Pęknięte balony

Pęknięte balony

Na igrzyskach w Londynie zaprezentowaliśmy się podobnie jak cztery lata temu w Pekinie. Czyli słabo. Szczerze? Spodziewałem się lepszej sytuacji – mówi były lekkoatleta Marcin Urbaś. – Jesteśmy narodem upośledzonym, który w sporcie już dawno przestał się liczyć – dodaje Jacek Wszoła, złoty medalista z Montrealu w skoku wzwyż. Krótko mówiąc: to nie były nasze igrzyska. Liczyliśmy na powtórkę z Wimbledonu Agnieszki Radwańskiej, na emocje związane z meczami siatkarzy. Przewidywaliśmy medale Piotra Małachowskiego, Mateusza Kusznierewicza i wielu innych. Skończyło się na tradycyjnym „Nic się nie stało”, które weszło nam w krew podczas ostatniego Euro. Niektórych zaczyna to drażnić. Mówienie, że jest lepiej, bo w badmintonie, siatkówce plażowej, dżudo i w zapasach byliśmy o krok od medalu, niczego nie daje, skoro de facto tych medali nie ma. Przez dwa tygodnie z ust komentatorów słyszeliśmy jedno: trzeba wierzyć. No i wierzyliśmy. Zadowalaliśmy się jednorazowymi wzlotami, nie zauważając, że gdzieś w tle toczy się dyskusja i wcale tak optymistyczna nie jest. – Świat idzie do przodu, a my wisimy na krawędzi – mówi Janusz Wójcik, trener piłkarskiej reprezentacji z Barcelony 1992 r., igrzysk, na których po raz ostatni Polska zdobyła medal w grze zespołowej. Zmarnowane szanse Lista rozczarowań jest długa. Gdy pytamy o nią byłych sportowców, każdy na pierwszym miejscu wymienia siatkarzy. Mówiono o nich, że wznoszą się wyżej i wyżej. Że są pewnymi faworytami do medalu. Bohaterzy ostatnich tygodni, zwycięzcy Ligi Światowej w Londynie przegrali już w drugim meczu z Bułgarią. Potem chwila oddechu, wygrana z Włochami i znowu porażka, tym razem z Australią. A skoro przegrywa się z Australią, to na cuda w decydującym meczu z Rosją nie ma co liczyć. – Nie oceniajmy krytycznie siatkarzy, bo to my wynieśliśmy ich na piedestał. To my napompowaliśmy balon, że drużyna ma zdobywać medale i w Londynie będzie to robić. Nie udało się i jest mi przykro z tego powodu, ale nie wbijajmy więcej gwoździ w tę trumnę – przyznaje były reprezentant Sebastian Świderski. Pompowanie balonów to nasza specjalność. Patrzenie, jak potem z hukiem pękają – również. Wojciech Fibak, legenda polskiego tenisa, uważa, że niepotrzebnie przed igrzyskami tak dużo mówiło się o Agnieszce Radwańskiej. Owszem – awansowała do finału Wimbledonu, została drugą rakietą świata, ale o jej szansach medalowych częściej mówili dziennikarze niż eksperci. – Ta dzisiejsza Agnieszka przypominała mi tę sprzed lat, o której już zapomnieliśmy i o której myśleliśmy, że nigdy nie wróci. Znów były te gesty irytacji, miny, jakby była obrażona – mówi Fibak. Radwańska dziwnie zachowywała się również poza kortem. Mówienie, że tak naprawdę liczą się tylko Wielkie Szlemy, albo teksty w stylu „szybko przyszło, szybko poszło”, gdy odpadła w pierwszej rundzie gry mieszanej w parze z Marcinem Matkowskim, pozostawiły niesmak. – Agnieszka może zmazać plamę za cztery lata. Wiele jej koleżanek z innych dyscyplin już tego nie zrobi. Te igrzyska były bowiem momentem krańcowym. Skończyła się pewna era. Przede wszystkim mam tu na myśli pływanie, szermierkę i dżudo – uważa Artur Partyka, srebrny medalista z Atlanty w skoku wzwyż. W żadnej z wymienionych dyscyplin nie zdobyliśmy medalu. Słabo zaprezentował się typowany do podium Konrad Czerniak, a złota medalistka z Aten Otylia Jędrzejczak przyznała, że po tak fatalnym występie zastanawia się nad sensem kontynuowania kariery. Nie ona jedna zresztą. To samo mówiła florecistka Sylwia Gruchała, która odpadła już po pierwszej walce, przegrywając w 1/16 finału 8:9 z niżej od niej notowaną Japonką Kanae Ikehatą. Po klęsce trudno było doszukać się u niej sportowej złości, z której zawsze słynęła. Ludzie z cienia – Długo możemy narzekać na to, kto mógł zdobyć medal, ale się nie udało. Ja bym jednak skupił się na tych, którzy coś wygrali. Sukces olimpijski mierzy się barwą medali, dlatego dla mnie największą radością była obrona złota w pchnięciu kulą przez Tomasza Majewskiego – mówi Jacek Wszoła. – To rzecz z zakresu wydarzeń historycznych. Tomasz jest już na tyle doświadczony, a jednocześnie nie jest jeszcze stary, że za cztery lata może spróbować wygrać złoto nr 3. Byłby pierwszym kulomiotem, który tego dokona. Majewski na razie pozostaje spokojny. Jest siódmym polskim sportowcem, który obronił olimpijskie złoto, ale zapytany, jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 33/2012

Kategorie: Sport