Pięćdziesiąta rocznica śmierci „Bora”

Pięćdziesiąta rocznica śmierci „Bora”

25 sierpnia 1966 r., 50 lat temu, w Betchley w Wielkiej Brytanii zmarł gen. Tadeusz Komorowski. Przyszedł na świat w 1895 r. w Chorobrowie koło Brzeżan – skądinąd miasteczka narodzin Edwarda Rydza-Śmigłego. Wstąpił do wojska austriackiego, w którego szeregach uzyskał podczas I wojny światowej stopień oberleutnanta (porucznika). Od listopada 1918 r. w wojsku polskim w randze rotmistrza. Podczas wojny bolszewickiej zastępca dowódcy 9. Pułku, potem 12. Pułku Ułanów. Po wojnie instruktor jazdy w oficerskiej szkole artylerii. W 1923 r. mianowany majorem, w 1933 pułkownikiem, a w 1938 r. komendantem Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Podczas kampanii wrześniowej organizuje w okolicach Garwolina oddział kawalerii i na jego czele bierze udział w tzw. II bitwie tomaszowskiej, atakując bez powodzenia Jacnię koło Krasnobrodu. „Panika porwała ułanów wraz z końmi rzutu pieszego – płk Zakrzewski (Adam Zakrzewski, dowódca kombinowanej brygady kawalerii – L.S.) wydał o godz. 16 (23 września – L.S.) rozkaz przerwania walki i wycofania się do rejonu kolonii Niemirówka-Dominikanówek, gdzie na odprawie dowódców pułków i zgrupowań powzięto decyzję zaniechania ogólnego natarcia i przedzierania się drobnymi grupkami na Węgry”. Po nieudanej próbie dotarcia do granicy udaje się do Krakowa, gdzie niemal natychmiast rozpoczyna działalność w armii podziemnej, W maju 1940 r. razem z płk. Stefanem Roweckim mianowany generałem, ale wkrótce zdekonspirowany, dostaje się do Warszawy. Tutaj powierzone mu zostają obowiązki zastępcy, a po aresztowaniu 30 czerwca 1943 r. gen. Roweckiego, komendanta głównego Armii Krajowej. Warto przyjrzeć się okolicznościom tej ostatniej nominacji. Jan Nowak ujawnił w 1978 r. relację Bora-Komorowskiego, jak doszło do objęcia przez niego stanowiska dowódcy AK. Cytuje Jan M. Ciechanowski: „Ja się nie pchałem – wyznał Bór-Komorowski. – Kiedy zebraliśmy się zaraz po aresztowaniu Grota, powiedziałem: co innego być zastępcą dowódcy, a co innego, jak przyszło co do czego, dowódcą Armii Krajowej. Ja teraz wyjdę z pokoju, czujcie się, Panowie, zupełnie swobodnie, zastanówcie się i zadecydujcie, kto ma zająć miejsce Grota. Ja się nie obrażę, będę lojalnie z każdym, kogo wybierzecie. Nawet pięć minut nie czekałem, jak mnie z powrotem zaprosili i oświadczyli, że nikogo innego nie chcą, jednomyślnie wypowiadają się za mną jako komendantem głównym”. „W taki sposób – komentuje Ciechanowski – »sejmik pułkowników« z Komendy Głównej AK, obradujący pod przewodnictwem szefa sztabu płk. dypl. Tadeusza Pełczyńskiego »Grzegorza« wybrał nowego wodza, którego cała wiedza i doświadczenie wojskowe ograniczały się do dowodzenia pułkiem kawalerii. (…) Niestety, ani Jankowski (Jan Stanisław Jankowski, delegat rządu – L.S.), który raczej był typowym biurokratą wyższego szczebla niż rasowym politykiem, ani Pużak (Kazimierz Pużak, przewodniczący Rady Jedności Narodowej – L.S.), ani wreszcie Bór-Komorowski, który politycznie był zupełnie niewyrobiony, a pod względem wojskowym całkowicie nieprzygotowany do dowodzenia na wysokim szczeblu, nie nadawali się do decydowania o losach Polski i milionowych rzesz Polaków”. Gen. Tadeusz Komorowski „Bór” osobiście był człowiekiem szlachetnym, odważnym i uczciwym. Jednocześnie, jednak chwiejnym, łatwo ulegającym wpływom i niezdecydowanym. Niestety, to właśnie te ostatnie cechy przeważyły, kiedy miał podjąć najważniejszą w swoim życiu, brzemienną dla Warszawy i Polski decyzję. „Dnia 14 lipca – pisze sam Bór-Komorowski – wysłałem drogą radiową raport do Naczelnego Wodza”. W jego punkcie trzecim czytamy: „Przy obecnym stanie sił niemieckich w Polsce i przy przygotowaniach przeciwpowstańczych, polegających na rozbudowie każdego budynku, zajętego przez oddziały, a nawet urzędy, w obronne fortece z bunkrami i drutem kolczastym, POWSTANIE NIE MA WIDOKÓW POWODZENIA (podkr. – L.S.)”. Co zasadniczego się zmieniło w ciągu następnych dni? Podług dowództwa AK, Rosjanie docierają już, bez oporu, na same przedpola Warszawy. Trzeba tu zacytować epizod, który, gdyby nie był aż tak tragiczny, pobudzać mógłby do śmiechu. W wywiadzie udzielonym Ciechanowskiemu (w obecności prof. Janusza K. Zawodnego) Bór-Komorowski mówi: „»Monter« (gen. Antoni Chruściel, komendant Okręgu Warszawa – L.S.) przyszedł na odprawę popołudniową o jakieś półtora godziny wcześniej z tym, że Radość, Okuniew itd. są w rękach sowieckich, że czołgi sowieckie przełamały obronę przyczółka i zdezorganizowały jego obsadę, podchodzą pod samą Pragę i ostrzeliwują

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 34/2016

Kategorie: Felietony, Ludwik Stomma