Paragrafem w fundację

Paragrafem w fundację

Różne racje

O rozwianie wątpliwości kilkakrotnie zwracaliśmy się do szefowej WIOŚ Grażyny Żyły-Pietkiewicz, lecz dopiero po interwencji jej bezpośredniego szefa Bohdana Paszkowskiego, wojewody podlaskiego, udzieliła lakonicznych informacji, zasłaniając się tajemnicą służbową. Na kluczowe pytanie, czy składowisko śmieci w Olchówce powinno zostać zamknięte, nie potrafiła odpowiedzieć.
Więcej informacji o działaniach WIOŚ udzielił Stefan Sołomianko, dyrektor Wydziału Rolnictwa i Środowiska Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego w Białystoku. Przyznał, że po zawiadomieniu fundacji inspektorat kilkakrotnie wizytował składowisko w Olchówce. Stwierdzono tam wiele naruszeń i nieprawidłowości, co skutkowało wydaniem zarządzeń pokontrolnych dla spółki MPO. W końcu wszczęto w stosunku do niej postępowanie administracyjne dotyczące kary pieniężnej, a o sprawie powiadomiono urząd marszałkowski.

Wkrótce jednak cała procedura została umorzona, bo marszałek, jako organ wydający zezwolenie na zbieranie odpadów, nie tylko odstąpił od przysługującego mu prawa wymierzenia kary finansowej, ale także uwzględnił odwołanie złożone przez przedsiębiorstwo i zatwierdził 6 lutego 2015 r. nową instrukcję składowiska, co zamknęło działania administracyjne WIOŚ.
Oczywiście Fundacja Ekonomistów Środowiska i Zasobów Naturalnych nie zgodziła się z decyzją marszałka i sama złożyła w trybie Kodeksu postępowania administracyjnego odwołanie, które zostało rozpatrzone negatywnie, bo, jak uzasadnił urząd marszałkowski, „było wniesione przez podmiot niebędący stroną postępowania”. Decyzję o umorzeniu postępowania odwoławczego zatwierdził też w kwietniu 2015 r. minister środowiska.

Niedawno do sprawy powrócił radny sejmiku województwa Bogusław Dębski (w latach 2008-2010 wicemarszałek województwa podlaskiego), który w interpelacji do marszałka Jerzego Leszczyńskiego napisał, że ma on „uprawnienia do przeprowadzenia kontroli we własnym zakresie, jak też cofnięcia zezwoleń wydanych MPO”. I choć w sejmiku rządzi koalicja PSL-PO, to głos Dębskiego, prominentnego polityka PiS, zabrzmiał wyjątkowo groźnie. Niewykluczone, że – jak spekuluje białostocka ulica – niedługo sprawą zajmą się śledczy, bo pobłażliwość niektórych urzędników wysokiego szczebla w stosunku do MPO budzi wiele kontrowersji.

Były dyrektor dużej spółki śmieciowej, po zapoznaniu się z materiałami, stwierdził, że „gdyby chodziło o inny podmiot gospodarczy, już dawno byłby on ukarany wykreśleniem z rejestru przedsiębiorstw komunalnych”, co oznacza zakaz wykonywania działalności na trzy lata. Dla MPO coś takiego byłoby ekonomiczną katastrofą, bo odbiór i przetwarzanie odpadów komunalnych to główne zajęcie spółki obsługującej ponad 500 tys. mieszkańców z kilku województw.

Spółka oskarża

Niektóre wątki tej historii już znalazły finał w prokuraturze i sądzie, ale na razie w roli śledczych występuje MPO. Sztab prawników spółki wykazał się niezwykłą determinacją w tropieniu wrogów swojego mocodawcy. Kilka z tych spraw mogłoby posłużyć za kanwę dobrego kryminału w klimatach „Gangu Olsena”. Najciekawsze są akty oskarżenia przeciwko Andrzejowi Demianowiczowi i fundacji.

Walenty Pacewicz, prezes MPO, w pozwie złożonym w Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Białymstoku napisał: „Niniejszym, w imieniu oskarżyciela prywatnego MPO Spółki z o.o., oskarżam Andrzeja Demianowicza o to, że w bliżej nieustalonym dniu w okresie od 26 stycznia 2015 r. do lutego 2015 r. w Białymstoku i innych miejscowościach na terenie województwa podlaskiego pomówił MPO Spółkę z o.o. o takie postępowanie, które może narazić pokrzywdzonego na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania prowadzonej przez niego działalności gospodarczej w ten sposób, że w piśmie z dnia 26 stycznia 2015 r. skierowanym do Marszałka Województwa Podlaskiego Mieczysława Kazimierza Baszki (…) podał nieprawdziwe okoliczności dotyczące wywozu zmieszanych odpadów komunalnych (…)”. Kilka tygodni temu zapadł nieprawomocny wyrok, który oczyścił prezesa fundacji. Równolegle jednak z powództwa spółki toczy się sprawa przeciwko fundacji w I Wydziale Cywilnym. MPO żąda zapłaty 10 850,76 zł. Niezależnie od wyroków sądowych fundacja na ochronie środowiska w tym konkretnym przypadku wyszła jak Zabłocki na mydle.

Współpraca Ryszard Świerczewski

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 40/2016

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy