Piszta, co chceta

Piszta, co chceta

Polskich polityków opanowała mania blogowania

Jacek Kuroń należał do „sitwy poststalinowców” i był „spiskowcem”, pewien działacz SLD to „patałach”, Kuba Wojewódzki zaś to „pospolity cham i zwykły wieśniak”, Unia Europejska jest „podgniła, zlewaczała, impotentna, zgejowana i obła”, a Pinochet to „bohater”. Nie są to wspomnienia brunatnego mundurka ani wynurzenia jakiegoś sfrustrowanego biedaka, który anonimowo wyrzyguje z siebie prywatne kompleksy. To fragmenty bloga posła Ligi Polskich Rodzin, Wojciecha Wierzejskiego, który na początku września dołączył do grona polskich polityków ogarniętych manią pisania internetowych pamiętników.
Marketing polityczny? Odkryta z nagła żyłka felietonisty? Ekshibicjonizm? Po co oni to robią? – Odpowiedź na pytanie, po co polityk bloguje, w każdym przypadku musi być indywidualna – mówi „Przeglądowi” europoseł Samoobrony, Ryszard Czarnecki, który sam siebie nazywa „papa-blogerem”, bo pamiętnik prowadzi już niemal dwa i pół roku. – Myślę, że najczęściej jest to kwestia mody, polegającej na tym, że doradcy każą politykom pisać blogi, a oni potem męczą się i myślą: „Jezu, co by tu napisać!?” – dodaje. Zapewnia jednak, że o ile początkowo zależało mu na tym, by jego pisanie zaistniało medialnie, o tyle teraz jest to sztuka dla sztuki.
Blog Czarneckiego należy zresztą do najciekawszych. Poseł wyćwiczył już pióro, a czytelnik nie znajdzie tu inwektyw ani wypluwanego na lewo i prawo jadu, jak u Wierzejskiego, lecz

na ogół prywatne komentarze

do wydarzeń politycznych. Wielu dziennikarzy przyznaje zresztą, że taki blog, jaki prowadzi Czarnecki, bywa dla nich cennym źródłem informacji. – Nie unikam poruszania spraw osobistych, nie stronię do złośliwości i rozmaitych ploteczek z życia publicznego – zachwala sam autor.
Nie tak dawno do grona blogujących dołączył były premier Kazimierz Marcinkiewicz, który pisze o polityce, ale i o sobie; jego blog niewątpliwie należy do kategorii „życiowych”. Ten internetowy literat może się pochwalić językiem giętkim, kwieciście wyrażającym to, co pomyśli głowa. „(…) To był chyba wtorek. Wstałem jak zwykle przed 6. Szybka mała kawa, dres i do biegu. Biegam od niedawna 2-3 razy w tygodniu po ok. 30 minut. (…) Wracam. Muzyka. Woda. Kolejna kawa. Łazienka. (…) Można wyruszać do pracy. Dziś jestem przed 8. Zaczynam jak zwykle od konwersacji po angielsku. (…) Jadę na AWF. Nie lubię się spóźniać. Czas to pieniądz. Jest Pan Rektor, całe władze, prezesi klubu i… Zawodnicy. Super jest Otylia Jędrzejczak. Jest wspaniała. Wyższa niż w telewizji, ale jeszcze ładniejsza. (…) Nie mam jak żyć w nowym mieszkaniu. Muszę kupić kolejne meble i jakieś drobiazgi. No tak, te korki warszawskie. Kto tu rządzi? (…) Po godzinie mam chyba wszystko. Wezmę jeszcze tylko wazon. Jak Maryla przyjedzie, kupię kwiaty i trzeba będzie gdzieś je włożyć”, czytamy. A wśród licznych komentarzy do tej pisaniny głos „nieufnego” nie jest odosobniony: „Słowa, słowa, słowa… PR robi dobry, ale był, jest i będzie marionetką braci K.”.
Politycy przyznają, że starają się czytać wszystkie komentarze internautów do swoich blogów. Joanna Senyszyn, wiceprzewodnicząca SLD, która jest chyba najświeższą adeptką internetowego pamiętnikarstwa, twierdzi, że opinie, które czyta na swój temat w świecie wirtualnym, są potwierdzeniem emocji, jakie wywołuje w rzeczywistości. – Połowa mnie kocha, połowa nienawidzi – mówi. I dodaje: – Blog jest swoistą sondą opinii ludzi w różnych sprawach. Oczywiście internauci nie są grupą reprezentatywną, aczkolwiek to, co piszą, bywa bardzo ciekawe. Opinia, że internet to śmietnik, jest krzywdząca. Ci, którzy tak mówią, nie znają lub nie rozumieją tego nowoczesnego medium, które ma charakter interaktywny i będzie odgrywało w naszym życiu coraz większą rolę.
Blog Senyszyn czyta się jak cotygodniowy felieton polityczny: wartki, konkretny,

z ostrymi puentami.

Posłanka ma zresztą doświadczenie – od prawie dwóch lat regularnie pisuje komentarze do „Faktów i Mitów”. – Pisanie mam we krwi – wyznaje. – Robię to z przyjemnością, choć czasami jest jak miecz wiszący nad głową, bo felieton trzeba oddać w konkretnym dniu, do konkretnej godziny. Blog zaś jest formą nieco luźniejszą, nie ma tam sprecyzowanych wymogów. Raz można napisać parę tysięcy znaków, innym razem paręset.
Dlaczego pani poseł w ogóle zaczęła prowadzić blog? W jednym z pierwszych wpisów wyjaśnia to dobitnie: „Wraz z erą internetu nastały blogi. Są formą ekshibicjonizmu. Można pisać, co ślina na język przyniesie albo co w duszy gra. Jeśli gra. Kiedyś pamiętniki pisały pensjonarki. Teraz politycy. Poziom podobny. Ze wskazaniem pensjonarek. Postanowiłam go podnieść, bo jesteś tego wart, Internauto! Zasługujesz na więcej niż wypociny Wierzejskiego, Marcinkiewicza, Czarneckiego…”.
Zupełnie inną motywację ma poseł Tomasz Szczypiński z Platformy Obywatelskiej, członek bankowej komisji śledczej. Mówi wprost: – Zacząłem prowadzić blog po to, by dzielić się z internautami swoimi opiniami o komisji śledczej, ponieważ na jej forum pan przewodniczący Zawisza nie daje na to specjalnych szans. Na szczęście w internecie PiS jeszcze nie rządzi – zaznacza. Z biegiem czasu jednak poszerzył tematy, jakimi się zajmuje. – Piszę czasami o samorządzie, ordynacji wyborczej i innych sprawach. Na pewno jednak nie o wyprowadzaniu pieska na spacer czy chorobie kotka. Traktuję swój blog serio – podkreśla.
Czasami jednak stara się żartować. Oto próbka: „Jest taki dowcip. Po autostradzie
nr 4 jedzie facet i słucha muzyki przez radio. Nagle audycję przerywa komunikat policji: Uwaga, na autostradzie nr 4 jakiś szaleniec jedzie pod prąd. Na to facet mówi: Jeden? Wszyscy jadą pod prąd”.
Blogujący politycy podkreślają, że wszystko piszą sami, nikt im nie pomaga. Ale wobec siebie nawzajem wysuwają wątpliwości, twierdząc, że za tekstami ich kolegów na pewno

stoi jakiś asystent

czy wynajęty dziennikarz. – Ostatnio bardzo mnie rozśmieszył jeden z ważnych urzędników PiS-owskich – opowiada Ryszard Czarnecki – który mówi do mnie: „No, Ryszard, ja wiem, kto ci ten blog pisze”. To zabawne, bo naprawdę wszystko piszę sam. Gdyby mi ktoś dziś powiedział, że z powodów politycznych byłoby lepiej, abym przestał prowadzić blog, nie posłuchałbym tej rady. Blog jest częścią mnie – zwierza się Czarnecki.
Zdaniem prof. Wiesława Godzica, medioznawcy, pisanie blogów przez polityków wynika po części z naturalnej potrzeby swobodnego wypowiedzenia się na tematy, które ich drażnią czy poruszają. – Ale ja nie wierzę tej generacji polityków, którzy w tej chwili blogują – mówi. – Dla nich internet nie jest czymś normalnym, naturalnym. Jest raczej czymś wskazanym przez PR-owca. To, co robi np. Marcinkiewicz, jest, według mnie, mizdrzeniem się. Nie odczuwam, by to było autentyczne.
Wiesław Godzic zauważa, że nie tylko politykom udzieliła się mania blogowania, bo również wśród medioznawców znaleźli się chętni. – Czytam liryczne wyznania moich kolegów po fachu, jakieś poetyckie opisy zachodów słońca. Grafomania do kwadratu – stwierdza. – Politycy chcą oczywiście zrobić z blogów użytek, to rodzaj marketingu politycznego, podszytego ciągotami grafomańskimi. Ale co to niby znaczy? Że w internecie ci politycy ujawniają inną niż w rzeczywistości publicznej twarz? Ponadto w tych blogach na ogół nie ma ani myśli, ani dyskusji, nie mają więc one żadnego znaczenia dla podniesienia poziomu dyskusji politycznej. Myślę, że będzie to jednak efemeryda – podsumowuje prof. Godzic.


Co to jest blog?
Blog – skrót od weblog (dziennik internetowy), rodzaj publicznego pamiętnika prowadzonego na stronach www, w postaci pisanych na bieżąco notatek opatrzonych datą. Blogi zawierają osobiste przemyślenia, uwagi, komentarze, rysunki, a nawet nagrania, przedstawiające światopogląd autora. Blogi znajdują też wiele innych zastosowań: mogą być wykorzystywane jako wortale poświęcone określonej tematyce, narzędzia marketingu czy komunikacji politycznej. Autorzy blogów korzystają na ogół ze specjalistycznych serwisów udostępniających wygodne mechanizmy prowadzenia dzienników – łatwe dodawanie nowych tekstów, archiwizację starszych oraz komentowanie zapisów przez odwiedzających. Moderatorem każdego bloga jest sam prowadzący. Większość blogujących polityków korzysta z portalu Onet.pl, a nie z własnej aplikacji, co skrytykował niedawno Tomasz Urbanowicz, prezes Mediapolis i dyrektor 5W Mignon-Media, zwracając uwagę, że wynurzeniom polityków towarzyszą komercyjne reklamy.


Krótka historia bloga
Prawdopodobnie pierwszy blog powstał w 1996 r., a jego autorka, amerykanka Carolyn Burke, prowadzi go do dzisiaj. Popularność blogów w Polsce rozpoczęła się na przełomie 2001 i 2002 r. Pierwszym polskim serwisem internetowym umożliwiającym pisanie własnego bloga był serwis Nlog.org, który zaczął działać już w czerwcu 2000 r. Kilka miesięcy później działalność rozpoczął serwis Blog.pl, który jest obecnie największym polskim serwisem blogowym. 15 listopada 2004 r. nazwę „blog” jako znak towarowy w Polsce zarejestrowała firma
GERY Design – Gerard Grech z Wrocławia.


Obecnie blogują
Kazimierz Marcinkiewicz (PiS), Waldemar Pawlak (PSL), Wojciech Wierzejski (LPR), Ryszard Czarnecki (Samoobrona), Tomasz Szczypiński (PO) i Joanna Senyszyn (SLD). Z założenia bloga zrezygnowała posłanka Samoobrony, Renata Beger.

 

Wydanie: 2006, 38/2006

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy