Pełzanie do wojny

Pełzanie do wojny

Może Niemcy i inne narody Europy Zachodniej mają powody myśleć, że obecny konflikt z Rosją, objawiający się w wojnie gospodarczej i dozbrajaniu Ukrainy, dokonywanym i wiarygodnie obiecywanym, jest skutkiem zajęcia Krymu i popierania przez Moskwę buntu separatystów w Donbasie. Polacy tak myśleć nie mają prawa, bo obóz rządzący Polską prowadził wojnę propagandową z Rosją od początku swojego panowania, nasilając ją po wycofaniu się wojsk radzieckich. Katyń to był sztandar i godło tej wojny psychologicznej. Samomianujące się autorytety mające pełnię władzy nad mediami tłumaczyły ten upór obstawania przy sprawie Katynia wyższością moralną narodu polskiego, który niezmiernie ceni pamięć historyczną i z nadzwyczajnym pietyzmem czci swoich męczenników. Właśnie w tych dniach prezydent Komorowski zaświadczył na Ukrainie, jak ceni pamięć i jak czci męczenników. Cyniczny relatywizm w polityce to nie nowość, a zdolnego hipokryty nie można odróżnić od świętego – powiedział, zdaje się, de Maistre. Cofnijmy się o 10 lat; znajdziemy w prasie uzwyczajniony już repertuar antyrosyjskich figur retorycznych w rodzaju: „Uwaga: lobby Rosji!”. Pod takim tytułem najbardziej wpływowa gazeta relacjonowała: „»Stronnictwo rosyjskie«, popierające imperialną politykę oligarchii rosyjskiej, od lat działa w Polsce – twierdzi Unia Wolności w uchwale przyjętej na sobotniej Radzie Krajowej. Do »stronnictwa« należeć mają ludzie z różnych partii i środowisk. (…) Sprzyjają politycznej i agenturalnej penetracji Rosji w Polsce – twierdzi UW. (…) Unia zganiła też – po nazwisku – (…) posła do europarlamentu z SLD (…) za lekceważenie naruszania zasad demokratycznych wyborów na Ukrainie. Nie można przyjąć doktryny, że brak demokracji jest wewnętrzną sprawą każdego kraju – tak jak chcieliby zwolennicy rosyjskiego stronnictwa i tak jak przez wiele lat mówili rządzący Polską totalitarni namiestnicy – twierdzi Rada Krajowa UW”. W poszukiwaniu rosyjskiej piątej kolumny z Unią Wolności współzawodniczyły cały czas partie katolicko-narodowe i nieraz ją przewyższały. Demokratyzowanie Ukrainy nie jest sprawą wewnętrzną, Polska ma tam rolę do odegrania, podobnie jak na Białorusi: „Sami Białorusini, bez pomocy z zewnątrz, nie są w stanie wyzwolić się od dyktatury. Dowiodło tego doświadczenie Iraku”, głosili w innym oświadczeniu liderzy Unii Wolności – Władysław Bartoszewski, Władysław Frasyniuk, Jan Lityński i liczni inni („Gazeta Wyborcza”, 17 sierpnia 2004 r.). Jak widzimy, idea zbrojnej walki o demokrację w innych krajach („doświadczenie Iraku” podobało się) była dość atrakcyjna dla elity solidarnościowej i taka jest do dziś. Takie panowało w Polsce nastawienie do Rosji, gdy ta Krymu małym palcem nie dotknęła, a Rosjanie w Donbasie byli jeszcze bierną „biomasą”, według wyrażenia Julii Tymoszenko. To, co widzimy obecnie w stosunkach rosyjsko-amerykańskich, można już nazwać pełzającą wojną. Stawiam pytanie nie o to, do czego to prowadzi – nikt tego nie wie – lecz jak do tego doszło. Przedstawię w małym skrócie pogląd Stephena F. Cohena, jednego z najwybitniejszych amerykańskich politologów, specjalisty od historii Rosji, doradcy prezydenta Busha starszego. (Cytaty z tygodnika „Forum”, 10 lipca 2006 r.). „Od wczesnych lat 90. – pisze on – Waszyngton – i pod rządami demokratów, i republikanów – uprawiał w stosunku do Moskwy dwie fundamentalnie różne polityki: jedną obliczoną na efekt zewnętrzny, budzącą zaufanie, oraz drugą – prawdziwą i niezwykle ryzykowną. Ta polityka uprawiana dla dekoracji, którą (zwykli) Amerykanie biorą za dobrą monetę, pozornie – przynajmniej do niedawna – zastąpiła dawne zimnowojenne cele Ameryki wspaniałomyślnym »strategicznym partnerstwem i przyjaźnią« (pisane w 2008 r.). (…) Prawdziwa polityka USA była zupełnie inna. Polegała na bezpardonowym wykorzystywaniu słabości Rosji po 1991 r., zgodnie z dewizą »zwycięzca bierze wszystko«. Postawa Waszyngtonu była jeszcze bardziej agresywna i bezkompromisowa niż wcześniej w stosunku do ZSRR, a towarzyszyły jej niespełnione obietnice, protekcjonalne pouczenia i żądania jednostronnych ustępstw”. Ta prawdziwa polityka wobec Rosji nie ujawniła od razu swojego sensu i celu, jej elementy ujawniały się stopniowo – pisze Cohen i wylicza te elementy. Ograniczę się do wymienienia niektórych: „Okrążanie Rosji przez rozmieszczenie baz USA i NATO na jej granicach lub w pobliżu. (…) Rezultatem jest wzniesienie nowej żelaznej kurtyny – tym razem przez USA – i remilitaryzacja stosunków

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2015, 2015

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony