Kobiecy punkt widzenia

Kobiecy punkt widzenia

„Co pani na to?”, czyli program Andrzeja Kwiatkowskiego, w którym damy bezlitośnie oceniają polityków Bohaterowie: Mirosława Grabowska, socjolog Krystyna Kofta, pisarka Lena Kolarska-Bobińska, prezes Instytutu Spraw Publicznych Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich Magdalena Środa, filozof i etyk Andrzej Kwiatkowski, dziennikarz TVP Miejsce akcji:utrzymana w zielonej tonacji kawiarnia warszawskiego Hotelu Victoria Punkt centralny: dwa okrągłe stoliki plus wygodne kanapy Niedzielny poranek, 12 stycznia. Na stołecznych ulicach hula śnieżna zadymka, wiatr wieje prosto w twarz, ale w kawiarni hotelu Victoria jest zacisznie i przytulnie. Zewnętrzny świat dociera tam jedynie przez duże szyby, które stanowią mimo wszystko wystarczającą osłonę. Pozwalają na odcięcie się od zimowej pogody. Być może dlatego wszystkie panie zaproszone na nagranie programu „Co pani na to?”, którego autorem i gospodarzem jest Andrzej Kwiatkowski, są w wyśmienitych nastrojach. Wpadają nieumalowane, trochę zaspane. Odmienia je makijaż wykonany ręką telewizyjnej charakteryzatorki i łyk porannej kawy. Sadowią się na zielonych kanapach. Nie trzeba ich zachęcać do rozmowy. Co tydzień wspólnie dyskutują o wydarzeniach minionego tygodnia. – Marzyłem, by zrobić program z samymi kobietami – mówi Andrzej Kwiatkowski. – Podczas gdy mężczyźni podejmują najważniejsze decyzje, zajmują najwyższe stanowiska w państwie, są też bohaterami afer, o kobietach wiemy niewiele. Dlatego gdy zastanawiałem się nad tym programem, pomyślałem, że dobrze byłoby poznać kobiecy punkt widzenia na te sprawy. I szczerze mówiąc, oczekiwałem tego, co słyszę podczas nagrań. Odrobina kokieterii Wokół krążą technicy, wiją się kable, jednak uczestniczkom to nie przeszkadza. Wymieniają spostrzeżenia na temat spraw dużych i małych. – Oglądałam program z udziałem prawie wszystkich polskich premierów. Okazuje się, że najważniejsi ludzie w państwie są tak mierni, że nie potrafią poprawnie sklecić zdania – ubolewa Magdalena Środa. Ale panie potrafią oderwać się od spraw politycznych i zająć bardziej życiowymi. – To są kolory mikołajowe – reklamuje swój czerwony sweterek Lena Kolarska-Bobińska. – Raczej narodowe – wbija szpilkę Magdalena Środa. – W „Tygodniku Politycznym Jedynki” przed włączeniem kamery politycy w studiu naburmuszają się i siedzą w ciszy. A tutaj omówiliśmy już samochody ministra Łapińskiego, rząd, choinki – śmieje się Andrzej Kwiatkowski. – W „Tygodniku” to byłoby niemożliwe. Przed rozpoczęciem programu panie zdążyły przedyskutować starty Adama Małysza w obecnym sezonie i sprawę zakupu samochodów dla Ministerstwa Zdrowia. Nie przeszkadza im, że za chwilę temat powróci podczas nagrania programu. – Muszę się uczesać – mówi zalotnie Lena Kolarska-Bobińska, szefowa Instytutu Spraw Publicznych, zerkając na stojący z boku telewizyjny monitor. – Proszę przysiąść żakiet – przypomina jeszcze scenograf i zaczyna się nagranie. Własne zdanie Startują kamery. Ale panie zdają się nie dostrzegać tej drobnej różnicy. – Naszymi gośćmi są kobiety, które nie reprezentują partii, natomiast mają pozycję zawodową i własne zdanie – przedstawia je Andrzej Kwiatkowski. Od razu widać, że uczestniczki programu świetnie się ze sobą czują. Nie trzeba ich prosić o zabranie głosu. Najdynamiczniejsza jest Magdalena Środa, zaś stoicki spokój bije od Henryki Bochniarz. Nie oszczędzają nikogo. Są uszczypliwe, ironiczne. Rozmowa zaczyna się od Jurka Owsiaka i 11. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Potem płynnie przechodzi na temat rodzinnych domów dziecka. Zdaniem dyskutantek, są one tańsze i bardziej efektywne niż zwyczajne, duże placówki opiekuńcze. Szybko omawiają też decyzję premiera o połączeniu resortów skarbu i gospodarki. Następnie poruszają sprawę niefortunnego zakupu samochodów dla Ministerstwa Zdrowia. – Mój ulubiony minister – mówi ironicznie o Mariuszu Łapińskim Magdalena Środa. – To pani jest na drugim biegunie – dokucza jej chwilę potem Andrzej Kwiatkowski, gdy nie zgadza się z jej słowami. – Zmiany w rządzie mają charakter kosmetyczny – uważa Mirosława Grabowska. Wreszcie czas na temat z pierwszych stron gazet i czołówek dzienników: tzw. aferę Rywina. – Stała się takim trochę śmierdzącym jajem – oświadcza Mirosława Grabowska. – Reakcje zainteresowanych były jak na zwolnionym filmie – dopowiada Krystyna Kofta.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2003, 2003

Kategorie: Media