Piraci wracają na morza

Piraci wracają na morza

Współcześni morscy rabusie mają wyrzutnie rakiet, radary, wizytówki i karty kredytowe Współcześni piraci stają się coraz bardziej okrutni. Atakują jachty, kutry rybackie, ale także wielkie zbiornikowce. Ich napady przynoszą światowej żegludze straty w wysokości 16 mld dol. rocznie. Po katastrofie tsunami wielu kapitanów odetchnęło z ulgą. Wielka fala, która 26 grudnia 2004 r. spustoszyła południową Azję, zniszczyła także liczne łodzie pirackie. Wielu morskich rabusiów utonęło, inni stracili swoje statki. Ci, którzy przeżyli, nie odważyli się wypływać po łupy. Państwa dotknięte kataklizmem wysłały bowiem silne oddziały wojskowe i eskadry marynarki wojennej w rejon katastrofy. W cieśninie Malakka wreszcie zapanował spokój. Lecz już na początku marca korsarze wrócili. Wydaje się, że tsunami przyniosło zagładę przede wszystkim pirackiej drobnicy. Jej miejsce zajęli profesjonaliści, często na dużych łodziach motorowych, wyposażonych w radar i system nawigacji satelitarnej. „Liczba pirackich napaści zmniejszyła się z sześciu-dziesięciu do jednej lub dwóch tygodniowo, lecz są to ataki na większą skalę i bardziej profesjonalne”, wyjaśnia Dominic Armstrong, dyrektor ds. badań i wywiadu firmy Aegis Defence Services. Morscy kryminaliści, uzbrojeni w broń maszynową i ręczne wyrzutnie rakiet, stanowią coraz większe niebezpieczeństwo dla żeglugi. Najgroźniejsi są piraci mający szerokie powiązania międzynarodowe. Korsarskich dowódców widziano w roli szacownych biznesmenów, rozdających wizytówki, pokazujących pliki kart kredytowych. W 2004 r. Międzynarodowe Biuro Morskie – organizacja armatorów, ubezpieczycieli i banków z siedzibą w Londynie – zarejestrowało 325 pirackich napadów. To mniej niż w roku poprzednim (445 napadów), jednak ataki ubiegłoroczne były bardziej krwawe – morscy zbrodniarze zabili co najmniej 30 osób (w 2003 – 21). Z tego 15 morderstw popełniono na wodach Nigerii, na których roi się od piratów. Niebezpieczne są wody somalijskie. 8 czerwca br. Międzynarodowe Biuro Morskie wydało ostrzeżenie przed atakami morskich rabusiów dla tego akwenu. W ciągu dwóch miesięcy somalijscy piraci ostrzelali z broni maszynowej lub obrzucili granatami pięć jednostek. Najbardziej zagrożonym regionem świata jest jednak cieśnina Malakka, długa na 800 km i w najwęższym miejscu mająca zaledwie 17,5 km. Statki muszą płynąć wolno, omijając mielizny i wraki, są więc łatwym łupem dla piratów. A przecież to najważniejsza droga morska świata, która łączy Ocean Indyjski przez Morze Południowochińskie z Pacyfikiem. Przechodzi tędy ponad jedna czwarta globalnego handlu morskiego, w tym wszystkie transporty z ropą do Japonii. Piractwo na tych wodach pojawiło się na skutek kryzysu ekonomicznego, który w 1998 r. dotknął gospodarkę azjatyckich tygrysów. Setki tysięcy ludzi straciło oszczędności i środki do życia. Niektórzy desperaci wzięli się wtedy do morskiego rozboju. W 1998 r. w cieśninie Malakka zarejestrowano jeden piracki napad, w 2000 r. – już 75, a na sąsiednich wodach indonezyjskich – 119. Ogromny indonezyjski archipelag z ponad 17 tys. wysp to prawdziwy matecznik piratów. Pościg policji i marynarki wojennej zazwyczaj trafia w próżnię. Nawet gdy sytuacja ekonomiczna nieco się poprawiła, wielu bandytów nie zrezygnowało ze swego procederu. Zbyt wielka okazała się pokusa łatwych zysków. Tsunami tylko na krótko przyniosło spokój. 14 marca br. około 35 piratów na kilku dużych łodziach motorowych otoczyło indonezyjski zbiornikowiec „Tri Samudra”, płynący z ładunkiem metanu. Marynarze na widok wycelowanych rakiet zatrzymali maszyny. Napastnicy przejęli statek, ograbili załogę, a następnie uciekli, zabierając kapitana i inżyniera okrętowego, za których zażądali wysokiego okupu. 8 kwietnia siedmiu indonezyjskich rabusiów zdołało opanować japoński zbiornikowiec. Bandyci zabrali sterroryzowanym członkom załogi równowartość 7,9 tys. dol. i 11 telefonów komórkowych. Dwa tygodnie później po długim pościgu sprawcy napadu, grasujący od dwóch lat z indonezyjskiej wyspy Riau, zostali schwytani przez malezyjską policję. Takie sukcesy zdarzają się jednak rzadko. Bardzo trudno jest ująć zwłaszcza doskonale zorganizowanych kryminalistów, dokonujących wielkich porwań przestępczych (Major Criminal Hijack), jak określają to międzynarodowi policjanci. Piraci wdzierają się na pokład, mordują lub wysadzają na łodzie marynarzy i przejmują statek. Ładunek zostaje sprzedany, jednostka zaś przemalowana, zarejestrowana

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 29/2005

Kategorie: Świat