PiS bawi się mundurowymi emerytami

PiS bawi się mundurowymi emerytami

29.04.2017 Warszawa Sejm Demonstracja w obronie emerytur mudnurowych Protest przeciwko ustawie obnizajacej emerytury funkcjonariuszom sluzb mundurowych ktorzy pracowali w okresie PRL fot. Stefan Maszewski/REPORTER

Przed wyborami rządzący wyciągnęli sprawę ustawy dezubekizacyjnej. Po wyborach temat zniknie i zmian nie będzie Od tzw. ustawy dezubekizacyjnej zależy los 55 tys. emerytów mundurowych. W ubiegłym roku drastycznie obniżono im świadczenia. Ponad 23 tys. osób odwołało się do Sądu Okręgowego w Warszawie od decyzji o obniżce. W styczniu br. sąd zdecydował, że wystąpi do Trybunału Konstytucyjnego o sprawdzenie, czy ta regulacja jest konstytucyjna. W lutym TK otrzymał od sądu pismo w tej sprawie. W marcu został powołany pięcioosobowy skład sędziów do jej rozpoznania. I zapadła cisza. Nagle coś drgnęło. Biuro Analiz Sejmowych wydało opinię, że ustawa dezubekizacyjna obniżająca emerytury funkcjonariuszom, którzy pracowali po 1990 r., ale choćby jeden dzień służyli na rzecz totalitarnego państwa, a faktycznie pracowali w różnych instytucjach związanych z milicją, jest niekonstytucyjna w tym punkcie. 4 października Komisja Ustawodawcza Sejmu tę opinię poparła. Ważne – do takiego wyniku głosowania przyczynili się posłowie PiS. We wtorek, 9 października, stanowisko komisji poparł marszałek Marek Kuchciński i przekazał je do Trybunału Konstytucyjnego. Potem bił się z myślami albo też baty przyjmował. Efekt końcowy bicia się lub bycia bitym jest taki, że marszałek stanowisko komisji z Trybunału Konstytucyjnego wycofał. A na Twitterze stwierdził, że prześle do Trybunału stanowisko, że ustawa jest w całości zgodna z konstytucją. – Teraz, przed wyborami samorządowymi, raptem wyciągnęli sprawę ustawy dezubekizacyjnej i zaczęli się zastanawiać, czy jest konstytucyjna. To grubymi nićmi szyte. Po wyborach temat zapewne zniknie i żadnych zmian nie będzie – mówi z przekonaniem Grażyna Piotrowicz, jedna z 55 tys. osób, którym obniżono emeryturę. Na koncert i na spektakl – Jestem dumna z tego, co robiłam – twierdzi Grażyna Piotrowicz. – Zawsze marzyłam o mundurze. A teraz doprowadzono do tego, że mam się wstydzić za swoją służbę. Dlatego walczymy o to, żeby nam zwrócono honor. Nie może się pogodzić z tym, że została potraktowana jak złoczyńca. Służbę rozpoczęła w 1980 r. w Wyższej Szkole Oficerskiej MSW w Legionowie. Podobnie jak większość pracowników szkoły była na etacie milicyjnym, choć zajmowała się kulturą. Dostała numer służbowy 00802. Kiedy powstała policja, Grażyna Piotrowicz została zweryfikowana i zaczęła służbę z tym samym numerem. Towarzyszył jej aż do 2012 r., kiedy przeszła na emeryturę. Miała za sobą dziewięć lat w milicji i ponad 22 lata w policji. Kiedy pojawił się temat ustawy dezubekizacyjnej, nawet przez moment nie przypuszczała, że może ona jej dotyczyć. Objęła jednak wszystkich funkcjonariuszy milicji, którzy służyli w szkole milicyjnej w Legionowie. A nawet studentów i kursantów tej szkoły. Jeśli więc ktoś był tam chociażby na kursie językowym, o czym już dawno zapomniał, również znalazł się na liście osób, którym obniżono emerytury. – Pod tę ustawę podciągnięto także żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza, strażaków, służbę więzienną, pracowników PESEL, UOP, BOR – wylicza Grażyna Piotrowicz. – Napisałam odwołanie od decyzji do sądu poprzez Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA. Do sądu trafiło po ponad roku. Biorą na przetrzymanie. W odwołaniu opisała, czym zajmowała się w legionowskiej szkole. A prowadziła zespół muzyczny, dwa zespoły sceniczne oraz dyskusyjny klub filmowy. Rozprowadzała bilety do warszawskich teatrów, jeździła ze słuchaczami do Warszawy na spektakle, koncerty, do muzeów. – Przyjeżdżali do szkoły z różnych miejscowości, mieli różny dostęp do instytucji kultury – wspomina. – Uważałam, że przez trzy lata nauki powinni w jak największym stopniu skorzystać z tej oferty kulturalnej, jaką daje Warszawa. Poza tym prowadziłam dla nich koła zainteresowań: plastyczne, numizmatyczne, filatelistyczne. IPN stwierdził, że „kształtowałam światopogląd tych ludzi”. Byłam młodą dziewczyną, sama nie miałam ukształtowanego światopoglądu. Ponieważ byłam wtedy niezamężna, mogłam sobie pozwolić na to, że często miałam w szkole dyżury aż do wieczora, a wszystkie weekendy poświęcałam na wyjazdy ze studentami do Warszawy. Potem przeszłam na etat bibliotekarza, ale nadal pracowałam w szkole w Legionowie. Pisowski walec zrównał wszystkich Kiedy powstała policja, Grażyna Piotrowicz została zweryfikowana. Pracowała w legionowskiej szkole, która teraz nosi nazwę Centrum Szkolenia Policji. Ukończyła Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW i studia podyplomowe w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie. W 2003 r. awansowała do Komendy Głównej Policji. Została naczelnikiem. Wiele razy była odznaczana,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 42/2018

Kategorie: Kraj