Pęd do młodości

Pęd do młodości

Cudowne hormony, zastrzyki z trucizny, prasowanie, odsysanie i napinanie. Co jeszcze wymyślimy, żeby odjąć sobie lat? „Choć w papierach nam przybyło, wciąż jesteśmy tacy sami”, zapewnia Maryla Rodowicz. Jak długo można się tak pocieszać? Przedsylwestrowe spojrzenie w lustro nie pozostawia wątpliwości. Rzeczywiście minął rok. I to nie jeden. A to, że jesteśmy tacy sami… W ogóle tego nie widać. Naszej wewnętrznej młodości nie dostrzega nie tylko ukochany, ale i szef. Coraz więcej osób decydujących się na nawet poważne zabiegi podaje właśnie przyczyny zawodowe, nie romansowe. – Dyrektor już trzy razy mówił, że się nie mogę doczekać emerytury – żali się blada 50-latka, księgowa w firmie farmaceutycznej. – Muszę szybko coś ze sobą zrobić. Urlop mi nie wystarczy. Ostatnie lata to rozwój chirurgii plastycznej i medycyny estetycznej. Odmładzanie stało się świetnie prosperującym przemysłem. W Polsce przybywa prywatnych klinik, w których można sobie poprawić niemal wszystko. Nie zrażają nas makabryczne opowieści o Richardzie Chamberlaine, który po niezliczonych liftingach nie może przymknąć powiek, czy o Michaelu Jacksonie, który ponoć na noc zakłada na twarz specjalną siateczkę. Żeby nie rozsunęły się fragmenty silikonowej twarzy. Kiedyś mówiono kobiecie: „poczuj się młodziej”, trochę gimnastyki, witamin i będzie lepiej. Dziś kobieta ma stać się młodsza. Trzeba jej wyciąć, podciągnąć, uformować. Trzeba jej wstrzyknąć, nafaszerować ją hormonami. O tym, jak poważna jest to działalność, świadczą nazwy odmładzających ośrodków: Klinika Urody, Viva Derm, Gabinet Kosmetyki Laserowej czy Model Med. Odmładzanie jest pułapką. Właściwie nie ma zabiegów trwałych, aż do późnej starości – przepraszam, odzyskanej młodości. Trzeba je powtarzać. Tak więc odmładzanie wciąga jak hazard. Zawsze może być lepiej. Odmładzanie to wojna z własnym ciałem i duszą. Nazwy zabiegów są aż do bólu konkretne, ale i pełne nadziei: przywracanie utraconej jędrności mięśniom, tkance i skórze, szybki, widoczny lifting, podnoszenie pośladków, nadawanie ciału utraconej sprężystości, redukcja obwisłości, modelowanie, redukcja rozstępów, likwidacja cellulitu, program likwidacji stresu, dotlenienie, zregenerowanie, poprawa struktury. Wojna hormonów Młodość można połknąć. Zachód zachwyca się DHEA, hormonem produkowanym przez nadnercza. Z wiekiem wytwarzanie DHEA maleje. 80-latek ma zaledwie 10% ilości, jaką miał w wieku 25 lat. Kobieta w mocno średnim wieku, gdy dostanie uzupełnienie, natychmiast czuje się lepiej i przypomina sobie, że lubiła seks. Jej skóra staje się ładniejsza. Prof. Stefan Zgliczyński, prezes Polskiego Towarzystwa Menopauzy i Andropauzy, testował DHEA na Polkach. – Stwierdziłem pewne działanie pozytywne – ocenia profesor. – Uważam, że niewielkie dawki winny być dostępne bez recepty. Na silniejszą kurację zgodę powinien wyrazić lekarz. Ostrożniejszy jest prof. Janusz Naumann, szef kliniki endokrynologii warszawskiego Szpitala Akademii Medycznej. – DHEA jest już chyba szóstym cudownym preparatem, który ma nas odmłodzić lub uszczęśliwić – tłumaczy profesor. – To stare, ciągle powracające marzenie. Był już prozac, czyli pigułka szczęścia, mająca zmienić naszą psychikę, były leki antydepresyjne, jest melatonina i kilka innych. Ale gdyby jedna pigułka mogła zmienić nasze życie, zachwiałoby to moją wiarą w naukę. Poza tym, gdyby DHEA okazał się taką rewolucją, Amerykanie sprzedawaliby go nie jako używkę, lecz jako lek. Dziś DHEA jest kolejną nadzieją starzejących się kobiet, takich jak Francuzka o swojsko brzmiącym nazwisku Maryse Wolinski, która po kuracji opublikowała triumfującą książkę: „Będziemy zawsze piękni i młodzi”. Odmładzające poradniki często mają rozkazujące tytuły. Jean Carper domaga się: „Przestań się starzeć od dziś”. Rozkaz wiąże się z wolnymi rodnikami – cząsteczkami chemicznymi działającymi na organizm jak długie napromieniowanie i niszczącymi go. Hormon młodości ma być miotłą wymiatającą wolne rodniki. – Starzenie się skóry, osteoporoza, zaburzenia pamięci – to wszystko dopada kobiety w okresie przekwitania – tłumaczy prof. Fernand Labrie z Laval University w Kanadzie. – I jest ich przekleństwem. DHEA niweluje te objawy. Jednak nie powinny go stosować osoby koło czterdziestki, spanikowane smugą cienia. Za wcześnie. Tymczasem właśnie 40-latki najchętniej stosują odmładzające pigułki. – Gdy czegoś w organizmie brakuje, trzeba uzupełnić

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 52/2001

Kategorie: Obserwacje