prof. Ewą Łętowską

Kościół ma czas, cierpliwość i ideowo zmotywowanych przedstawicieli. Nie tylko wśród własnych funkcjonariuszy Prof. Ewa Łętowska – profesor w Instytucie Nauk Prawnych PAN, członek PAN, PAU, rzecznik praw obywatelskich w latach 1987-1992, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. Czy Polska jest już państwem wyznaniowym? – Formalnie nie. Jednak relacje państwo-Kościół nie są zdrowe. Po 1988 r. zamierzano je prawnie uporządkować i ustabilizować. Prawo miało powściągać władzę: zarówno świecką, jak i kościelną. To nie zostało w praktyce osiągnięte. Komu służy konstytucja? Ale jest przecież prawo, jest konstytucja państwa – cokolwiek by mówić – świeckiego. – Tak. Preambuła Konstytucji RP głosi, że naród polski to „wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski”. Czyli konstytucja jest też dla niewierzących i niekatolików. Dodajmy, że statystyki, także źródła kościelne, donoszą o spadku uczestnictwa w życiu religijnym Kościoła – liczba aktywnych uczestników ceremonii religijnych (mszy) spadła do 40%. To oznacza, że 60% polskiej populacji nie może być traktowane jako udzielający Kościołowi katolickiemu prawa do reprezentacji. No i pełnomocnictwo nie może się opierać na domniemaniu. W czyim imieniu występują więc hierarchowie? – To pytanie można również zadać politykom i prawnikom kwestionującym świecki charakter naszego państwa. Uniwersalność preambuły konstytucji wymaga stworzenia odpowiednio szerokiego pojęcia zdolnego pomieścić prawa ogółu. Brakuje więc podstaw kształtowania państwa i prawa w Polsce zgodnie z aksjologią któregokolwiek Kościoła lub wyznania. Dedykuję to tym, którzy biorąc udział w dyskusji o kwestiach tzw. wartości chrześcijańskich, ciągle usiłują własne postulaty zmian przedstawiać jako obowiązujące prawo, twierdząc ponadto, że „większość” (jak liczona?) legitymizuje ich plenipotencję, a prawa człowieka interpretują jako licencję na absolutyzację własnego światopoglądu. Brakuje podstaw do żądań, ale żądania płyną. Czy to wina konstytucji? – Konstytucja z 1997 r. w miejsce separacji tronu i Kościoła wprowadziła zasadę przyjaznego rozdziału opartego na autonomii i współdziałaniu. Według mnie, to dobrze. Tyle że separacja, do której nie doszło, jest łatwiejsza w obsłudze niż „przyjazna współpraca”, zwłaszcza na naszym kłótliwym podwórku. Negocjacje i współpraca służą wspólnemu dobru, gdy są prowadzone rzetelnie i odpowiedzialnie. A to wymaga partnerów o równej sile i determinacji. Podejrzliwość, małostkowość, brak zaufania, tak charakterystyczne dla polskiego społeczeństwa, i tu są widoczne, nie służąc przyjaznej współpracy, układaniu wzajemnych stosunków. Trudno jednak winić Kościół, że korzysta z dostępnych mu instrumentów. I trudno się dziwić, że w negocjacjach zwycięża silniejszy. Ale słabszy powinien się nauczyć je prowadzić. A przynajmniej przewidywać trudności. Czy wiadomo, kto w danej sytuacji ma władzę? – Wiadomo, ale sytuacja jest dynamiczna. Miejscem narastających konfliktów stały się kolejno: kultura (co ma być prezentowane w teatrach, kinach, galeriach i na estradach, a czego prezentować nie należy), lecznictwo (deklaracja głosząca supremację prawa bożego jako obligatoryjnego dla lekarza i w konsekwencji sabotowanie prawa państwowego, które prawem pacjenta czyni niektóre zabiegi i świadczenia, od realizacji których w drodze wyjątku lekarz może się powstrzymać z uwagi na własne wątpliwości aksjologiczne) i edukacja – od przedszkolnej (terytorialna „wolność od ideologii gender”) przez szkolną (symbole religijne w szkołach i innych miejscach publicznych, sprzeciw wobec edukacji seksualnej, żądanie nasycenia obrzędowością katolicką elementarza wydanego przez MEN i kroczący spór o nauczanie religii, który obecnie doszedł do postulatu zrobienia z niej przedmiotu maturalnego) po uniwersytecką (unikanie organizacji spotkań i dyskusji na drażliwe tematy lub z udziałem niepożądanych prelegentów czy wykładowców, jak choćby etyka Petera Singera na UW). Pozytywnie dla Kościoła katolickiego przesądzono sprawę finansowania prowadzonych przez niego szkół wyższych, i to nawet przy braku obowiązku przedstawienia rozliczeń wydatków. Zastrzeżenia egzorcystów wzbudza uprawianie jogi, noszenie niektórych ozdób (amulety) bądź czytanie o przygodach Harry’ego Pottera. Groch z kapustą, rzeczy poważne i śmieszne, ale razem wtrącanie się w wolność jednostki. Demonstracja czy wojna? Wciąż jesteśmy bombardowani rozmaitymi ograniczeniami naszej wolności, które wynikają z pewnych wymogów religijnych. Pani profesor w artykule na łamach kwartalnika „Nauka” zamieszcza wykaz rozmaitych ingerencji w sferę sztuki, kultury, funkcjonowania prawa, edukacji, służby zdrowia. Ostatnio okazało się,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 42/2014

Kategorie: Wywiady