Parweniusz spotkał lorda

Parweniusz spotkał lorda

Manifestacja antyniemiecka w Warszawie Opis obrazu: Minister spraw zagranicznych Józef Beck przemawia do uczestników demonstracji. Widoczny transparent "Pomorze, Gdynia i Gdańsk to płuca Polski". Data wydarzenia: 1939-05-05 Miejsce: Warszawa Osoby widoczne: Józef Beck, fot NAC

Depesze amerykańskich dyplomatów do Waszyngtonu przed wybuchem wojny W telegramie do sekretarza stanu z 7 kwietnia 1939 r. ambasador USA we Francji William Bullitt opisał podróż z Calais do Lille, którą tego samego dnia odbył z Józefem Beckiem. Według jego relacji polski minister spraw zagranicznych był „niezmiernie zadowolony i uszczęśliwiony tym, jak go przyjęto w Anglii”. Beck miał też powtarzać raz za razem, że Brytyjczycy zachowywali się bardzo elegancko w stosunku do niego. „Przyszła współpraca między Anglią i Polską będzie łatwa i stabilna”, przewidywał szef MSZ. Jednak zdaniem Bullitta zachowanie Becka przypominało radość „parweniusza, który po raz pierwszy spotkał lorda”. Dobre samopoczucie Becka wywołane było zapewnieniem premiera Neville’a Chamberlaina, że wszelki atak na Polskę spotka się ze zbrojną odpowiedzią ze strony Wielkiej Brytanii. Na te słowa czekano w Warszawie od dawna. Do tej pory bowiem w wypadku wojny z Niemcami Polska mogła liczyć jedynie na sojusz z Francją, o którego trwałość obawiano się nad Wisłą od wielu lat. Polskie złudne nadzieje Zdaniem Bullitta otrąbienie sukcesu przez rząd w Warszawie było przedwczesne. Amerykański ambasador, choć odnosił się pozytywnie do zbliżenia polsko-brytyjskiego, widział w nim przede wszystkim sprytny manewr Brytyjczyków. Udzielając Polsce jednostronnej gwarancji, Londyn skierował uwagę Hitlera na wschód kontynentu. Tymczasem Brytyjczycy nie byli w stanie zaoferować nic więcej oprócz zapewnień. Amerykanie doskonale zdawali sobie sprawę z braków Sił Zbrojnych Jego Królewskiej Mości. W poufnych rozmowach między Londynem a Białym Domem Chamberlain nawet nie próbował ukryć, że imperium w żadnym wypadku nie było przygotowane do wojny. Przed 1 września 1939 r. brytyjska armia liczyła niespełna 900 tys. żołnierzy, z czego tylko część znajdowała się w Europie. Co więcej, Wielka Brytania miała przeszło dwukrotnie mniej czołgów i przeszło czterokrotnie mniej dział niż Niemcy. Jeśli chodzi o wyposażenie artyleryjskie, nawet Polska dysponowała lepszym sprzętem. Brytyjskie siły dorównywały pozostałym państwom tylko w lotnictwie, jednak miało ono charakter przede wszystkim defensywny. Przypuszczenia Bullitta co do przedwczesnego ogłoszenia sukcesu przez Warszawę potwierdził polski ambasador we Francji. Już 9 kwietnia, a więc zaledwie dwa dni po spotkaniu Bullitta z Beckiem, Juliusz Łukasiewicz w rozmowie ze swoim amerykańskim odpowiednikiem przyznał, że „jeśli wojna wybuchnie niedługo, Polska nie otrzyma żadnego realnego wsparcia ze strony brytyjskiej. Brytyjczycy nie mają armii, a Polska zostanie odcięta od dostaw”. W opinii Łukasiewicza „polska armia desperacko potrzebowała samolotów, czołgów i broni ciężkiej”. Również ambasador USA w Londynie Joseph P. Kennedy nie miał wątpliwości co do natury gwarancji z 31 marca. W depeszy z 22 kwietnia pisał: „Brytyjczycy poinstruowali swojego ambasadora w Warszawie, aby ten uświadomił ministrowi Beckowi, że z powodu brytyjskiej gwarancji Wielka Brytania oczekuje od Polski rozsądnego rozwiązania sporu o Gdańsk i bieżącego informowania Rządu Jego Królewskiego Mości”. Podobnie o brytyjskiej gwarancji wypowiadał się amerykański ambasador w Warszawie. Anthony Biddle pisał do Departamentu Stanu, że wsparcie z Londynu jedynie zachęciło Polskę do bardziej nieustępliwej postawy wobec Niemiec. Beck, który „wcześniej mógł być bardziej skłonny do ustępstw (…), musi teraz wziąć pod uwagę rosnący duch bojowy polskiego społeczeństwa”. Roosevelt wchodzi do gry Zgodnie z przewidywaniami deklaracja brytyjska stała się dla Hitlera pretekstem do wypowiedzenia polsko-niemieckiego paktu o nieagresji z 26 stycznia 1934 r. Jak trafnie zauważył prof. Marek Kornat, „wejście Polski w sojusz ze Zjednoczonym Królestwem stworzyło Hitlerowi doskonały pretekst do oznajmienia, że »pojednanie« z Polską jest już zamkniętą kartą historii”. Komentując wystąpienie przywódcy III Rzeszy w Reichstagu z 28 kwietnia 1939 r., Jay P. Moffat, szef sekcji europejskiej Departamentu Stanu USA, podkreślał, że po raz pierwszy Hitler nie głosił już tylko potrzeby zjednoczenia wszystkich Niemców z ojczyzną, lecz „zaczął mówić o niemieckim imperium i konieczności poszerzenia jego terytorium, bogactwa, kolonii itd.”. Jeszcze przed pamiętną mową w Reichstagu prezydent Franklin Delano Roosevelt wystosował do przywódcy III Rzeszy list z ofertą mediacji. W zamian prosił jedynie o zapewnienie, że Niemcy powstrzymają się od agresji. Hitler wyśmiał amerykańską propozycję, lecz powstrzymał się od szerszej krytyki Waszyngtonu. Nie chciał ryzykować rezygnacji USA z neutralności w przyszłym konflikcie. Jednak poprzez

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 35/2016

Kategorie: Historia