Chleb po 10 zł? Całkiem możliwe

Chleb po 10 zł? Całkiem możliwe

Warszawa 10.03.2022 r . Stacje benzynowe - ceny paliw. BP - œw. Wincentego 4 fot.Krzysztof Zuczkowski

Rząd Morawieckiego ukrywa przed Polakami czekające nas niewyobrażalne problemy gospodarcze, społeczne, a w konsekwencji polityczne 24 lutego br. o godz. 4 rano skończyła się w Polsce pandemia COVID-19 i nikogo już nie interesuje liczba zmarłych. Nie obchodzi nas szybko rosnąca inflacja ani dług publiczny. Nie martwi stan polskiej służby zdrowia, która nie zdążyła się podnieść po pandemii, a już musi szybko się przystosować do niesienia pomocy przybyłym do nas ukraińskim uchodźcom. Od zawsze była ona niedoinwestowana, źle zorganizowana i fatalnie zarządzana. Rząd Mateusza Morawieckiego ukrywa przed Polakami czekające nas niewyobrażalne problemy gospodarcze, społeczne, a w konsekwencji polityczne. Rozpętana przez Rosję wojna w Ukrainie usprawiedliwiła wszelkie błędy i wypaczenia rządzących. Wzmocniła poczucie patriotyzmu i sprawiła, że nie myślimy, a jedynie reagujemy emocjonalnie. Pytanie, jak długo potrwa to narodowe wzmożenie. Inflacja jest OK Najważniejszym problemem ekonomicznym Polski, o którym dziś nikt nie wspomina, jest rosnący dług publiczny. Pod koniec 2021 r. oficjalnie sięgnął on 1,4 bln zł, co stanowi 57,4% PKB. W praktyce oznacza to ok. 40 tys. zł na każdego Polaka, włączając niemowlęta i staruszków. Nie brakuje opinii, że realnie ten dług jest jeszcze większy. W ubiegłym roku Najwyższa Izba Kontroli ujawniła, że rząd ukrył zobowiązania na ok. 300 mld zł. Potwierdził to w jednym z wywiadów były wicepremier Jarosław Gowin. Rządowy ekspert dr Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów, podkreślał w zeszłym roku, że statystyki zadłużenia liczone według metodyki unijnej i według metodyki krajowej rozeszły się. Dlatego w konkretnej sytuacji makroekonomicznej, kryzysu wywołanego pandemią, zarzut obchodzenia reguł fiskalnych był bezpodstawny – dowodził Czernicki. Dziś, gdy Polska stała się krajem frontowym, żadne ograniczenia w wydawaniu środków publicznych nie mają sensu. Przecież na wojnie nikt nie liczy wystrzelonej amunicji. Poza tym rząd może skutecznie zredukować zadłużenie. Wystarczy, że jeszcze bardziej rozkręci inflację. Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, im będzie ona wyższa, tym szybciej skurczą się zobowiązania naszego państwa. I będzie można znów zacząć pożyczać. Kto na tym straci? Posiadacze obligacji rządowych, obywatele mający oszczędności, przedsiębiorstwa, a w końcu całe społeczeństwo. Wydaje się to niemożliwe? Otóż nic bardziej mylnego. W wersji optymistycznej ekonomiści przewidują, że inflacja w Polsce przekroczy w marcu i kwietniu br. 10% i będzie dobrze, jeśli znacząco nie wzrośnie do grudnia. Pesymiści twierdzą, że jesienią inflacja wyrwie się spod kontroli. Negatywnych impulsów nie brakuje. Na przełomie lutego i marca, po ataku Rosji na Ukrainę, ceny benzyny przekroczyły w pewnym momencie 7 zł, a olej napędowy był nawet po przeszło 8 zł. Odbiło się to na cenach prawie wszystkich towarów i usług. Większość z nas odczuła to boleśnie, lecz przyjęła cios na klatę – trudno, jest wojna. Za to rządzący się ucieszyli i uznali, że czas zdjąć wszelkie ograniczenia i zacząć wydawać, ile wlezie. Najlepiej bez jakiejkolwiek kontroli. Dowodem na to są forsowane przez Prawo i Sprawiedliwość zapisy o bezkarności za niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień oraz naruszenie dyscypliny finansów publicznych, wprowadzone do ustawy o pomocy dla uchodźców z Ukrainy. Jak widać, wojna za naszą wschodnią granicą stworzyła solidne alibi dla miłośników grosza publicznego. Premier Morawiecki et consortes zapewne wiedzą, co robią. Wiedzą też, że w innych państwach europejskich jest jeszcze gorzej. W roku 2020 zadłużenie Francji gwałtownie wzrosło, do 115,7% PKB, i było najwyższe od 1949 r. Przewyższający 100% wskaźnik długu publicznego w relacji do PKB mają takie państwa jak Grecja, Włochy, Portugalia, Cypr, Hiszpania i Belgia. Nawet Niemcy nie mają czym się chwalić – w roku 2021 ich zadłużenie osiągnęło 74% PKB. Na tym tle Polska wypada wręcz imponująco. Przypomnijmy – nasz dług publiczny to zaledwie 57,4% PKB. Grzechem byłoby nie wykorzystać okazji, by zmniejszyć poziom istniejących zobowiązań. Nie tylko rządowych, ale też samorządowych oraz wszelkiej maści agencji i funduszy celowych, których w ostatnich latach namnożyło się co niemiara. Jak to zrobić? Ekonomista, prof. Willem Buiter, którego kariera związana była z takimi uczelniami jak Yale, Princeton, Cambridge i London School of Economics, w jednej z prac wyróżnił sześć sposobów opanowania nadmiernego długu publicznego. Było

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2022, 2022

Kategorie: Kraj