Piąta kolumna i makkartyzm

Piąta kolumna i makkartyzm

W Dobczycach koło Krakowa mieszka człowiek, który rejestruje wypowiedzi nieżyczliwe Ukrainie i prorosyjskie. Tworzy na Facebooku – nie sam – profil pod nazwą Rosyjska V Kolumna w Polsce. W „Tygodniku Powszechnym”, z którego wziąłem tę informację, piszą, że tą piątą kolumną „muszą trudnić się osoby prywatne, ponieważ ABW i Agencja Wywiadu nie mają pieniędzy, żeby się tym porządnie zająć. Z takimi budżetami to mogą walczyć o przetrwanie, a nie z rosyjskimi agentami wpływu”. Jak wiadomo, sławą lub niesławą takiego „agenta” cieszy się lub smuci ksiądz Isakowicz-Zaleski. Do niego podobno prowadzą linki, gdy się wystuka „piątą kolumnę rosyjską”. Niektórzy wpadają w siatkę poszukiwaczy piątej kolumny wskutek nierespektowania zasad poprawnego wyrażania się. Pewien polityk opozycyjny z pierwszego rzędu wyraził się w telewizji, że „na wschodzie Ukrainy giną cywile po obu stronach frontu, więc obie strony są winne, że zabijają”. Dziennikarz, i to raczej jeden z lepszych, zganił go szyderczo za to, że „mówi Putinem”. „Wypowiedź ta jest haniebna – pisze – i nosi znamiona »piątej kolumny imperializmu rosyjskiego«”. Poprawna i patriotyczna wypowiedź powinna brzmieć: „Na wschodzie Ukrainy cywile giną po jednej stronie frontu i tylko jedna strona jest winna, że zabija”. Takich zbrodniomyśli polityk popełnił wiele. Nużące byłoby przytaczanie wszystkich. Mają one wspólną cechę oczywistości. W liberalnej Polsce niewskazane jest mówienie, że gdy toczy się wojna, to obie strony strzelają i po obu stronach są zabici. Na straży „poprawności” stoją przede wszystkim dziennikarze, czy to kłamiąc, czy wyszydzając poglądy niemieszczące się w owczym pędzie. Jakaś cenzura w Polsce jest, tylko nie znamy jej adresu. Polska na razie nie prowadzi wojny, nie ma więc sensu mówić o piątej kolumnie. Jest jeszcze czas zastanawiać się nad polityką międzynarodową i obronną, nad wartością i solidnością sojuszy. Powinno się o tym dyskutować. Nawet w Rosji gazety opozycyjne krytykują politykę rządu w sprawie Ukrainy. Duopol partyjny i sprzymierzona z nim czwarta władza upajają się swoją bezkonkurencyjnością, a pojawiające się śladowo tu i ówdzie poglądy odmienne są albo przesuwane w sferę zjawisk dziwacznych, albo zwalczane z makkartystowskim zapałem. Telewizja ma specjalny zmysł do wyszukiwania półwariatów wzywających do wojny, jak tresowany pies policyjny do wywąchania kokainy. Jeden z takich wywąchanych twierdzi w popularnej telewizji, że Rosja nie tylko może najechać Polskę, ale musi to zrobić. Jej celem bowiem jest stworzenie imperium od Lizbony do Władywostoku, a Polska znajduje się w środku i zawadza. Logiczne. Telewizja, tak jak postawiła w centrum uwagi społecznej brednie o zbrodni smoleńskiej, tak teraz daje polskiemu makkartyzmowi nowe geopolityczne uzasadnienie, w porównaniu z którym dotychczasowa wojownicza retoryka władz rządowych i medialnych będzie się wydawała umiarkowana, a w oczach radykalnych patriotów defetystyczna. Prócz kłamstwa w znaczeniu niezgodności z rzeczywistością istnieje jeszcze, zdaje mi się, kłamliwość uczuć, kłamstwo moralne. Czy ten entuzjazm dla zbrojenia Ukrainy (skądinąd eksportera broni), który pobudzają media, to opowiadanie się z zasady za stosowaniem środków najskrajniejszych, bez względu na następstwa, to stawianie polityków w roli tych, co się „boją”, co zwlekają, co są naiwni (zwłaszcza zachodni ze swoimi sztabami znawców są zawsze „naiwni”). Czy to wszystko wypływa z agresywności właściwej dziennikarskiej profesji, czy z tromtadracji dziedziczonej w tym narodzie, tak czy owak oparte jest na emocjonalnym fałszu. Wydaje się oczywistością, że Polacy, którzy przeżyli II wojnę światową (a mogli jej nie przeżyć, gdyby Niemcy zwyciężyli, co leżało w granicach możliwości), przyjmą pacyfizm i neutralność jako swój etos narodowy. Militaryzm to filozofia dla mocarstw, nie dla Polski. Środkami wojskowymi Polacy niczego nie zwojują, a co do naszych protektorów Amerykanów, to oni mają zwyczaj, wypróbowany w I i II wojnie światowej, przychodzić, gdy wojna ma się ku końcowi. * * * W naszym sklepie można kupić książkę profesora Łagowskiego „Polska chora na Rosję” – kliknij i kup. Kupując książki „Przeglądu” wspierasz jego wydawcę – Fundację ORATIO RECTA. Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2015, 2015

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony